10 wtop „czystej wody”, czyli rok z nielegalną TVP » Czytaj więcej w GP!
Z OSTATNIEJ CHWILI
Rząd Izraela zatwierdził porozumienie z palestyńskim Hamasem w sprawie zawieszenia broni w Strefie Gazy oraz uwolnienia zakładników • • •

Byli jednymi z pierwszych na miejscu i uratowali 12 osób. Polscy ratownicy wracają z Turcji. Przypominamy niesamowitą akcję

12 uratowanych istnień - to wynik polskich ratowników, którzy ruszyli na pomoc ofiarom trzęsień ziemi w Turcji. Trwająca tydzień czasu akcja przyniosła wiele niespodzianek i euforii. Dziś bohaterowie wracają do Polski. Przypomnijmy zatem ich sukcesy.

Twitter

Kilka godzin po trzęsieniu - w poniedziałek 6 lutego wieczorem - 76 strażaków i osiem wyszkolonych psów z grupy ratowniczej HUSAR (Heavy Urban Search and Rescue) oraz medycy z Zespołu Pomocy Humanitarno-Medycznej wylecieli do Turcji polskim Dreamlinerem udostępnionym przez LOT. Lądowali na lotnisku najbliższym epicentrum trzęsienia ziemi - w Gaziantep. W transporcie z lotniska pomagali im stacjonujący koło Adany polscy żołnierze z czwartej zmiany kontyngentu wojskowego.

We wtorek rano kierowali się do Adiyaman, ale ostatecznie za zgodą tureckich władz trafili do znajdującego się około 50 km na zachód od tej miejscowości - miasta Besni, gdzie zawaliło się blisko trzydzieści domów. Założyli tam obóz i jeszcze tego dnia podjęli działania ratownicze. Akcja w Besni została podjęta na prośbę mieszkańców, którzy zatrzymali polski konwój po drodze. W Adiyaman działały inne ekipy ratownicze.

Działania HUSAR Poland wspierało pięciu członków Zespołu Pomocy Humanitarno-Medycznej - anestezjolog, pielęgniarz i trzech ratowników. Szef Zespołu doktor Artur Zaczyński podkreślał, że to pierwsza wspólna akcja strażaków i ZPHM w tego rodzaju katastrofie. ZPHM udzielał pomocy medycznej, gdy jest potrzebna, także bezpośrednio w miejscu działań.

Niespełna dwa dni, dziewięć osób uratowanych

Pierwszą osobę polska grupa strażaków - ratowników odnalazła wspólnie z tureckimi ratownikami jeszcze tego samego dnia - we wtorek 7 lutego po południu - poinformował po godz. 15 komendant główny Państwowej Straży Pożarnej Andrzej Bartkowiak. Przed godz. 18.00 informował o kolejnej, a po godz. 19 uratowano trzecią osobę zasypaną pod gruzami.

W grupie są cztery zespoły, które normalnie pracują w formule dwa plus dwa, czyli dwa zespoły pracują, a dwa odpoczywają, ale ze względu na warunki pogodowe i na to, że w tej akcji bardzo ważny jest czas, komendant zdecydował o pracy przez całą noc.

Jeszcze we wtorek przed północą strażakom udało się wydobyć spod gruzów kolejnych pięć żywych osób - 17-latkę i czteroosobową rodzinę - rodziców i dwójkę dzieci.

W środę rano strażacy wydobyli dziewiątą żywą osobę - 13-letnią dziewczynkę, a kilka godzin później tego dnia dziesiątą - młodą kobietę.

Przybycie posiłków i kolejne sukcesy

W środę po południu wylecieli do Turcji ratownicy z Polskiej Grupy Górniczej - ok. 50 osób.

Wojskowi medycy z Polski wylądowali w czwartek rano w Turcji. Lekarze, pielęgniarki i ratownicy medyczni z Wojskowego Szpitala Polowego z Wrocławia utworzyli szpital polowy w Goksun. Oni pozostają na miejscu i pomagają ofiarom trzęsienia ziemi.

Tego dnia rano spod gruzów w Besni strażacy wydobyli 11 osobę. Akcja trwała kilka godzin - od środy wieczorem - ze względu na bardzo utrudniony dostęp do niej. Została przewieziona do szpitala.

