Rosyjski Gazprom poinformował Mołdawię, że wstrzyma jej dostawy gazu ziemnego w ciągu 48 godzin, o ile ta nie ureguluje płatności, których termin mija 22 listopada. Niedobór gazu był ostatnio powodem wprowadzenia stanu wyjątkowego w sektorze energetycznym Mołdawii. Jak widać, Putin wciąż gra "energetyczną kartą" - i to coraz śmielej.
Mołdawia i Rosja podpisały pod koniec października nowy kontrakt gazowy, gdyż poprzedni wygasł we wrześniu. Przewiduje on dostawy do Mołdawii 3 mld metrów sześc. rosyjskiego gazu rocznie. Mołdawia podała, że w listopadzie będzie płacić za gaz z Rosji 450 dolarów za 1000 m sześć. surowca; w grudniu cena ma spaść do 400 USD. Zgodnie z poprzednim kontraktem, cena wynosiła 250 dolarów za 1000 m sześc.
Po wygaśnięciu pod koniec września poprzedniej umowy niedobór gazu zmusił Mołdawię do wprowadzenia stanu wyjątkowego w sektorze energetycznym. Gazprom zgodził się wówczas przedłużyć dotychczasową umowę o miesiąc - na październik - po wyższej niż dotąd cenie. Koncern zapowiedział też wtedy wstrzymanie dostaw surowca do Mołdawii, jeżeli ta nie ureguluje swoich zobowiązań finansowych wobec Gazpromu.
Ceny gazu ziemnego biją obecnie rekordy. W ocenie polskich władz, wina leży po stronie rosyjskiego giganta.
- Za wysokie ceny energii odpowiada Gazprom, Rosja, Nord Stream 2 oraz ci w Europejskiej Partii Ludowej, którzy nie tylko nie zablokowali Nord Stream 2, ale sprzyjali wybudowaniu tego gazociągu
- oświadczył dziś premier Mateusz Morawiecki. Jak dodał, dziś ten gazociąg stanowi element szantażu w rękach prezydenta Rosji Władimira Putina.
Również PGNiG wskazuje, że na wysokość rachunków za gaz odbiorców zarówno indywidualnych, jak i hurtowych największy wpływ mają notowania błękitnego paliwa na giełdach towarowych, a za ich wysokie obecnie poziomy odpowiada przewaga popytu nad podażą wywołana przez czynniki pogodowe, ożywienie po pandemii oraz polityka głównego dostawcy gazu do Europy - rosyjskiego Gazpromu.