Czołgi przeciwko bezbronnym staruszkom, kobietom i dzieciom. Brutalne zachowania funkcjonariuszy pilnujących polsko-białoruskiej granicy. Skrajna agresja i bicie imigrantów oraz wypychanie ich za druty kolczaste – taki obraz wyłania się z książki „Polskie i litewskie zbrodnie na uchodźcach”. To nowa broń, której białoruska propaganda zdecydowała się użyć w ramach działań hybrydowych przeciwko Polsce i krajom bałtyckim. O kulisach powstawania tego „dzieła” pisał białoruski opozycyjny dziennikarz Tadeusz Giczan, zwracając uwagę, że napisanie, przygotowanie do druku oraz publikacja książki zajęło zaledwie dwa tygodnie – tempo iście ekspresowe. Wystarczy rzut oka na treści oraz autorów, aby pozbawić się wszelkich złudzeń co do charakteru całej publikacji. Mamy do czynienia z klasycznym wręcz przykładem kampanii dezinformacji.
W Mińsku zaprezentowano dziś książkę „Polskie i litewskie zbrodnie na uchodźcach”. Jej opracowanie i opublikowanie zajęło władzom białoruskim dosłownie dwa tygodnie.
- informuje Giczan.
A book "Polish and Lithuanian crimes against refugees" was presented today in Minsk. It took the Belarusian authorities literally two weeks to compile and publish it. For those wondering what's inside, there's a web version available: https://t.co/QsiU6QK4pb pic.twitter.com/7oU2pWFPki
— Tadeusz Giczan (@TadeuszGiczan) December 2, 2021
Jeśli chodzi o treść książki, zaskoczenia raczej nie będzie. Białoruska propaganda wciska teorię, zgodnie z którą „na granicy Unii Europejskiej, na wschodnich granicach Polski i Litwy nagromadziły się tysiące uchodźców, w tym osoby starsze, kobiety i dzieci”. Autorzy natychmiast przechodzą do straszenia i wyliczają, że przeciwko imigrantom zostali skierowani „funkcjonariusze straży granicznej, policjanci, jednostki wojskowe armii i jednostki specjalne”. Pojawia się też wzmianka o skierowaniu na granicę transporterów opancerzonych, helikopterów, a nawet czołgów, a przeciwko imigrantom używane są armatki wodne i gaz. To jeszcze nie wszystko. Możemy bowiem przeczytać jeszcze kłamstwa o rzekomym biciu oraz wypychaniu imigrantów za druty kolczaste z powrotem na terytorium Białorusi.
Sporo miejsca poświęcono kwestii polskiej historii. Problem polega na tym, że tezy stawiane w książce z historią mają niewiele wspólnego - są raczej zbitką skandalicznych kłamstw, których weryfikacja nie powinna sprawić nikomu większych trudności. Całość publikacji opracowano punkt po punkcie zgodnie z wykładnią klasycznego mechanizmu dezinformacji.
Dezinformacja to zamierzone wprowadzanie w błąd. Przekazywanie opinii publicznej lub przeciwnikowi całkowicie fałszywych lub odpowiednio zmanipulowanych informacji. Sporo do myślenia daje fakt, że angielskie słowo disinformation jest bezpośrednim tłumaczeniem rosyjskiego terminu dezinformatsiya (дезинформация) wywodzącego się wprost z nazwy jednego z departamentów KGB odpowiadającego za tzw. czarną propagandę̨.
Teorią dezinformacji przez lata zajmował się były major KGB, a następnie współpracujący z CIA Anatolij Golicyn. Alarmował on opinię publiczną o realnych zagrożeniach związanych z wdrożeniem zakrojonych na szeroką skalę planów Kremla dotyczących strategii dezinformacji. Wśród głównych założeń kampanii dezinformacji jest rozpowszechnianie zmanipulowanych informacji lub fake newsów w celu wywierania wpływu na opinię publiczną, a co najważniejsze, w celu doprowadzenia w konsekwencji tych działań do skłonienia społeczeństwa lub jego części do konkretnych zachowań́ wpisujących się w strategię agresora.
Wszystkie wymienione wyżej elementy dezinformacyjnego kanonu znajdziemy w białoruskiej publikacji szkalującej Polskę i Litwę.
