Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Świat

Jak Merkel otworzyła Putinowi drogę do wojny. Grochmalski o destrukcyjnej osi Berlin–Moskwa

Niemal w tym samym czasie Putin i Merkel dokonali informacyjnego ataku na Polskę. Oba wydarzenia odbiły się szerokim echem w świecie. Tych dwoje polityków przez lata budowało geopolityczną oś między Berlinem a Moskwą. Trudno więc uznać to za przypadek. Aleksandr Dugin, wpływowy geostrateg Kremla, twierdzi, iż maksymalne osłabienie Polski jest fundamentem stosunków rosyjsko-niemieckich.

Najpierw, w czwartek, 2 października, Putin występując na Forum Wałdajskim, wiele uwagi poświęcił Polsce. Komentując wypowiedź prezydenta Nawrockiego, który żartobliwie stwierdził, że w Belwederze „rozmawia” z duchem Piłsudskiego, zaatakował postać współtwórcy II RP. 

Atak propagandowy Putina

Jeden z najważniejszych ojców założycieli odrodzonej Rzeczypospolitej, który w Bitwie Warszawskiej pokonał sowieckie imperium, został przedstawiony z perspektywy rosyjskiej wojny dezinformacyjnej. Putin stwierdził, że „Piłsudski był wrogo nastawiony do Rosji. I wydaje mi się, że pod jego przywództwem i kierując się jego ideami, Polska popełniła wiele błędów przed II wojną światową. W końcu Niemcy zaproponowali im pokojowe rozwiązanie kwestii Gdańska i korytarza gdańskiego. Ówczesne polskie władze kategorycznie odmówiły i ostatecznie Polska padła pierwszą ofiarą nazistowskiej agresji”. A więc to opór Polski wobec hitlerowskich żądań miał być przyczyną wybuchu II wojny światowej, a nie pakt Ribbentrop–Mołotow, którego konsekwencją była wspólna okupacja do 1941 roku Polski przez Rosję i Niemcy, a także skoordynowane mordowanie w tym czasie polskich elit.

Dodatkowo szokujący jest głębszy kontekst owej propagandowej akcji Putina. Prezydent Nawrocki jest bowiem jedynym przywódcą państw NATO, który jest oficjalnie ścigany przez Rosję. Trafił „na listę” jeszcze jako prezes Instytutu Pamięci Narodowej, obok Agnieszki Romaszewskiej-Guzy, byłej dyrektor telewizji Biełsat, brutalnie potraktowanej przez rząd 13 grudnia, czy Piotra Hofmańskiego, byłego prezesa Międzynarodowego Trybunału Karnego.

Generał Andrzej Kowalski, wiceszef BBN, były szef kontrwywiadu oraz wywiadu wojskowego, w rozmowie na antenie Radia WNET zaznaczył, że „rosyjskie służby specjalne od lat ćwiczą plany likwidacji osób najistotniejszych dla systemu obronnego państwa, które może zostać zaatakowane.

Na pewno pan prezydent i w ogóle duża część polskiego establishmentu jest w tej chwili na listach do likwidacji, którymi dysponuje Specnaz”. Ale propagandową prowokację Putina poprzedziło inne szokujące wydarzenie. Nagle, 30 września, we wtorek, polska policja zatrzymała w Pruszkowie Wołodymyra Z., którego Niemcy oskarżają o współudział w wysadzeniu największego dzieła Merkel i Putina – gazociągu Nord Stream. W momencie gdy został skuty i przewieziony do aresztu, na Ukrainie nadal toczy się wojna, a rosyjskie drony dokonują działań dywersyjnych w wielu państwach NATO. To kuriozum, że Niemcy takim działaniem otwarcie wspierają brutalnego agresora. Ale szaleństwem jest, że polskie służby godzą się na wykonywanie brudnej roboty dla Berlina. Działania służb podległych Marcinowi Kierwińskiemu musiały być zaakceptowane przez Tuska.

