Rządzący na Węgrzech Fidesz koncentrował się dziś, w końcówce kampanii przed niedzielnymi wyborami parlamentarnymi, na kwestii migracji. Opozycja obiecywała m.in. walkę z korupcją, naprawę służby zdrowia i wycofanie się z umowy w sprawie elektrowni w Paksu.
Premier Viktor Orban w poście zamieszczonym na Facebooku oświadczył, że w wyborach „musimy zdecydować, czy siłę gospodarczą i ciężko zarobione pieniądze wydamy na nasze wnuki, wsparcie dla rodzin, emerytów i starszych, czy też na imigrantów”.
Według niego na koniec kampanii sprawy się uprościły i decyzja wyborcza dotyczy tego, czy Węgrzy wpuszczą do kraju imigrantów, czy też go obronią.
Minister spraw zagranicznych Peter Szijjarto przekonywał zaś na konferencji prasowej, że niedzielne wybory na długi czas przesądzą o losie kraju, bo zdecydują o tym, czy Węgry będą miały nadal rząd broniący interesów kraju, czy też taki, który ulegnie międzynarodowej presji.
Wielu chce nas złamać. ONZ, unijni biurokraci, siatka (amerykańskiego finansisty, któremu władze Węgier zarzucają chęć sprowadzenia do Europy milionów imigrantów) George’a Sorosa i partie opozycyjne chcą, byśmy masowo przyjmowali imigrantów. Chcą społeczeństwa otwartego, my zaś chcemy, by Węgry nadal były węgierskie
– powiedział. Dodał, że ten, dla kogo się liczy bezpieczeństwo Węgier i przyszłość własnych dzieci, może liczyć tylko na partie rządzące.
Szef opozycyjnej partii Jobbik Gabor Vona na forum ulicznym w Jaszbereny (100 km na wschód od Budapesztu) polemizował z twierdzeniem Fideszu, że stawką wyborów jest to, czy Węgry staną się krajem imigracyjnym. Według niego chodzi o to, by Węgry nie były krajem „emigracyjnym”.
Vona oświadczył, że w razie zwycięstwa jego partia nie zburzy ogrodzenia granicznego postawionego w 2015 r. Obiecał natomiast zniesienie immunitetu i przedawnienia przestępstw korupcyjnych oraz stworzenie krajowej prokuratury antykorupcyjnej i przyłączenie się do unijnej prokuratury antykorupcyjnej, dzięki czemu nadzór nad unijnymi środkami byłby dużo skuteczniejszy.
Apelował też o pójście do urn, gdyż „do zmiany rządu dojdzie, jeśli frekwencja będzie wysoka”.
Kandydat na premiera Węgierskiej Partii Socjalistycznej (MSZP) i partii Dialog Gergely Karacsony przedstawił zaś na konferencji prasowej w Budapeszcie 100-dniowy program najpilniejszych zadań, którego „punktem zerowym” byłoby przywrócenie instytucji dialogu społecznego, zgodnie z zasadą „nic o nas bez nas”.
Wśród punktów programu było zwiększenie środków na ochronę zdrowia oraz dodatku rodzinnego, natychmiastowe wypowiedzenie umowy o rozbudowie elektrowni atomowej w Paksu i rozpoczęcie dialogu społecznego o polityce energetycznej, przywrócenie swobody doboru podręczników w oświacie oraz zawieszenie wypłaty środków unijnych w ramach przetargów,.
Kandydatka na premiera partii Polityka Może Być Inna Bernadett Szel apelowała zaś na konferencji prasowej w Budapeszcie o wspólny wysiłek w celu przywrócenia państwa prawa, bo Węgry nie mogą być „w stanie nieliberalnym, autokratycznym i półdyktatorskim”.
Przed wyborami partie opozycyjne podejmowały próby porozumienia się, by w jednomandatowych okręgach wyborczych wystawić jednego kandydata opozycyjnego przeciw kandydatowi Fideszu, jednak przyniosły one niewielki skutek.
Narodowa Komisja Wyborcza (NVB) powiadomiła, że w sobotę – w ostatnim dniu, kiedy było to możliwe - zrezygnowało z kandydowania osiem osób. W sumie z rywalizacji wycofało się 195 kandydatów i ich liczba zmniejszyła się do 1547.