Biały Dom przedstawił w piątek nową Strategię Bezpieczeństwa Narodowego, która zmienia dotychczasową politykę bezpieczeństwa USA na świecie. "Dokument ma daleko idące konsekwencje dla Europy i Polski: przesuwa się ciężar odpowiedzialności za bezpieczeństwo na państwa regionu, zwiększa strategiczne znaczenie naszej części Europy, otwiera przed Polską nowe szanse, ale i wymusza większą samodzielność obronną" - piszą analitycy Biura Bezpieczeństwa Narodowego.
"Koniec utopijnego idealizmu"
W sobotę, amerykański minister wojny, Pete Hegseth, podczas przemówienia na Forum Obrony im. Ronalda Reagana, skomentował nowy dokument.
Hegseth podkreślił, że prezydent USA, Donald Trump "chce za wszelką cenę utrzymać i rozwijać najpotężniejszą armię, jaką świat kiedykolwiek widział". Dodał, że administracja obecnego prezydenta "zobowiązuje się stawiać Amerykę na pierwszym miejscu i unikać wdawania się w pozornie niekończące się uwikłania zagraniczne", a nadrzędnym celem jest bezpieczeństwo kraju, wolność i dobrobyt jego obywateli.
- Koniec utopijnego idealizmu, czas na pragmatyczny realizm
- wskazał minister wojny.
"Relacje Chiny-USA najsilniejsze od lat"
Wskazał na "cztery kluczowe kierunki działań", które mają wymiar priorytetowy: obronę terytorium USA i półkuli zachodniej, dzielenia zobowiązań między USA i ich sojuszników, wzmocnienie zaplecza przemysłu obronnego USA, a także odstraszanie Chin przez budowanie siły, a nie jest wykorzystanie.
W kontekście obrony USA zwracał uwagę na zabezpieczenie południowej granicy kraju, deportację przestępców oraz zaangażowanie w walkę z narkotyki - ich przemytem oraz produkcją. Hegseth mówił wprost o "narkotykowych terrorystów", którzy są "Al-Kaidą zachodniej półkuli".
- Polujemy na nich z taką samą precyzją, jak polowaliśmy na Al-Kaidę - dodał.
Podkreślił, że obecnie relacje chińsko-amerykańskie są najsilniejsze, a podejście Trumpa zakłada "równowagę sił", "która umożliwi nam wszystkim cieszenie się pokojem w regionie Indo-Pacyfiku".
W kontekście współdzielenia zobowiązań, Pete Hegseth zwórcił uwagę na konieczność wspólnej obrony, do której muszą dołączyć sojusznicy USA. Wskazał, że państwa NATO zobowiązały się do przeznaczania 5 proc. PKB na obronność i liczy, że zastosują się do tego także inni sojusznicy Stanów Zjednoczonych.
- Za kilka lat, dzięki wizjonerskiemu przywództwu prezydenta Trumpa, nasi sojusznicy — wśród których znajdują się niektóre z najbogatszych i najbardziej produktywnych krajów na świecie — znów będą mieli do dyspozycji zdolne do walki armie i więcej państwowych gałęzi przemysłu zbrojeniowego
- powiedział amerykański minister wojny.
Zaznaczył, że "nasi sojusznicy to nie dzieci, to narody, które potrafią zrobić dla siebie więcej niż dotychczas. I czas, żeby to zrobiły".
- Wzorowi sojusznicy, którzy się mobilizują, jak Izrael, Korea Południowa, Polska, coraz częściej Niemcy, kraje bałtyckie i inne, otrzymają nasze szczególne wsparcie. Sojusznicy, którzy tego nie zrobią, sojusznicy, którzy nadal nie wywiązują się ze swojego zadania w zakresie zbiorowej obrony, poniosą konsekwencje
- podkreślił Pete Hegseth.