Atak propagandowy Merkel

W piątek, 3 października, nastąpiło kolejne propagandowe uderzenie – tym razem ze strony byłej kanclerz Niemiec. Merkel zasugerowała w swoim pokrętnym stylu, że fakt, iż ​​państwa nadbałtyckie i Polska odmówiły jej i francuskiemu przywódcy Emmanuelowi Macronowi zgody na ich bezpośrednie rozmowy z Putinem, wywołał inwazję Rosji na Ukrainę. Była to prawdziwa bomba atomowa niemieckiej dezinformacji. Robert Mazurek w Kanale Zero w komentarzu do tego propagandowego show stwierdził:

„Gdyby nie Polska, to być może nie doszłoby  do wojny na Ukrainie – sugeruje Angela Merkel. Była kanclerz Niemiec mówi, że przecież Europa chciała się z Rosją jakoś dogadać. Ani polski premier, ani polski minister spraw zagranicznych nie protestują na te zdumiewające słowa byłej pani kanclerz. Zamiast tego polskie władze zastanawiają się, jak wydać Niemcom człowieka, który wysadził Nord Stream 2. Generalnie wywiad Angeli Merkel dla węgierskiego portalu Partizan to coś niesamowitego. Otóż była niemiecka kanclerz sugeruje – podkreślam: sugeruje, nie mówi tego wprost – że gdyby nie postawa Polski, to być może nie byłoby wojny na Ukrainie”. 

Dzień po ataku Merkel, do wojny informacyjnej z Polską dołączył Klaus Bachmann artykułem w „Berliner Zeitung”, w którym domaga się od Tuska zamachu na Narodowy Bank Polski. Wszystko rzekomo w celu ratowania Polski przed katastrofą finansową. Bo, jak stwierdza otwarcie: – Tam leży 260 mld dolarów”, owa złota rezerwa, dzięki której jeszcze nie utoneliśmy mimo szaleńczego tempa, z jakim ekipa 13 grudnia zadłuża Polskę. Człowiek nazywany „niemieckim łącznikiem Tuska”, który w jego najbliższym otoczeniu odgrywał istotną rolę już na początku lat 90. ubiegłego wieku, sugeruje, żeby Tusk zrobił skok na te gigantyczne pieniądze i roztrwonił je tak, jak zrobił to podczas pierwszej swojej kadencji. Ta kasa ma uratować jego władzę kosztem spektakularnej katastrofy finansowej. Owe 260 mld w złocie to 15 proc. reparacji, jakie Niemcy powinny wypłacić Polsce za II wojnę światową.

Jak zauważył prof. Ryszard Legutko w rozmowie z „Gazetą Polską Codziennie”:

 „Bachmann nawołuje do twardej dyktatury w Polsce. To jest sygnał dla Tuska: śmielej, towarzyszu, śmielej!”. 

Po tym szaleństwie wojny informacyjnej ze strony Niemiec i Rosji, nagle w niedzielę, 5 października, minister obrony Niemiec Boris Pistorius, w rozmowie z gazetą „Handelsblatt”, stwierdził, że nie można wpaść w „pułapkę eskalacyjną Putina”. Dlatego domagał się powściągliwości w reagowaniu na rajdy rosyjskich samolotów wobec państw NATO – a więc Berlin chce, aby nie zestrzeliwać maszyn wroga. Znów Niemcy rzucają koło ratunkowe Putinowi. Merkel znalazła wielkie uznanie w Moskwie za skandaliczne sugerowanie, że to nie jej polityka, ale opór Polski i krajów bałtyckich doprowadził do wybuchu wojny. Rzecznik Putina Dmitrij Pieskow zapytany przez dziennikarzy o komentarz do słów byłej kanclerz Niemiec, stwierdził, że „Bruksela jest zakładnikiem agresywnej polityki, jaką państwa bałtyckie i Polska prowadzą wobec Rosji w wielu kwestiach dotyczących polityki zagranicznej. Widać to gołym okiem. Dlatego można uwierzyć, że pani Merkel ma w tej kwestii rację”.

Cały świat grzmi, a Tusk siedzi cicho

Ta cisza Tuska była szokująca. Mijały kolejne godziny, w obiegu medialnym pojawiły się setki komentarzy polityków dotyczące skandalicznych słów Merkel, a ekipa 13 grudnia nabrała wody w usta. 6 października zareagował lider największej opozycyjnej partii, Jarosław Kaczyński:

„Polityczna Mutti i promotorka kariery Tuska oskarża Polskę i kraje bałtyckie, że przyczyniły się do wojny na Ukrainie, bo nie dążyły do ocieplenia relacji z Rosją. Kuriozalna argumentacja, kłamliwie przypisująca odpowiedzialność za wojnę tym, którzy przestrzegali przed imperialnymi zapędami Putina. Szkoda, że nawet po upływie czasu była kanclerz nie potrafi przyznać, że wojna na Ukrainie jest prowadzona m.in. za niemieckie pieniądze, które trafiały do Moskwy gazociągami Nord Stream. Czy Tusk zdecyduje się sprostować swoją polityczną przyjaciółkę?”. 

