Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ »

Esesman z niemieckiego obozu Auschwitz skazany. Podeszły wiek nie uchronił zbrodniarza

Sąd w Detmold skazał byłego strażnika z niemieckiego obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau, Reinholda Hanninga, na pięć lat więzienia.

mararie/ http://creativecommons.org/ licenses/by-sa/2.0/
mararie/ http://creativecommons.org/ licenses/by-sa/2.0/
Sąd w Detmold skazał byłego strażnika z niemieckiego obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau, Reinholda Hanninga, na pięć lat więzienia. I nie było żadnym problemem dla sądu, że zbrodniarz jest w podeszłym wieku – obecnie ma 94 lata. Po raz pierwszy w historii niemiecki sąd nazwał obóz KL Auschwitz (chociaż nadal pomijają przymiotnik "niemiecki") maszyną śmierci.

Reinhold Hanning, po trwającym cztery miesiące procesie, został uznany za winnego pomocnictwa w zamordowaniu co najmniej 170 tys. więźniów i skazany na pięć lat więzienia. Pełnił służbę w 3. Kampanii w niemieckim Auschwitz od stycznia 1943 r. do czerwca 1944 roku. Był strażnikiem, zabezpieczał obóz przed ucieczkami więźniów, ale także brał czynny i świadomy udział w pilnowaniu transportów Żydów, którzy od razu byli kierowani do komór gazowych.

Prokurator żądał sześciu lat pozbawienia wolności. Hanning przyznał się, że był członkiem oddziału wartowniczego SS i wiedział o dokonywanym ludobójstwie, lecz jednocześnie zaprzeczał swojemu bezpośredniemu udziałowi w mordowaniu ludzi. Ponadto podkreślał, że nie miał żadnej możliwości przeciwstawić się wysłaniu do pracy w obozie. Nazistowska przeszłość jednak go oskarża, bowiem w 1934 roku Hanning wstąpił do Hitlerjugend, natomiast w 1940 r. dobrowolnie do zbrodniczych jednostek Waffen SS.

W uzasadnieniu wyroku przewodnicząca składu sędzia Anke Grudda stwierdziła m.in że Reinhold Hanning przebywając prawie dwa i pół roku w KL Auschwitz swoimi działaniami przyczynił się do ludobójstwa.
– Oskarżony był świadomy tego, że w obozie dzień w dzień w komorach gazowych mordowani są niewinni ludzie – powiedziała sędzia.

Obrońca oskarżonego Johannes Salmen domagał się uniewinnienia sugerując, że w procesie nie przedstawiono żadnych dowodów bezpośredniego udziału Hanninga w konkretnych czynach przestępczych.
– Nigdy nie zabijał ludzi, nie bił ich i nie pomagał w tych czynach – przekonywał obrońca. Jeszcze kilka lat temu tego typu argumenty obrony w sprawach o udowodnienie hitlerowskich zbrodni, byłyby wystarczające do uniewinnienia, jednak tym razem sądy dokonują innej interpretacji.

Precedensem był proces z zeszłego roku w Lueneburgu, w którym sąd skazał innego zbrodniarza Oskara Groeninga na cztery lata więzienia także za współudział w mordzie w niemieckim obozie KL Auschwitz, tym razem 300.000 ludzi. Także wtedy obrona żądała uniewinnienia ze względu na brak bezpośrednich dowodów winy. Sąd w Niemczech po raz pierwszy w historii uznał, że takowe do uznania oskarżonego winnym, nie są wcale potrzebne i skazał Groeninga.

Niemieccy publicyści chwalą wyrok sądu w Detmold, piszą i mówią o sprawiedliwości, chociaż te same media jeszcze kilka, czy kilkanaście lat temu twierdziły, że aby skazać człowieka najpierw trzeba mu udowodnić winę, co w przypadku zbrodni dokonywanych przez esesmanów w byłych niemieckich obozach koncentracyjnych (brak świadków) było niezwykle trudne, więc sprawy kończyły się najczęściej uniewinnieniem.

Od 1950 roku, kiedy to RFN zaczęła ścigać i sądzić zbrodniarzy, skazano jedynie niecałe 4 (cztery) proc. zarejestrowanych i poszukiwanych zbrodniarzy hitlerowskich. Jak wynika z badań Instytutu Historii Najnowszej w Monachium po wojnie spośród około 173.000 nazistów podejrzanych o zbrodnie wojenne, skazano niecałe 6.600, z czego 12 osób otrzymało wyrok śmierci, 163 dożywocie, około 6200 różnej wielkości wyroki więzienia, a ponad 120 osób skazano jedynie na karę grzywny. W sumie tylko 1100 osób zostało skazanych w RFN za morderstwo. Większość niemieckich zbrodniarzy nie była nigdy „niepokojona” przez tutejszy wymiar sprawiedliwości, a wielu z nich dożyło starości w spokoju i dobrobycie lub żyje spokojnie nadal.

Przy okazji tematyki dotyczącej niemieckich obozów koncentracyjnych lub zagłady okazuje się, że niemieckie media nie za bardzo przejęły się groźbą, że za używanie kłamliwego sformułowania „polski obóz zagłady” będą pozwy. Tylko w ostatnich dniach Niezalezna.pl znalazła trzy takie przypadki. O masowych mordach w „polskim obozie zagłady” napisał niemieckojęzyczny portal www.latestnewsresource.com , o „polskim obozie zagłady w Treblince” dwa dni temu napisał także portal www.derpatriot.de, a portal www.news-4.de poinformował czytelników o „polskim obozie koncentracyjnym Auschwitz”. Z kolei dziennik „Schwarzwaelder Bote” kilka tygodni temu informował, że uczniowie jednej z niemieckich szkół m.in. zwiedzali „polski obóz koncentracyjny w Polsce”.

 



Źródło: niezalezna.pl

#Auschwitz-Birkenau #Niemcy

​Waldemar Maszewski (Hamburg)