Ustawa o obronie ojczyzny. Politycy zgodni
Rządowy projekt ustawy o obronie ojczyzny został skierowany do dalszych prac w komisji obrony. Wcześniej Sejm przeprowadził pierwsze czytanie projektu.
Podczas debaty szef MON Mariusz Błaszczak odpowiadając na pytania posłów powiedział, że dzięki tej ustawie zostanie zbudowany fundament rozwoju polskich sił zbrojnych, a realizacja jej założeń zagwarantuje bezpieczeństwo naszej ojczyźnie. "Przedstawiliśmy projekt ustawy, który mechanizm finansowy wzmacnia, który pozwoli nam w krótkim czasie osiągnąć to, żeby Wojsko Polskie było liczniejsze i żeby było wyposażone w nowoczesny sprzęt" - dodał.
O projekcie ustawy dyskutowano w wieczornym programie "W Punkt" na antenie Telewizji Republika. Goście redaktor Katarzyny Gójskiej byli wyjątkowo zgodni.
- Sądząc po debacie w Sejmie, wszyscy powiedzieli, że to jest potrzebne i będą popierać. Zobaczymy, jak to będzie wyglądać podczas prac komisji. Na podstawie nawet jakiejś jednej nawet bardzo ważnej ustawy może nastąpić jakieś połączenie. Jak byliśmy na manifestacji pod ambasadą Ukrainy czy Rosji, to tam były takie wypowiedzi, że się zastanawiałem, czy protestują przeciwko Rosji czy przeciwko rządowi. Podziały zostaną, ale mam nadzieję, że przy tej ustawie będzie względna zgoda
- powiedział Marek Suski z Prawa i Sprawiedliwości.
Poseł PSL-Koalicji Polskiej Paweł Bejda podkreślił z kolei, że praca w komisjach "będzie przebiegać w trybie pilnym".
- Tempo jest bardzo szybkie, ale jest merytoryczna praca. Zobaczymy, na ile rządzący będą chcieli wsłuchać się na poprawki opozycji. My jako Koalicja Polska złożyliśmy dwie poprawki. Pierwsza poprawka to taka, aby przynajmniej 50 proc. środków na zbrojenia pozostawały w polskich zakładach zbrojeniowych, a druga, że te 3 proc. PKB na fundusz związany z obroną narodową: nie czekajmy, zróbmy to od już, od 2022 r. Jesteśmy skłonni zrobić przesunięcia w budżecie
- podkreślił.
Putin przetestował Polskę, zaatakował Ukrainę
Trwa wojna na Ukrainie, która została zaatakowana przez Rosję. Walki toczą się w wielu miastach, a Rosja stawia na wyniszczenie, strzelając bombami nawet do osiedli mieszkalnych czy szkół, zadając niewyobrażalne cierpienie ludności cywilnej. Putin, nie radząc sobie z armią ukraińską, zaczął bombardować zwykłych ludzi.
W ocenie rozmówców redaktor Katarzyny Gójskiej, wstępem do tego, co dzieje się obecnie była zaplanowana operacja hybrydowa, jaka toczyła się na granicy polsko-białoruskiej. Wówczas tysiące nielegalnych migrantów próbowało przedzierać się przez granicę, przy pomocy białoruskich i rosyjskich służb.
- Sytuacja była od początku rozpoznana, że to była przykrywka, element wojny hybrydowej, współpraca między Rosją a Białorusią
- powiedział Marek Suski.
- Poparliśmy zaporę na granicy polsko-białoruskiej, bo wiedzieliśmy, że to czas szantażu Putina na przywódcę białoruskiego. To była przygrywka przed tymi działaniami. To nie jest teoria spiskowa, tylko rzeczywistość, która się odbywała na naszych oczach. Putin za pomocą Białorusi testował nas, na ile może sobie pozwolić
- dodał poseł Paweł Bejda z PSL-Koalicji Polskiej.