Rząd w Berlinie wydalił w sobotę około 50 pracowników rosyjskiej ambasady, którzy prowadzili działalność szpiegowską w RFN - poinformował w niedzielę portal dziennika „Frankfurter Allgemeine Zeitung”, cytując źródła rządowe. Rosyjski MSZ przekazał w sobotę, że w reakcji na "masowe" wydalenie rosyjskiego personelu podjął decyzję o wyrzuceniu 34 niemieckich dyplomatów.
Wydalenie Rosjan to odpowiedź Berlina na aktywną działalność szpiegowską Federacji Rosyjskiej w RFN - pisze "FAZ", porównując dynamikę działań rosyjskiego wywiadu w Niemczech do czasów zimnej wojny.
Jak zaznacza gazeta, na początku 2023 roku w ambasadzie rosyjskiej w Berlinie akredytowanych było około 540 dyplomatów.
Według szacunków niemieckiego Urzędu Ochrony Konstytucji jedna trzecia z nich to w rzeczywistości pracownicy służb specjalnych, co oznaczałoby, że w stolicy Niemiec pracowało 180 agentów Kremla.
Jak przypomina niemiecki dziennik, jeśli funkcjonariusze rosyjskich służb są akredytowani jako dyplomaci, to korzystają z immunitetu, a więc nie mogą być ścigani za działalność szpiegowską w Niemczech.
Moskiewskie MSZ zareagowało na fakt wyrzucenia dyplomatów oburzeniem, a rzeczniczka resortu Maria Zacharowa mówiła o nowych "wrogich aktach" wobec Rosji.
W sobotę rano do Berlina przyleciał rosyjski samolot rządowy Ił-96-300 ze specjalnym pozwoleniem na transport wydalonych pracowników rosyjskiej placówki. Niemieckie media zauważyły, że lądowanie rosyjskiej maszyny w Berlinie wywołało konsternację w mediach społecznościowych. Wynikało to z faktu, że przestrzeń powietrzna Unii Europejskiej i wszystkie lotniska w UE zostały zamknięte dla rosyjskich linii lotniczych w lutym 2022 roku, po inwazji Kremla na Ukrainę. Po południu samolot wylądował z powrotem w stolicy Rosji.