Gdy fala komentarzy przewaliła się już przez świat, w końcu zareagował Tusk, który stwierdził: „Jedynymi osobami, które powinny milczeć w kwestii Nord Stream 2, to są osoby, które go zbudowały. Problemem nie jest to, że gazociąg został wysadzony, ale że został zbudowany przeciw żywotnym interesom Europy. (…) Każdy, kto w Polsce sugeruje, że były jakieś rządy, które były za budową Nord Stream 2, kłamie i szkodzi bardzo polskiej reputacji. Niezależnie od tego, kto rządził w Polsce: od początku tłumaczyliśmy i oponowaliśmy przeciw budowie Nord Stream 2. Polska była tu bardzo jednolita w swojej opinii i bardzo konsekwentna”. Nazwisko Merkel nie pada, za to aż roi się od kłamstw. Nie było w Europie polityka bardziej uległego kanclerz Niemiec od Tuska. Był jej osobistą kreacją. Gdy został, dzięki jej zakulisowej grze, przewodniczącym Rady Europejskiej, z każdą sprawą jeździł do Berlina po instrukcje od Merkel. A Nord Stream był dla niej najważniejszą kwestią, fundamentem geostrategicznej osi Belina i Moskwy.

Rolą Tuska było wzmacnianie owej więzi, służenie obu stronom i szerokie otwieranie drzwi. Realizował niemiecką i rosyjską rację stanu. Jakby zapomina, że oficjalny początek budowy gazociągu miał miejsce dwa dni po jego spotkaniu w Smoleńsku z Putinem 7 kwietnia 2010 roku, a dzień przed zamachem smoleńskim. Do dziś osobnego dochodzenia wymaga związek między Smoleńskiem a Nord Stream. Potem miał swój udział we wszystkich największych przekrętach, jakich dopuściła się Merkel – w łamaniu i zastraszaniu Grecji i jej premiera Aleksisa Tsiprasa, w wymuszaniu otwarcia zewnętrznych granic UE wobec fali uchodźców, czym złamała unijne prawo, w informacyjnej i finansowej wojnie prowadzonej przeciw Polsce. On sam w swojej grafomańskiej książce „Szczerze” naiwnie ukazuje sposób, w jaki Merkel rozgrywała go przeciw polskiemu rządowi. Pisze pod datą 19 sierpnia 2016 roku: „Kameralne spotkanie w Mesebergu, letniej rezydencji niemieckiego rządu. (…) Wychodzimy z Angelą na spacer po parku.(…) »Wybierasz się do Warszawy?« – pyta nagle. »Tak, jeśli się zgodzą, to spotkam się z Beatą [Szydło] jeszcze przed Bratysławą« – mówię. »Oni straszne rzeczy o tobie opowiadają, jest znacznie gorzej, niż myślałam. Jak to znoszą Gosia i dzieci?« – pyta. Nie chcę o tym rozmawiać, właściwie to mi wstyd, że Polska stała się tematem zbyt wielu rozmów”. Taka sama metoda rozgrywania Polaków, jaką Rosjanie zastosowali wobec Tuska, aby doprowadzić do rozdzielenia obchodów katyńskich w 2010 roku.

Jak Tusk pozwolił niemieckim służbom na grasowanie w Polsce

Tusk odniósł się również 7 października do skandalu z aresztowaniem Wołodymyra Z., który zdaniem Niemców miał uczestniczyć w wysadzeniu Nord Stream. Jak stwierdził: „To jest decyzja sądu oczywiście. Jak wiecie, jest europejski nakaz aresztowania wydany przez Niemcy i to jest decyzja polskiego sądu, jak dalej będzie wyglądała procedura”. Dlaczego jednak poszukiwany Ukrainiec został aresztowany właśnie teraz, skoro sprawa toczy się od roku? Tusk przekonywał, że to wina samego Wołodymyra Z.: „W związku z przyjazdem ponownym obywatela Ukrainy do Polski ta sprawa znowu wróciła na agendę, no i został zatrzymany, bo taka jest procedura związana z europejskim nakazem aresztowania, ale stanowisko polskiego rządu nic się nie zmieniło. Nie jest moją rolą wnikać, dlaczego obywatel Ukrainy zdecydował się znowu przyjechać do Polski mimo świadomości, że wystawiono europejski nakaz aresztowania”. Problem w tym, że adwokat Ukraińca, Tymoteusz Paprocki, twierdzi, że jest to nieprawda, „bo jego klient od trzech i pół roku jest na stałe związany z Polską, mieszka razem z rodziną, jego dzieci uczą się, prowadzi działalność gospodarczą i to jest jego centrum życiowe. Większość tego czasu (…) spędzał w Polsce”. Ujawniono też szokujące szczegóły. Okazuje się, że polski rząd zgodził się, aby w przeszukaniu lokalu Ukraińca wzięły udział niemieckie służby. Po przeszukaniu mieli wywieźć z Polski znalezione w mieszkaniu Ukraińca przedmioty, m.in. strój płetwonurka oraz wykorzystywany przez niego w celach zarobkowych sprzęt budowlany. Ta historia pokazuje, jak potężne wpływy w Polsce mają niemieckie służby.

