W Londynie miał miejsce kolejny krwawy weekend. Co najmniej pięć osób odniosło rany od broni palnej a cztery od noży.
Krwawa seria zaczęła się w piątek, tuż przed siódmą wieczór w cieszącej się złą sławą dzielnicy Brixton. Policja otrzymała zgłoszenie, że było tam słychać strzały. Kiedy dotarli na miejsce okazało się, że nikogo tam nie ma, ani sprawców ani ofiar, ale dwa zaparkowane w okolicy samochody nosiły ślady kul. Uczestników tej strzelaniny udało się odnaleźć wkrótce potem kiedy zgłosili się do jednego z londyńskich szpitali. Jego pracownicy powiadomili policję o przyjęciu dwóch mężczyzn z ranami od broni palnej.
Kolejna strzelanina miała miejsce tej samej nocy w Hackney. Około 1 nad ranem policja otrzymała zgłoszenie o nielegalnej imprezie ulicznej na której doszło do zadymy. Dwóch jej uczestników trafiło do szpitala z ranami od broni palnej i noży i nadal w nim pozostają, ich stan jest stabilny.
Czterdzieści minut później policjanci otrzymali zgłoszenie o kolejnej strzelaninie, tym razem w pobliżu stacji metra West Croydon. Na miejscu znaleźli rannego mężczyznę, którego po udzieleniu pierwszej pomocy przewieziono do szpitala. Na razie nie wiadomo kto i dlaczego do niego strzelał. W nocy z piątku na sobotę doszło również do bijatyki na nielegalnej ulicznej imprezie w pobliżu Shoreditch. Jeden z interweniujących policjantów został ranny w głowę – jeden z uczestników tej imprezy uderzył go pustą butelką. Jedna osoba została aresztowana.
Nie był to jednak koniec weekendowej przemocy. Kwadrans po trzeciej nad ranem pracownicy pogotowia poinformowali policję, że zgłosiło się do nich dwóch mężczyzn z ranami od noży, jeden z nich był w stanie krytycznym. Kwadrans później policjanci odnaleźli zaparkowany na ulicy samochód z włączonymi światłami awaryjnymi. W środku przebywało dwóch kolejnych rannych mężczyzn, z których jeden także był w stanie krytycznym. Policja podejrzewa, że cała czwórka brała udział w bójce do której doszło w High Holborn. Jeden z mężczyzn z samochodu został szybko wypisany ze szpitala i trafił od razu do aresztu.
Takie sceny są niestety w Londynie codziennością. Za rządów lewicowego burmistrza Sadiqa Khana liczba popełnianych w tym mieście przestępstw niebywale wzrosła. W ciągu roku od kwietnia 2019 liczba morderstw w stolicy UK wzrosła o niewiarygodne 23%. Sytuacja nieco się uspokoiła w związku z pandemią i wprowadzonymi w związku z nią ograniczeniami, ale szybko wróciła do „normy” jak tylko je poluzowano.
Eksperci ostrzegają, że będzie jeszcze gorzej. Związany z pandemią kryzys mocno odbił się na miejskich finansach. Tydzień temu Khan zapowiedział dalece idące cięcia w miejskich wydatkach a policja będzie jedną z ich ofiar. Cięcia w jej budżecie pójdą zapewne w dziesiątki milionów funtów i dla wszystkich jest jasne, że razem z poprzednimi cięciami w tej dekadzie utrzymanie obecnego stanu zatrudnienia raczej okaże się niemożliwe.
Jest jednak coś na czym metropolitarna policja nie ma zamiaru oszczędzać. Jak doniosły kilka dni temu brytyjskie media londyńska policja ogłosiła chęć zatrudnienia kolejnych pięćdziesięciu „sygnalistów rasizmu” - cywilnych pracowników których zadaniem jest szukanie wśród policjantów oznak rasizmu i ocenianie pod tym względem przyjmowanych do służby policjantów. Pozycja ta istnieje w londyńskiej policji od 2003 roku ale ostatnio dostali oni gigantyczne podwyżki. Teraz zarabiają po minimum 150 funtów dziennie. To nie jest praca na pełen etat ale jak zauważył tabloid The Sun gdyby była, to taki sygnalista zarabiałby o 1/3 więcej rocznie od etatowego początkującego policjanta.
Wiele osób martwi się również o to jaki wpływ na przestępczość będzie miał post-koronawirusowy kryzys. Większość brutalnych zbrodni jest bowiem w Londynie popełniana przez młodych ludzi z biednych domów, a oni będą nim najbardziej poszkodowani. Eksperci ostrzegają, że w związku z tym dla wielu z nich kariera przestępcza stanie się bardzo atrakcyjna.