„Niestety w historii państwa polskiego nie brakuje przykładów takiego nieludzkiego stosunku do ludzi, którzy znajdują się w trudnej sytuacji i potrzebują pomocy. To właśnie zrobili podwładni Piłsudskiego z jeńcami Armii Czerwonej. Byli bici, głodzeni i nie udzielano im pomocy medycznej. Polacy nie pozwolili żydowskim uchodźcom przekroczyć granicy w przededniu II wojny światowej. W rezultacie w nazistowskich obozach koncentracyjnych zginęły tysiące ludzi. Wszystkie te zbrodnie nie zostały w odpowiednim czasie ocenione. A bezkarna, zapomniana zbrodnia może się powtórzyć. I tak się stało. Nic dziwnego, że fakty okrutnego traktowania uchodźców, o których będzie mowa w tej książce, miały miejsce na Litwie i w Polsce. Wynika to z faktu, że w tych krajach powstał reżim tzw. „miękkiego totalitaryzmu”, czyli takiego, w którym państwo realizuje jedną linię ideologiczną, zmuszając wszystkich współobywateli do jej posłuszeństwa. W sercu tej linii, zarówno w jednym, jak iw drugim przypadku, leży, by tak rzec, bardzo specyficzne rozumienie historii”.
- napisał w przedmowie Vadim Gigin, jeden z czołowych białoruskich propagandystów.
Warto zwrócić uwagę, że Vadim Gigin, już w 2011 roku został objęty unijnymi sankcjami obejmującymi zakaz wjazdu na terytorium UE oraz zamrożenie aktywów finansowych. Rada UE określiła Gigina jako „jednego z najbardziej wpływowych członków państwowej machiny propagandowej w białoruskich mediach”. To, że firmuje on książkę swoim nazwiskiem nie jest zatem bez znaczenia i nie pozostawia złudzeń, co do charakteru całego przedsięwzięcia.
Główną tezą białoruskiej publikacji jest przekonanie czytelnika o rzekomym wzroście nacjonalizmu i ksenofobii w Polsce i na Litwie. Dalej Gigin idzie w swoich insynuacjach jeszcze dalej i oskarża Polskę i Litwę o zbrodnie przeciwko ludzkości.
„Nie ma wątpliwości, że mamy do czynienia ze zbrodniami przeciwko państwu, zbrodniami przeciwko ludzkości. Nie przebijajmy się teraz obszernymi cytatami z międzynarodowych aktów prawnych. To zadanie dla profesjonalnych prawników. Wystarczy ponownie przeczytać zeznania samych uchodźców, dziennikarzy, którzy pracowali na miejscu. Łzy nie mogą pomóc, ale dobrze z tych linii”.
- napisał Gigin.
Opisując kulisy powstania publikacji, czołowy propagandysta Łukaszenki wyjaśnia:
„Pomysł, aby zebrać wszystkie te fakty i opublikować je jako osobną książkę, zrodził się latem, kiedy kryzys na granicy litewskiej był w pełnym rozkwicie. Stopniowo Białoruski Związek Dziennikarzy, korespondentów, reporterów i blogerów, przyłączył się do inicjatywy Białoruskiego Towarzystwa Wiedzy. Czytaj, analizuj, wyciągaj wnioski, wczuwaj się, żądaj prawdy i sprawiedliwości”.
- napisał w przedmowie do książki „Polskie i litewskie zbrodnie na uchodźcach” Vadim Gigin – twarz białoruskiej machiny propagandowej.
Internauci komentujący informację Tadeusza Giczana o publikacji propagandowej książki sugerują, że własne egzemplarze powinni otrzymać koczujący na granicy polsko-białoruskiej imigranci. Po lekturze tego „dzieła” z pewnością zechcą pozostać na Białorusi.
Tłumaczenie tejże książki co wieczór o 19 w TVN. Ta sama retoryka i te same zdjęcia.
— Tomash (@Tomashnow) December 2, 2021
Jeden z użytkowników Twittera zwraca natomiast uwagę, że w czasach sowieckich ZSRS miał serię książek „Империализм: хроника преступлений” (Imperializm: Kronika zbrodni). Białoruską publikację określa jako nową książkę z tej serii.
Wow in Soviet times USSR had a book series Империализм: хроника преступлений (Imperialism: A Chronicle of Crimes).
— Driks (@drikssdrikss) December 2, 2021
Could simply create a new book in this series? pic.twitter.com/9SVvS3CYUv