Również w czwartek do Polaków dołączyła grupa z Bułgarii - utworzyły wspólny sztab w Besni. Bardzo dużą przeszkodą i utrudnieniem w prowadzeniu akcji ratowniczej była temperatura, która utrzymywała się na poziomie minus pięciu stopni Celsjusza i silny wiatr, przez co odczuwalna temperatura była znacznie niższa - relacjonowali strażacy.

W piątek 11 lutego wieczorem polscy oraz wspierający ich bułgarscy ratownicy wydobyli 12 osobę spod gruzów budynku w Besni po 21 godzinach pracy w ekstremalnych warunkach.

Po odnalezieniu 12 osoby, pomimo czasu, który upłynął od trzęsienia ziemi - według naukowych danych i praktyki szanse na ratunek uwięzionych w ruinach ludzi spada gwałtownie po trzech dobach - kontynuowali działania, bo wciąż pod gruzami odnajdowani byli żywi ludzie. Poszukiwania miały być one prowadzone do poniedziałku 13 lutego, ale komendant główny PSP przedłużył pobyt do środy na wniosek komendanta i dowódcy grupy HUSAR Poland brygadiera Grzegorza Borowca po konsultacji z ministrem spraw wewnętrznych i administracji Mariuszem Kamińskim oraz tureckimi władzami.

W niedzielę 12 lutego do polskich ratowników, którzy poszukiwali kolejnej żywej osoby dołączyli przewodnicy z psami z Litwy i Czech. Psy wskazały na obecność człowieka, jednak spod gruzów nikt nie dawał oznak życia, nie odpowiadał na wezwania ratowników.

Jeszcze przed wylotem trzech oficerów łącznikowych z naszej grupy zostało oddelegowanych, by wspomagać koordynację pracy lotniska w Gaziantep. Do ich zadań w Reception and Departure Centre na lotnisku należało między innymi zbieranie informacji od pracujących w Turcji międzynarodowych grup ratowniczych w związku z ich przewidywanym czasem opuszczania kraju oraz ułatwienie procesu odprawy granicznej.

"Całe Besni liczyło na nas"

"To sukces, na pewno dużo większy niż spodziewaliśmy się. Nie sądziliśmy, że da się kiedykolwiek podczas jakichkolwiek naszych działań uratować tak dużo ludzkich istnień"

- podsumował akcję dowódca polskiej strażackiej grupy poszukiwawczo-ratowniczej HUSAR brygadier Grzegorz Borowiec.

"Jednak dwanaście osób to jest naprawdę duży wynik, który robi w świecie ratowniczym duże wrażenie" - dodał. "Ze statystyk wynika, że pod względem liczby uratowanych osób jesteśmy w pierwszej piątce grup ratowniczych podczas tego trzęsienia ziemi w Turcji" - podał. Podkreślił, że w takich akcjach dużo daje czasami przypadek.

"U nas też ten przypadek odegrał ważną rolę. Trafiliśmy do Besni, mimo, że mieliśmy jechać do Adiyaman. Trafiliśmy do miejsca, w którym rzeczywiście ludzie byli uwięzieni pod gruzami, więc udało się nam zrobić bardzo ważną rzecz - uratować tych ludzi i pomóc tym ludziom w potrzebie" - podkreślił.

"Całe Besni liczyło na nas. Byliśmy przez pierwsze dwa dni jedyną grupą ratowniczą, która tam operowała i była na miejscu. Dla nich było to bardzo ważne, ale również dla naszego zespołu był to bardzo ważny moment, który buduje naszą tożsamość"

- ocenił szef grupy.

Natura nie pomagała

Pytany o warunki na miejscu powiedział, że największym utrudnieniem i dla nich, i dla osób ratowanych, była bardzo niska temperatura w nocy oraz obniżający ją dodatkowo wiatr.

"Warunki były bardzo ciężkie, samo trzęsienie ziemi spowodowało, że budynki składały się - zapadały do samego dołu, co generalnie daje bardzo małe możliwości przeżycia. Do tego dochodzi niska temperatura - było bardzo zimno, to warunki, w których zwykle nie działamy - w nocy minus 5-6 stopni Celsjusza" - przypomniał.

