Zdaniem Schulza taki rząd powinien działać pod kontrolą Parlamentu Europejskiego i drugiej izby składającej się z przedstawicieli państw członkowskich. Ale po co w ogóle powoływać taki europejski gabinet?
Martin Schulz twierdzi, że taki eurorząd zmniejszyłby niezadowolenie z Unii Europejskiej. Teraz bowiem - próbuje przekonywać przewodniczący europarlamentu - obywatele państw Unii obwiniają ją często za decyzje gabinetów narodowych. A po powstaniu rządu europejskiego wiadomo byłoby, kto ponosi odpowiedzialność za decyzje podejmowane w UE.
Schulz dodaje, że obywatele Unii Europejskiej mogliby w wyborach zastępować jeden europejski rząd kolejnym.
Wypowiedź Schulza współgra z niedawną niemiecko-francuską propozycją przekształcenia Unii Europejskiej w superpaństwo. "Silna Europa w świecie niepewności" - tak nazywa się dokument podpisany przez Franka Waltera Steinmeiera, szefa niemieckiej dyplomacji, i Jeana Marca Ayrault, ministra spraw zagranicznych Francji. Nie pozostawia on wątpliwości: po Brexicie Niemcy i Francja chcą wykorzystać okazję i stworzyć europejskie superpaństwo sterowane przez Berlin oraz Paryż. Niemcy i Francja proponują w dokumencie zawarcie Układu o Bezpieczeństwie Europejskim, który "objąłby wszystkie aspekty bezpieczeństwa i obronności uregulowane na szczeblu europejskim, a tym samym wypełnił obietnicę UE wzmocnienia bezpieczeństwa swoich obywateli". Jeszcze dalej idzie propozycja utworzenia wspólnej europejskiej armii, łącznie z siłami szybkiego reagowania.
Berlin i Paryż zawarły też w dokumencie groźbę wobec Polski i innych państw przeciwnych przyjmowaniu imigrantów. "Korzyści i obciążenia związane z członkostwem w UE powinny być równo dzielone między państwami członkowskimi. Sytuacja, w której ciężar problemu imigrantów jest nierównomiernie rozłożony pomiędzy ograniczoną liczbę krajów, jest nie do utrzymania” - napisali szefowie francuskiej i niemieckiej dyplomacji.
Reklama