Rzecznik Białego Domu Karine Jean-Pierre powiedziała na briefingu prasowym, że na razie USA nie widzi żadnych dowodów na to, iż Putin faktycznie szykuje się do użycia broni atomowej na Ukrainie. Podkreśliła jednak, że Biały Dom traktuje jego groźby bardzo poważnie.
Praktycznie od początku rosyjskiej agresji na Ukrainę istnieje obawa, że Putin zdecyduje się na użycie broni atomowej. Rosyjscy politycy i kremlowscy propagandyści sugerowali to wielokrotnie, a obawy te rosną wraz z kolejnymi sukcesami Ukraińców na polu walki. Znacznie wzrosły w zeszłą środę, kiedy Putin ogłosił pierwszą po II wojnie światowej mobilizację i poparł aneksję części terytorium Ukrainy. W niezbyt zawoalowany sposób zagroził wtedy, że w razie ataku na zaanektowane terytoria, które Rosja uzna za część siebie, użycie broni atomowej do „samoobrony” jest możliwym scenariuszem.
Jean-Pierre została o to zapytana ostatnio przez dziennikarzy. Rzecznik powiedziała, że na razie Amerykanie nie widzą żadnych dowodów na to, iż Rosja faktycznie szykuje się do ich użycia. Podkreśliła jednak, że ten brak dowodów nie oznacza, iż nie ma takiego ryzyka. - Potraktowaliśmy jednak te groźby bardzo poważnie. Ale nie widzimy żadnego powodu, aby zmienić w tym momencie naszą własną postawę nuklearną - stwierdziła. - Więc, ponownie, nie widzieliśmy żadnych dowodów "tego, że ryzyko konfliktu nuklearnego jest większe niż przy poprzednich groźbach Putina". Ale traktujemy to niewiarygodnie poważnie.
Zapytana o to, czy prezydent Biden zgadza się z prezydentem Zełenskim, że tym razem Putin nie blefuje, stwierdziła, iż USA mówi jasno, że groźby Putina przeciwko Europie są skrajnie nieodpowiedzialne. Podkreśliła, że „konsekwencje użycia broni atomowej byłyby katastrofą dla Rosji i świata, a Rosja stałaby się pariasem na scenie światowej”. „To nie jest nowa retoryka. Słyszeliśmy to od Rosji wcześniej. Słyszeliśmy to od pana Putina. Składali takie groźby wcześnie, w ciągu tych sześciu miesięcy konfliktu” - zauważyła - „My, oczywiście, traktujemy je poważnie. Powiem ponownie, traktujemy je bardzo, bardzo poważnie”. Dodała, że Rosja sama wielokrotnie twierdziła, iż nie da się wygrać wojny atomowej.
Strona amerykańska wielokrotnie podkreśla, że użycie przez Rosję atomu będzie miało dla niej „katastrofalne konsekwencje”, ale nie ujawniają, o jakie konsekwencje chodzi.
Zapytana o to przez dziennikarza Jean-Pierre stwierdziła, że Jake Sullivan, doradca Bidena ds. bezpieczeństwa narodowego, oraz Narodowa Rada Bezpieczeństwa komunikują się w tej sprawie z Rosją kanałami prywatnymi. „Oni rozumieją dokładnie, jakie będą konsekwencje” - podkreśliła. „Nie ujawnimy tego publicznie. Nie będziemy prowadzić tych negocjacji publicznie ani nie upublicznimy treści tych rozmów” - stwierdziła. Dodała, że wyjaśniono je Rosjanom bardzo dokładnie „i oni je rozumieją”.
Według ekspertów największym ryzykiem jest to, że Rosjanie zdecydują się na użycie tzw. taktycznych głowic atomowych. Takie głowice są dużo słabsze od tzw. głowic strategicznych, i służą do niszczenia lotnisk, koncentracji wojsk czy całych flot na morzu. Podział na głowice taktyczne i strategiczne nie jest ścisły, a zdaniem niektórych ekspertów – m.in. byłego sekretarza obrony Jamesa Mattisa – nie powinien w ogóle istnieć. Najczęściej jednak przyjmuje się, że głowice taktyczne mają moc od 10 do 100 kiloton. To nie jest mało – bomby atomowe, które USA spuściło na Hiroszimę i Nagasaki, miały odpowiednio 15 i 21 kiloton mocy.
Rosjanie mają sporo takich głowic w swoim arsenale. Opracowana w czasach ZSRS doktryna mówiła bowiem, że taka broń mogłaby być użyta na polu walki przeciwko siłom wroga, np. celem przełamania frontu. Rosjanie liczyli, że ich użycie pozwoli ograniczyć do minimum ofiary cywilne, a tym samym zmniejszy ryzyko atomowego kontrataku ze strony NATO. Większość ekspertów uważa jednak, że to nie tak działa, a użycie taktycznej broni atomowej jest równie niebezpieczne jak użycie jej większych odpowiedników.
Amerykańskie analizy i gry wojenne pokazują, że po ich użyciu konflikt szybko by eskalował. Niedawna symulacja wykonana przez uniwersytet Princeton pokazała, że użycie taktycznej broni atomowej sprawiłoby, że po szybkiej eskalacji wojny życie straciłoby ponad 90 milionów osób.
Odpowiadając na atomowe groźby Putina, Międzynarodowa Kampania na rzecz Abolicji Broni Atomowej (ICAN) zauważyła, że konsekwencje wybuchu atomowego w Europie byłyby dużo gorsze niż wybuchy atomowe w Japonii, która miała mniejszą populację i była relatywnie izolowana. Według ekspertów w dzisiejszej Europie „pojedyncza detonacja nuklearna najprawdopodobniej zabiłaby setki tysięcy cywili i zabiła wielu więcej, a opad radioaktywny skaziłby wielkie obszary w wielu państwach. Służby ratunkowe nie byłyby w stanie efektywnie odpowiedzieć, a szeroka panika spowodowałaby masową migrację ludzi i poważne zakłócenia gospodarki”.