Niecałe dwa tygodnie temu prezydent USA Joe Biden zapewniał, że przejęcie Kabulu przez talibów i powtórka scen z Sajgonu są „wysoce nieprawdopodobne”. Dziś, w obliczu „blitzkriegu” w wykonaniu talibów (jak nazywają trwające obecnie walki w Afganistanie komentatorzy) wiele państw zachodnich, w tym USA, zdecydowało się na ewakuację swego personelu z placówek dyplomatycznych w tym kraju. Amerykańska prasa nie zostawia na prezydencie Bidenie suchej nitki.
Amerykańska prasa wskazuje m.in. na podobieństwa między pospieszną ewakuacją dyplomatów z Kabulu a chaotycznym opuszczeniem Sajgonu przez wojska USA po wojnie w Wietnamie. Wielu stawia zasadnicze pytanie: co Stany Zjednoczone osiągnęły przez ostatnie 20 lat i dlaczego demokratyczna misja wojsk USA kończy się powrotem chaosu i przemocy?
- Dla prezydenta (USA Joe) Bidena, który liczył na uporządkowane wycofanie się USA z Afganistanu, chaos w Kabulu niesie echa upadku Sajgonu w 1975 roku - dokładnie tego, czego chciał uniknąć"
- napisał znany publicysta i dziennikarz "Washington Post" David Ignatius. Opisał w ten sposób konsekwencje ostatnich dni w Afganistanie, gdzie talibowie błyskawicznie zajmowali nowe tereny, w tym dwa z trzech największych miast kraju, i zagrażają Kabulowi.
W reakcji na te wydarzenia Pentagon ogłosił, że mimo niemal kompletnego procesu wycofania wojsk amerykańskich z Afganistanu tymczasowo wyśle do tego kraju 3 tys. żołnierzy, by ewakuować większość pracowników ambasady USA w Kabulu.
Również "New York Times" wskazuje na porównania z Wietnamem w 1975 r., kiedy wobec szybkiej ofensywy komunistów z Północy amerykańscy i wietnamscy pracownicy ambasady musieli być pospiesznie ewakuowani z dachu budynku za pomocą śmigłowców. - Kilka osób (w Departamencie Stanu USA – red.) posępnie wskrzesiło porównanie, którego wszyscy chcieli uniknąć: upadku Sajgonu" - pisze dziennik.
Również na łamach nowojorskiej gazety ekspert think tanku American Enterprise Institute Frederick Kagan ocenił, że za "katastrofalny" sposób wycofania wojsk z Afganistanu odpowiada Biden.
- Sposób, w jaki ogłosił ostateczne wycofanie amerykańskich wojsk - na początku sezonu walk, według szybkiego harmonogramu i bez adekwatnej koordynacji z władzami Afganistanu, po części wepchnęło nas w obecną sytuację
- przekonuje Kagan.
- Odpowiedzialne wycofanie wymagało więcej czasu i lepszego przygotowania. Historia zapamięta Bidena, rzekomego mistrza polityki zagranicznej, jako kogoś, kto zawiódł w tym najbardziej kluczowym zadaniu - ocenił komentator.
Redakcja konserwatywnego dziennika "Wall Street Journal" jest jeszcze bardziej krytyczna. - Źle zaplanowany, wykonywany na złamanie karku odwrót z Afganistanu staje się strategiczną klęską i moralną katastrofą - napisał dziennik.
Krytykuje m.in. ramy czasowe operacji, błędy takie jak zbyt szybkie wycofanie lotnictwa i cywilnych pracowników zajmujących się m.in. naprawami, a także dążenie do operacji mimo jasnych ostrzeżeń ze strony służb. "WSJ" wskazuje, że część winy za ten stan rzeczy ponosi również poprzednik Bidena, który zawarł z talibami umowę dotyczącą warunków wyjścia z kraju.
Z kolei komentator „Financial Times” ds. zagranicznych Gideon Rachman podkreśla, że sytuacja w Afganistanie, „która jest pochodną decyzji Joe Bidena o wycofaniu wojsk z tego kraju, podważa wiarygodność jego polityki zagranicznej”.
Po błyskawicznej ofensywie talibów Bidenowi trudno będzie teraz przekonywać do swego głównego hasła polityki zagranicznej - "Ameryka wróciła" (America is back) - ocenia Rachman.
Ekspert przypomina, że to były prezydent Donald Trump rozpoczął wycofywanie amerykańskich wojsk z Afganistanu i rozpoczął rozmowy pokojowe z talibami, „ale zamiast podjąć odwrotną decyzję Biden przyspieszył wycofywanie sił" - przypomina komentator.
- Rezultaty są przerażające, talibowie zajmują miasto za miastem, a upadek rządu wydaje się nieunikniony" - pisze Rachman.