Ale cała sprawa ma drugie dno. Jest przemyślaną próbą uderzenia w międzynarodową pozycję naszego państwa. Jest elementem gry toczonej przeciwko Polsce przez tę część niemieckich polityków i służb, które nadal, nieoficjalnie, utrzymują bliskie relacje z Rosją. August Hanning, szara eminencja wśród elit niemieckich i były wpływowy szef BND, w sierpniu 2024 roku, w wywiadzie dla „Die Welt” otwarcie oskarżył prezydentów Polski i Ukrainy, że stali za wysadzeniem gazociągu Nord Stream w 2022 roku. Hanning, który w latach 1998–2005 stał na czele BND i uchodzi za zaufanego człowieka byłego kanclerza Niemiec Schroedera, liczył, że wywoła gigantyczny międzynarodowy skandal. Hanning insynuował, że ukraiński zespół dywersyjny musiał otrzymać wsparcie logistyczne od polskich władz. Twierdził, że „takie decyzje nie są podejmowane na naszym szczeblu, to są decyzje podejmowane na najwyższym szczeblu politycznym i uważam, że pomiędzy prezydentem [Ukrainy] Zełenskim i prezydentem [Polski] Dudą było porozumienie w sprawie przeprowadzenia tego ataku”. Hanning odegrał kluczową rolę w początkach Nord Stream. Potężne BND pod jego kontrolą stworzyło ochronę wywiadowczą dla tego projektu, który miał być największym życiowym przedsięwzięciem kanclerza Schroedera. On też przyczynił się do rozbudowy niemieckiej agentury w Polsce. Gdy odszedł z BND, wdał się w brudne interesy korupcyjne. Jako członek rady nadzorczej łotewskiego PNB Banka był zamieszany w wielką aferę finansową i upadek tego banku. Dochodzenie prowadziła wobec niego łotewska policja. Hanning zwrócił się o pomoc w lutym 2022 roku do Olafa Scholza, aby załatwił jego sprawę w trakcie spotkania z premierem Łotwy. W tle były powiązania z jednym z rosyjskich miliarderów, Piotrem Kondraszewem, zaufanym człowiekiem Putina. Cała afera była zamiatana pod dywan, bo w radzie tego banku zasiadł też Anders Fogh Rasmussen, były sekretarz generalny NATO i były premier Danii. Hanning, a także BND nadal pracują na rzecz odbudowy relacji niemiecko-rosyjskich, a skorumpowany przez Putina kanclerz Schroeder wciąż jest nie do ruszenia.

Merkel zaprzedała się Putinowi

Linas Linkevicius, minister spraw zagranicznych Litwy od 2012 do 2020 roku, stwierdził, że Merkel „straciła okazję, żeby zachować milczenie”. W poście na Facebooku obecny ambasador w Szwecji stwierdził, że „istnieją pewne typy ludzi – a politycy też do nich należą – którzy nigdy się nie mylą”. Dodał, że sprzeciw Merkel wobec przyznania Gruzji i Ukrainie planu członkostwa w NATO w 2008 roku umożliwił Kremlowi agresję. Jak podkreślił: „Rosja czuła się swobodnie, zachowując się tak, jakby dostała pozwolenie na robienie wszystkiego, co chciała, na swoim własnym »podwórku«. To był jeden z wielu sygnałów ostrzegawczych, które Zachód po prostu zignorował. Odpowiedzialność kanclerz za te historyczne błędy nie zmniejszyła się ani trochę – zwłaszcza gdy lekkomyślnie i bez uzasadnienia obwinia tych, którzy przynajmniej próbowali powstrzymać te błędy. Wielu z tych, którzy to wszystko pamiętają, wciąż żyje”. A Gabrielius Landsbergis, który stał na czele litewskiego resortu spraw zagranicznych od 2020 do 2024 roku, opierając się na swoich doświadczeniach w kontaktach z byłą kanclerz Niemiec, przypomniał jej zachowanie, gdy Łukaszenka rozpoczął wojnę hybrydową, kierując tysiące migrantów do krajów bałtyckich i Polski. W tym czasie Litwa wnioskowała o większe dofinansowanie ze strony UE i sankcje wobec Białorusi.

