GP: Za Trumpa Europa przestanie być niemiecka » CZYTAJ TERAZ »

Cichanouska o Łukaszence: "Białorusini zmienili się. Prędzej czy później będzie musiał odejść"

"Białorusini zmienili się w tym roku, nie będą w stanie zaakceptować go jako nowego prezydenta i nie pozwolą mu traktować się tak jak wcześniej. Jestem pewna, że prędzej czy później będzie on musiał odejść" - tak o prezydencie Białorusi Alaksandrze Łukaszence mówi Swiatłana Cichanouska, opozycyjna kandydatka, która po wyborach prezydenckich musiała opuścić swój kraj i obecnie przebywa na Litwie.

Swiatłana Cichanouska
Swiatłana Cichanouska
Piotr Galant/Gazeta Polska; By Serge Serebro, Vitebsk Popular News - Own work, CC BY-SA 4.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=92654823

Unia Europejska nie uznała wyników wyborów prezydenckich na Białorusi, w których według oficjalnych danych ubiegający się o reelekcję Łukaszenka miał zdobyć 80,1 proc., a Cichanouska - 10,1 proc. głosów. Wielu Białorusinów uważa, że wyniki zostały sfałszowane. Podczas protestów powyborczych w kraju co najmniej trzy osoby zginęły, a 200 zostało rannych. W ubiegłym tygodniu zatrzymano blisko 7 tys. osób; wiele brutalnie pobito. Jest kilkudziesięciu zaginionych. 

W opublikowanym dziś wywiadzie Cichanouska powiedziała również, że czuje się zobowiązana zrobić wszystko, co w jej mocy, by wesprzeć protestujących na Białorusi, ale nie będzie ponownie kandydować na prezydenta.

- Podczas kampanii nie postrzegałam siebie jako polityka, ale zmuszałam się, żeby iść do przodu. Nie widzę siebie w polityce. Nie jestem politykiem

- wyjaśniła.

Cichanouska, która startowała w wyborach przeciwko Łukaszence po tym, jak jej mąż, znany wideobloger, trafił do więzienia, uważa, że los przydzielił jej rolę, której nie ma prawa odrzucić.

- To mój los i moja misja, i nie mam prawa odejść. Wszyscy ludzie, którzy głosowali na mnie na Białorusi potrzebują mnie jako symbolu, potrzebują osoby, na którą głosowali. Nie mogłabym zdradzić swoich ludzi

 - podkreśliła.

Cichanouska poinformowała, że dzwonią do niej przywódcy międzynarodowi, m.in. z Polski, Stanów Zjednoczonych, Kanady, Wielkiej Brytanii, Niemiec, Litwy, Łotwy, Estonii, którzy pytają, jak mogą pomóc. Żaden nie złożył jej jednak konkretnych obietnic i żaden nie uznał jej za prezydenta-elekta.

- Rozumiem, że nie mają oni prawa i możliwości ingerowania w wewnętrzne sprawy naszego kraju (...) Prosiłam wszystkich o poszanowanie niepodległości i suwerenności naszego kraju

 - powiedziała.

Jak zaznaczyła, nie ma powodów by kontaktować się z prezydentem Rosji Władimirem Putinem. Powiedziała, że o stosunkach z innymi państwami nie powinna decydować ona, ale nowy prezydent i naród białoruski. Cichanouska wyraziła również przekonanie, że autorytet Łukaszenki został wystawiony na szwank i że na Białorusi sprawy będą wyglądały teraz inaczej, nawet gdyby udało mu się utrzymać władzę.

- Białorusini zmienili się w tym roku, nie będą w stanie zaakceptować go jako nowego prezydenta i nie pozwolą mu traktować się tak jak wcześniej. Jestem pewna, że prędzej czy później będzie on musiał odejść

 - tłumaczyła.

Przyznała też, że na Litwie czuje się bezpiecznie i ma ochroniarzy, ale odmówiła dalszych komentarzy na temat swojego bezpieczeństwa. "Mam nadzieję wrócić kiedyś na Białoruś" - podkreśliła.

W ubiegłym tygodniu Cichanouska została zmuszona do opuszczenia Białorusi. Przybyła na Litwę, gdzie już wcześniej przebywały jej dzieci. W dzisiejszym wywiadzie podziękowała litewskim władzom za wsparcie.

 



Źródło: PAP, niezalezna.pl

#Swiatłana Cichanouska #Białoruś

mk