"Przy silnym górskim wietrze, a wiatr naprawdę dawał się we znaki, chłód przeszkadzał pracującym w strefie kolegom. Gdy pracowali wewnątrz, potem wychodzi zgrzani na zewnątrz, potem znowu wracali do pracy na gruzowisko - w takich warunkach bardzo łatwo o jakąś chorobą" - tłumaczył Borowiec.

"To była trudna misja pod względem operacyjnym i logistycznym"

- dodał.

Największe emocje

W jego ocenie pierwszy wieczór i noc, w których grupa pracowała po przylocie i odnalazła pierwsze osoby - do rana następnego dnia było ich kilka, w tym czteroosobowa rodzina - rodzice i dwoje dzieci, był bardzo emocjonujący i dający siłę dla dalszej akcji.

"To był rzeczywiście moment sporej euforii i nadziei, że te kolejne osoby uda się uratować, bo jesteśmy na miejscu bardzo szybko"

- powiedział brygadier.

"Ale ta największa euforia podczas akcji pojawiła się, gdy wyciągaliśmy tę dwunastą osobę. Nie wierzyliśmy za bardzo, że po kilku dniach pod gruzami uda się znaleźć kogoś żywego" - relacjonował.

"A jednak po 20 godzinach walki udało nam się dostać do kobiety, którą byliśmy w stanie zabezpieczyć medycznie i wyciągnąć przez bardzo wąską szczelinę dziewięciometrowym tunelem w gruzach" - dodał.

"Trzeba to było zrobić naprawdę bardzo bezpiecznie, bez żadnego błędu i wymagało to bardzo dużo starań. Koledzy stawali na głowie, żeby zrobić to w sposób bezpieczny i w możliwie jak najlepszych warunkach. I udało się"

- mówił o tamtych emocjach dowódca polskiej grupy poszukiwawczo-ratowniczej HUSAR.

Powitanie godne bohaterów

Polska grupa strażaków, medycy oraz ratownicy górniczy ma wylądować w środę po południu na lotnisku w Warszawie.

„Powitamy ich z kwiatami na lotnisku, aby podziękować, tyle przynajmniej możemy zrobić. Będą tam tureccy studenci i tureccy przedstawiciele przedsiębiorstw. Tak naprawdę niemal każdy obywatel Turcji mieszkający w Polsce chciałby przyjść na lotnisko, żeby ich (ratowników) przywitać, ale powiedzieliśmy im, że liczba osób, które możemy ze sobą zabrać jest ograniczona”

– przekazał  ambasador Turcji w Polsce Cengiz K. Firat.

Jak wyjaśnił, obecnie rozpoczyna się druga faza operacji ratunkowej, choć wciąż „zdarzają się cuda nie do uwierzenia, bo minęło 9 dni, a nadal kolejne osoby są wyciągane spod gruzów żywe”. Następny etap ratowania życia w Turcji oznacza pomoc 13,5 mln osobom, które zostały bezpośrednio dotknięte katastrofą.

Ogromna katastrofa

W nocy z 5 na 6 lutego południowo-wschodnią Turcję i północną Syrię nawiedziło trzęsienie ziemi o magnitudzie 7,8 stopnia. Jego epicentrum znajdowało się w rejonie tureckiej prowincji Kahramanmaras. Kataklizm spowodował ogromne zniszczenia na kilkusetkilometrowym odcinku od syryjskiego miasta Hama do tureckiego Diyarbakir. Potem nastąpiło jeszcze kilkadziesiąt słabszych wstrząsów. Według szacunków kataklizm dotknął ok. 13,5 mln osób i obszar większy niż terytorium Czech.

Do wtorku liczba ofiar w obu krajach przekroczyła 37,6 tys. - w Turcji zginęły 31 974 osoby, a w Syrii - 5 tys. 814. Z południowej Turcji ewakuowano ponad 158 tysięcy osób, które straciły dach nad głową. Źródła tureckie podawały w weekend, że w szpitalach przebywa 80 tys. rannych, a ponad milion mieszkańców trafiło do tymczasowych miasteczek namiotowych i schronisk dla bezdomnych.

Powracających z akcji ratunkowej strażaków z grupy HUSAR, ratowników górniczych i medyków na lotnisku w Warszawie w środę po południu przywita szef resortu spraw wewnętrznych i administracji Mariusz Kamiński.

 



Źródło: PAP, niezalezna.pl

#Husar Poland #Turcja #trzęsienie ziemi #polscy ratownicy