Jednak Merkel oszukała ich i zdecydowała się na negocjacje bezpośrednio z Mińskiem za plecami Litwy: „Bez naszej wiedzy rozmawiała z Łukaszenką i z własnej inicjatywy zaczęła zawierać jakieś porozumienie. Pamiętam, iż mówiłem, że jeśli Litwa jest atakowana, to może najpierw należałoby skoordynować takie kontakty z nami? Ale najwyraźniej nie zrobiło to na niej żadnego wrażenia”. Według Landsbergisa Merkel znacznie przeceniła swój wpływ na Putina. „Strategia ustępstw nie zadziałała w 1938 roku i nie zadziała teraz”. 

Wszystko to wskazuje też na głębszy sens owego skandalu, jakiego dopuściła się Merkel. Ona nadal pozostaje pod specjalną ochroną prorosyjskiego lobby w Niemczech. Arndt Freytag von Loringhoven, syn ostatniego adiutanta Hitlera, którego przysłała do Polski jako ambasadora Niemiec, ujawnia dziwne paradoksy jej polityki: „Merkel zawsze twierdziła, że Putina bardzo wcześnie rozszyfrowała. (…) Znała rosyjski, pochodziła z byłej NRD, żyła w autorytarnym systemie. A jednak nigdy nie zaczęła inwestować w obronę czy ograniczać zależności od rosyjskich nośników energii”. A przecież Trump, na szczycie NATO w 2019 roku, jasno sygnalizował sprawę Nord Stream 2. Pytał – jak to możliwe, że USA opłacają obronę Niemiec przed Rosją, a Niemcy śmiertelnie uzależniły się energetycznie od Rosji i dają Kremlowi pieniądze na budowę armii? Loringhoven ujawnił szokujące fakty o polityce Merkel. Jak stwierdził: „Przyznam otwarcie: nie zdawałem sobie wówczas sprawy, że nasza zależność od rosyjskich nośników energii jest tak duża, 55 proc. Sądziłem, że trzymamy się ustaleń naszej dotychczasowej polityki, gdy wyznaczano maksymalny poziom zależności na 30 proc.”. Wielkim oszustwem Merkel było forsowanie narracji, że gazociąg Nord Stream miał jedynie charakter gospodarczy. Loringhoven stwierdza jasno:

„Merkel zawsze wspierała ten projekt. Zakładam, że jego polityczny wymiar nie umknął jej uwadze. Sądzę, że odnosi się to zresztą do większości ludzi w Berlinie”.

Merkel wystawiła Putinowi Niemcy na tacy. Loringhoven przytacza twarde dane: „(…) w lutym 2022 roku aż 55 proc. gazu, jaki sprowadzaliśmy, pochodziło z Rosji. I to bez uruchomienia Nord Stream 2! Sprzedaliśmy też przeszło 1/3 strategicznych magazynów gazu w Niemczech Moskwie i dodatkowo 54 proc. rafinerii w Schwedt, która zapewnia paliwo dla Berlina i Niemiec wschodnich, a także zachodniej Polski”. Ale sytuacja była jeszcze bardziej dramatyczna. Lorinhoven zauważa, że „Merkel niespodziewanie podjęła decyzję o całkowitej rezygnacji z energetyki jądrowej przez Niemcy. To jeszcze bardziej pogłębiło zależność Berlina od dostaw rosyjskiego gazu, tym bardziej że niemieckie władze wycofały się z węgla, a terminali odbioru gazu skroplonego od innych niż Rosja dostawców nie budowały”. Merkel wysadziła w powietrze bezpieczeństwo energetyczne nie tylko Niemiec, lecz także całej Europy. Otworzyła Putinowi drogę do wojny. W długiej historii Europy nie było polityka, który w takiej skali podłożyłby bombę energetyczną pod fundamenty Starego Kontynentu.

Źródło: Gazeta Polska

Wesprzyj niezależne media

W czasach ataków na wolność słowa i niezależność dziennikarską, Twoje wsparcie jest kluczowe. Pomóż nam zachować niezależność i kontynuować rzetelne informowanie.

* Pola wymagane