Sprawdź gdzie kupisz Gazetę Polską oraz Gazetę Polską Codziennie Lista miejsc »

Na granicy czołgi przeciw imigrantom? Brednie propagandysty Łukaszenki. Nawet książkę już wydali

Czołgi przeciwko bezbronnym staruszkom, kobietom i dzieciom. Brutalne zachowania funkcjonariuszy pilnujących polsko-białoruskiej granicy. Skrajna agresja i bicie imigrantów oraz wypychanie ich za druty kolczaste – taki obraz wyłania się z książki „Polskie i litewskie zbrodnie na uchodźcach”. To nowa broń, której białoruska propaganda zdecydowała się użyć w ramach działań hybrydowych przeciwko Polsce i krajom bałtyckim. O kulisach powstawania tego „dzieła” pisał białoruski opozycyjny dziennikarz Tadeusz Giczan, zwracając uwagę, że napisanie, przygotowanie do druku oraz publikacja książki zajęło zaledwie dwa tygodnie – tempo iście ekspresowe. Wystarczy rzut oka na treści oraz autorów, aby pozbawić się wszelkich złudzeń co do charakteru całej publikacji. Mamy do czynienia z klasycznym wręcz przykładem kampanii dezinformacji.

twitter.com/TadeuszGiczan

W Mińsku zaprezentowano dziś książkę „Polskie i litewskie zbrodnie na uchodźcach”. Jej opracowanie i opublikowanie zajęło władzom białoruskim dosłownie dwa tygodnie.
- informuje Giczan.

Jeśli chodzi o treść książki, zaskoczenia raczej nie będzie. Białoruska propaganda wciska teorię, zgodnie z którą „na granicy Unii Europejskiej, na wschodnich granicach Polski i Litwy nagromadziły się tysiące uchodźców, w tym osoby starsze, kobiety i dzieci”. Autorzy natychmiast przechodzą do straszenia i wyliczają, że przeciwko imigrantom zostali skierowani „funkcjonariusze straży granicznej, policjanci, jednostki wojskowe armii i jednostki specjalne”. Pojawia się też wzmianka o skierowaniu na granicę transporterów opancerzonych, helikopterów, a nawet czołgów, a przeciwko imigrantom używane są armatki wodne i gaz. To jeszcze nie wszystko. Możemy bowiem przeczytać jeszcze kłamstwa o rzekomym biciu oraz wypychaniu imigrantów za druty kolczaste z powrotem na terytorium Białorusi.

Podręcznik dezinformacji

Sporo miejsca poświęcono kwestii polskiej historii. Problem polega na tym, że tezy stawiane w książce z historią mają niewiele wspólnego - są raczej zbitką skandalicznych kłamstw, których weryfikacja nie powinna sprawić nikomu większych trudności. Całość publikacji opracowano punkt po punkcie zgodnie z wykładnią klasycznego mechanizmu dezinformacji.

Dezinformacja to zamierzone wprowadzanie w błąd. Przekazywanie opinii publicznej lub przeciwnikowi całkowicie fałszywych lub odpowiednio zmanipulowanych informacji. Sporo do myślenia daje fakt, że angielskie słowo disinformation jest bezpośrednim tłumaczeniem rosyjskiego terminu dezinformatsiya (дезинформация) wywodzącego się wprost z nazwy jednego z departamentów KGB odpowiadającego za tzw. czarną propagandę̨. 

Teorią dezinformacji przez lata zajmował się były major KGB, a następnie współpracujący z CIA Anatolij Golicyn. Alarmował on opinię publiczną o realnych zagrożeniach związanych z wdrożeniem zakrojonych na szeroką skalę planów Kremla dotyczących strategii dezinformacji. Wśród głównych założeń kampanii dezinformacji jest rozpowszechnianie zmanipulowanych informacji lub fake newsów w celu wywierania wpływu na opinię publiczną, a co najważniejsze, w celu doprowadzenia w konsekwencji tych działań do skłonienia społeczeństwa lub jego części do konkretnych zachowań́ wpisujących się w strategię agresora.

Wszystkie wymienione wyżej elementy dezinformacyjnego kanonu znajdziemy w białoruskiej publikacji szkalującej Polskę i Litwę.

