Włoska Lampedusa ma już dość - nielegalnych migrantów w miejscowym ośrodku rejestracji i identyfikacji jest już osiem razy więcej niż jest miejsc. W ostatnich dniach napływ przybyszów z Afryki jeszcze przyspieszył. Policja i wszystkie służby są postawieni na nogi. A według niektórych unijnych polityków tak właśnie ma wyglądać "nowoczesna Europa".
W ośrodku rejestracyjnym zwanym hotspotem w niedzielę pozostało około ośmiuset migrantów po tym, jak w poprzednich dniach wypełnił się on do granic możliwości - informują lokalne media. Miejscowa prefektura i policja we współpracy z włoskim ministerstwem spraw wewnętrznych zorganizowały w obliczu tego kryzysu serię transferów migrantów do innych ośrodków wszelkimi udostępnionymi jednostkami: okrętami, promami liniowymi, łodziami patrolowymi. Migrantów przewieziono między innymi do portu Augusta na Sycylii oraz do Reggio Calabria i Vibo Valentia w Kalabrii.
Nielegalni migranci masowo próbują dostać się na włoską wyspę Lampedusę. Relacja red. Urszuli Rzepczak#wieszwięcej #Lampedusa #migrants pic.twitter.com/FT8Yv0c1O2
— tvp.info 🇵🇱 (@tvp_info) July 2, 2023
Dyrektor do spraw operacji kryzysowych i akcji ratunkowych włoskiego Czerwonego Krzyża Ignazio Schintu, cytowany przez Ansę, powiedział, że sytuacja w hotspocie Imbriacola "powróciła do normy".
"Utrzymując obecny rytm przewożenia na stały ląd: 2500 osób w 36 godzin uda się uniknąć kryzysu" - ocenił. W sobotę, gdy morze było wzburzone, na Lampedusę dotarło następnych 240 migrantów.
Telewizja RAI w obszernej relacji z wyspy odnotowała, że kwitnie tam jednocześnie turystyka, a na plażach, uważanych za "perły" Morza Śródziemnego wypoczywa bardzo wielu turystów. Czy czują się bezpiecznie? Można w to wątpić...