Zamach antydemokratyczny. Ryszard Kalisz i postkomunistyczna hydra » CZYTAJ TERAZ »

Impeachment Trumpa. Demokraci niecierpliwią się by odebrać mu sprawowanie władzy

Być może jeszcze dzisiaj prezydent Donald Trump jako pierwszy prezydent w historii USA zostanie poddany drugiemu impeachmentowi. To, czy Demokratom uda się tym razem usunąć go przed czasem ze stanowiska, jest jednak mocno dyskusyjne – a bez tego ich plan odebrania mu prawa do startu w kolejnych wyborach nie ma szans na powodzenie.

Aleksiej Witwicki/Gazeta Polska

Impeachment jest ważnym elementem amerykańskiego systemu politycznego. Ta procedura umożliwia bowiem usunięcie ze stanowiska każdego polityka czy sędziego. Jest to kolejne z wielu zabezpieczeń, które w założeniu ma chronić przed zajmowaniem stanowiska przez polityka, który np. łamie prawo. Aby nie wykorzystywano go w bieżącej walce politycznej procedura jest zaprojektowana tak, że w praktyce usunięcie danego polityka czy sędziego ze stanowiska wymaga poparcia obu partii.

Demokraci kochają procedurę impeachmentu w stosunku do republikańskich prezydentów. Od czasów Dwighta Eisenhowera jedynym republikańskim prezydentem wobec którego nie próbowali impeachmentu był Gerald Ford. W wypadku Donalda Trumpa nienawiść lewicy była tak silna, że o impeachmencie zaczęli mówić zanim de facto objął stanowisko, a potem temat regularnie wracał. W końcu pod koniec 2019 r. udało im się dopiąć swego. Impeachment Trumpa był spowodowany jego naciskami na rząd Ukrainy aby ten rozpoczął antykorupcyjne śledztwo w temacie podejrzanych interesów syna Joe Bidena. Zgodnie z przewidywaniami Senat go uniewinnił i Trump zachował stanowisko.

Po tragicznych wydarzeniach w Waszyngtonie Demokraci podjęli kolejną próbę. Tym razem pretekstem stało się to, że Trump miał rzekomo wywołać te zamieszki powtarzaniem, że wybory zostały sfałszowane. Nieoficjalnie mówi się, że tzw. artykuły impeachmentu być może będą przedstawione jeszcze dzisiaj, a to, że zostaną przegłosowane, jest niemal pewne – wystarczy do tego zwykła większość głosów, a nawet część Republikanów tym razem popiera takie rozwiązanie. Prezydent Trump byłby wówczas pierwszym prezydentem w historii USA, który zostanie poddany impeachmentowi dwukrotnie.

Sama procedura impeachmentu w Izbie może być przeprowadzona błyskawicznie. W poprzednich wypadkach poprzedzały ją długie debaty, przesłuchiwanie świadków etc. Te jednak nie są wymagane przez prawo i służą głównie do tego, aby zwolennicy impeachmentu mogli zwiększyć poparcie dla swojej sprawy. W praktyce wystarczy przedstawienie artykułów impeachmentu i głosowanie, co przy demokratycznej większości w Izbie można przeprowadzić w jeden dzień.

Co zmienia impeachment?

Może się wydawać dziwne, że Demokratom tak bardzo zależy na impeachmencie prezydenta, który za 9 dni i tak opuści Biały Dom. Ich plan jest jednak bardziej przyszłościowy. Sam impeachment ani nawet skazanie go przez Senat nie oznacza, że nie będzie mógł się już starać o drugą kadencję. Jednak jeśli Senat faktycznie zdecyduje o usunięciu go ze stanowiska, to wtedy Demokraci będą mogli złożyć wniosek o pozbawienie go prawa do startu w wyborach. Aby ten wniosek przeszedł wystarczy im już zwykła większość głosów – a tą będą mieli razem z głosem wiceprezydent Kamali Harris. Jej udział w głosowaniu może okazać się skądinąd niekonieczny, wielu przeciwników Trumpa w Partii Republikańskiej może poprzeć taki wniosek aby go w końcu spacyfikować.

To, że zostało tak mało czasu, jest jednak dla Demokratów problemem. Izba Reprezentantów zaczyna procedurę impeachmentu, ale o tym, czy prezydent faktycznie zostanie jej poddany, decyduje Senat. A ten akurat ma trwającą do 19 stycznia przerwę. Odbywają się w nim co trzy dni jedynie sesje pro forma, następna będzie miała miejsce 12 a ostatnia 15 lutego. W teorii na sesji pro forma można by było zająć się rozpatrzeniem impeachmentu, ale wymagałoby to jednogłośnej zgody wszystkich senatorów – a na to nie ma zbyt wielkich szans.

W praktyce oznacza to, że Izba będzie mogła przedstawić Senatowi artykuły impeachmentu dopiero 19 stycznia. W teorii już tego dnia Senat mógłby go odwołać. W praktyce jednak nie ma na to szans i faktyczny proces w Senacie rozpocznie się już po inauguracji Joe Bidena.

Problem polega na tym, że de facto nikt nie wie, czy prezydenta, który już oddał władzę, można w ogóle poddać impeachmentowi. Przepisy są w tym wypadku mocno niejasne i prawnicy nie potrafią się zgodzić ze sobą co do tego, czy jest to możliwe. Niektórzy uważają, że procedura impeachmentu może być stosowana wyłącznie w wypadku polityków, którzy aktualnie zajmują dane stanowisko, więc odejście Trumpa z Białego Domu w praktyce ją przerwie. Inni uważają, że jeśli Izba przedstawi artykuły impeachmentu przed odejściem, to Senat będzie mógł je rozpatrzyć bez przeszkód już po gdyż odwołanie ze stanowiska jest ich zdaniem efektem a nie celem głosowania nad artykułami impeachmentu – to głosowanie jest stwierdzeniem, że postawione przez Izbę zarzuty były słuszne. Trzecia grupa uważa, że cały proces może się zacząć w dowolnym momencie, nawet kilka lat po oddaniu władzy.

Istnieje tutaj jeden istotny precedens. W 1876 Izba Reprezentantów chciała poddać impeachmentowi Sekretarza Wojny Williama Belknapa z powodu oskarżeń o korupcję. Ten, chcąc uniknąć skandalu, na kilka minut przed głosowaniem w tej sprawie wręczył prezydentowi Ulyssesowi Grantowi rezygnację. Pomimo tego cały proces przebiegał normalnie i Senat po formalnym procesie go uniewinnił.

Oczywiście nie ma żadnej gwarancji na to, że nawet jeśli Senat rozpocznie proces Trumpa, to 2/3 senatorów poprze usunięcie go ze stanowiska, bez czego plan Demokratów z odebraniem mu prawa do kolejnego startu w wyborach nie ma szans na realizację. Wydaje się to wręcz mało prawdopodobne – wielu republikańskich senatorów ma do niego żal o to, jak zachowywał się po wyborach i jak to wpłynęło na partię, ale raczej nie dadzą lewicy aż takiego zwycięstwa.

 



Źródło: niezalezna.pl

#Donald Trump #USA #impeachment

Wiktor Młynarz