„Niestety w historii państwa polskiego nie brakuje przykładów takiego nieludzkiego stosunku do ludzi, którzy znajdują się w trudnej sytuacji i potrzebują pomocy. To właśnie zrobili podwładni Piłsudskiego z jeńcami Armii Czerwonej. Byli bici, głodzeni i nie udzielano im pomocy medycznej. Polacy nie pozwolili żydowskim uchodźcom przekroczyć granicy w przededniu II wojny światowej. W rezultacie w nazistowskich obozach koncentracyjnych zginęły tysiące ludzi. Wszystkie te zbrodnie nie zostały w odpowiednim czasie ocenione. A bezkarna, zapomniana zbrodnia może się powtórzyć. I tak się stało. Nic dziwnego, że fakty okrutnego traktowania uchodźców, o których będzie mowa w tej książce, miały miejsce na Litwie i w Polsce. Wynika to z faktu, że w tych krajach powstał reżim tzw. „miękkiego totalitaryzmu”, czyli takiego, w którym państwo realizuje jedną linię ideologiczną, zmuszając wszystkich współobywateli do jej posłuszeństwa. W sercu tej linii, zarówno w jednym, jak iw drugim przypadku, leży, by tak rzec, bardzo specyficzne rozumienie historii”.
- napisał w przedmowie Vadim Gigin, jeden z czołowych białoruskich propagandystów.

Warto zwrócić uwagę, że Vadim Gigin, już w 2011 roku został objęty unijnymi sankcjami obejmującymi zakaz wjazdu na terytorium UE oraz zamrożenie aktywów finansowych. Rada UE określiła Gigina jako „jednego z najbardziej wpływowych członków państwowej machiny propagandowej w białoruskich mediach”. To, że firmuje on książkę swoim nazwiskiem nie jest zatem bez znaczenia i nie pozostawia złudzeń, co do charakteru całego przedsięwzięcia.

Stek kłamstw rodem z czasów sowieckich

Główną tezą białoruskiej publikacji jest przekonanie czytelnika o rzekomym wzroście nacjonalizmu i ksenofobii w Polsce i na Litwie. Dalej Gigin idzie w swoich insynuacjach jeszcze dalej i oskarża Polskę i Litwę o zbrodnie przeciwko ludzkości. 

„Nie ma wątpliwości, że mamy do czynienia ze zbrodniami przeciwko państwu, zbrodniami przeciwko ludzkości. Nie przebijajmy się teraz obszernymi cytatami z międzynarodowych aktów prawnych. To zadanie dla profesjonalnych prawników. Wystarczy ponownie przeczytać zeznania samych uchodźców, dziennikarzy, którzy pracowali na miejscu. Łzy nie mogą pomóc, ale dobrze z tych linii”.
- napisał Gigin.

Opisując kulisy powstania publikacji, czołowy propagandysta Łukaszenki wyjaśnia:

„Pomysł, aby zebrać wszystkie te fakty i opublikować je jako osobną książkę, zrodził się latem, kiedy kryzys na granicy litewskiej był w pełnym rozkwicie. Stopniowo Białoruski Związek Dziennikarzy, korespondentów, reporterów i blogerów, przyłączył się do inicjatywy Białoruskiego Towarzystwa Wiedzy. Czytaj, analizuj, wyciągaj wnioski, wczuwaj się, żądaj prawdy i sprawiedliwości”.
- napisał w przedmowie do książki „Polskie i litewskie zbrodnie na uchodźcach” Vadim Gigin – twarz białoruskiej machiny propagandowej.

Internauci komentujący informację Tadeusza Giczana o publikacji propagandowej książki sugerują, że własne egzemplarze powinni otrzymać koczujący na granicy polsko-białoruskiej imigranci. Po lekturze tego „dzieła” z pewnością zechcą pozostać na Białorusi.

Jeden z użytkowników Twittera zwraca natomiast uwagę, że w czasach sowieckich ZSRS miał serię książek „Империализм: хроника преступлений” (Imperializm: Kronika zbrodni). Białoruską publikację określa jako nową książkę z tej serii.

 



Źródło: niezalezna.pl

Piotr Łukawski