Wśród 52 ofiar i 770 rannych było wielu cudzoziemców. Poza Brytyjczykami ucierpieli m.in. obywatele Wietnamu, Ghany, Mauritiusa i Turcji. Zginęły również trzy młode Polki, które w Wielkiej Brytanii mieszkały od kilku miesięcy lub paru lat.
Do zamachu przyznała się Al-Kaida, terrorystyczne, islamistyczne ugrupowanie założone w latach 80-tych przez Osamę bin Ladena. Rok wcześniej organizacja, która kilkukrotnie proklamowała dżihad przeciwko Stanom Zjednoczonym, przyznała się do zamachów w Madrycie. Cztery lata wcześniej, w 2001 r. przyznała się do zamachów na nowojorski World Trade Centre a w 1998 - do zamachów w Tanzanii i Kenii. Na koncie miała również atak na synagogę na tunezyjskiej wyspie Dżerba, na synagogi oraz brytyjski konsulat i bank w Istambule oraz zamachy w m.in. Dżakarcie, Casablance i Rijadzie.
Eksplozje w podziemiach
Trzech londyńskich zamachowców urodziło się w Wielkiej Brytanii w rodzinach pochodzących z Pakistanu. Czwarty został przywieziony jako pięciolatek przez rodziców z Jamajki.
Najstarszy z zamachowców, trzydziestoletni Mohammad Sidique Khan pracował jako asystent nauczycieli wspomagając w szkole dzieci imigrantów. Wcześniej jednak szkolił się w konstruowaniu bomb w obozie Al-Kaidy.
Ładunki wybuchowe skonstruowali samodzielnie w wynajętym mieszkaniu.
Rankiem 7 lipca 2025 r. przyjechali razem do Londynu. Rozdzielili się wsiadając do pociągów różnych linii metra. Około 8.49 lokalnego czasu trzech z nich odpaliło ładunki.
Ofiary w metrze
Najwięcej ofiar spowodowała eksplozja w zatłoczonym pociągu linii Picadilly w okolicach stacji Russel Square. Zginęła tam połowa wszystkich śmiertelnych ofiar londyńskiego zamachu – 26 osób. 340 osób zostało rannych. W wagonie, w którym doszło do eksplozji podróżowało ponad 100 pasażerów.
Circle Line była mniej zatłoczona. Zamachowiec wsiadł do wagonu z 43 osobami. Kiedy odpalił bombę w okolicach stacji Aldgate, życie straciło siedem osób.
Do trzeciej eksplozji doszło również w pociągu Circle Line. Napastnik wybrał wagon, w którym znajdowało się 38 osób. Eksplozja nastąpiła w okolicach Edgware Road. Nie przeżyło jej sześć osób.
"As cliché as it sounds, it felt as if it was yesterday, despite it being 20 years on."
— Sky News (@SkyNews) July 6, 2025
Sajda Mughal, a survivor of the 7/7 bombing attack, speaks about her memories of the explosion on the London Underground.
Read more ➡️ https://t.co/5a020o0Jy4 pic.twitter.com/mI6LxUMwfs
Czwarty zamachowiec nie wsiadł do pociągu. Zamiast tego skierował się do autobusu. Londyński piętrowy pojazd linii 30 był zatłoczony – ewakuacja ze stacji metra już trwała, podróżni szukali alternatywnych metod dotarcia do celu. Do autobusu wsiadło 61 osób. Eksplozja nastąpiła w godzinę po wybuchach w metrze – o 9.47. Na Tavistock Square zginęło 13 osób.
Mieli strzelać, by zabić
Znane są dwa nagrania przygotowane przez zamachowców. Nadała je katarska telewizja Al Dżazira. Zgodnie z ideologią Al-Kaidy argumentowali swój czyn wojną w Iraku i Afganistanie, sytuacją w Czeczenii i kwestią palestyńską.
„Wasze demokratycznie wybrane rządy nieustannie dopuszczają się okrucieństw wobec mojego ludu na całym świecie. A wasze wsparcie dla nich czyni was bezpośrednio odpowiedzialnymi, tak jak ja jestem bezpośrednio odpowiedzialny za ochronę i pomszczenie moich muzułmańskich braci i sióstr” – mówił jeden z zamachowców.
Kiedy jeszcze brytyjskie służby identyfikowały ofiary zamachów, a rodziny zaginionych poszukiwały swoich bliskich w szpitalach, specjalnie wyszkoleni policjanci zaczęli śledzić ludzi podejrzewanych o powiazania z Al Kaidą. Mieli rozkaz, jak informowała brytyjska prasa, „strzelać aby zabić” jeżeli doszliby do wniosku, że śledzony przez nich podejrzany ma przy sobie ładunek wybuchowy a po wezwaniu odmawia poddania się.
Udaremniono kolejne ataki
W dwa tygodnie po zamachach kolejnych czterech terrorystów usiłowało powtórzyć ataki na metro. Nie odnieśli powodzenia – sprawcom nie udało się skonstruować skutecznych bomb. Napastnicy zostali zatrzymani i skazani na dożywotnie wyroki więzienia.
Dzień po nieudanych zamachach, kiedy udało się zidentyfikować podejrzanych, policja zastrzeliła niewinnego Brazylijczyka, którego pomyliła z jednym z terrorystów.
Mimo że przywódcy brytyjskiej społeczności muzułmańskiej natychmiast potępili działania zamachowców (kilku liderów wydało nawet fatwy – teologiczne orzeczenia, w których stwierdzali, że ataki są sprzeczne z islamem) nastąpił wzrost przestępstw z nienawiści związanych z religią. Ich ofiarą padali zarówno muzułmanie, jak i osoby których napastnicy uznali za wyznawców islamu.
Tylko od początku 2017 r. brytyjski organy ścigania udaremniły 39 spisków w późnej fazie, doszło do 15 krajowych ataków terrorystycznych – poinformował wiosną br. rząd Wielkiej Brytanii wspierający ustawę mającą zapewnić uczestnikom zbiorowych zgromadzeń większe bezpieczeństwo.
Znów wzrasta poziom zagrożenia
Poziom zagrożenia terroryzmem w Wielkiej Brytanii jest obecnie znaczący, co oznacza, że atak jest prawdopodobny. Zgodnie z rządowymi ocenami zagrożenie dla Wielkiej Brytanii jest „trwałe i ewoluujące”, przy czym zagrożenie wewnętrzne jest „mniej przewidywalne i trudniejsze do wykrycia i zbadania”.
YouGov – firma badająca opinię publiczną – przeprowadziła w drugiej połowie czerwca br. badanie, z którego wynika, że od trzech lat wzrasta odsetek respondentów przekonanych, że w ostatnich pięciu latach wzrosło zagrożenie terroryzmem.
Podczas gdy w połowie 2023 r. tylko 14 proc. Brytyjczyków uważało, że zagrożenie wzrosło „znacznie”, liczba ta stale rosła i obecnie podwoiła się do 29 proc. czerwca. W połączeniu z uczestnikami badania, uważającymi, że zagrożenie terroryzmem wzrosło „nieco”, grupa ta liczy obecnie 54 proc.
„74 proc. Brytyjczyków uważa, że prawdopodobieństwo ataków terrorystycznych w kraju jest bardzo lub dość prawdopodobne. Bezpośrednio po zamachach bombowych 92% Brytyjczyków uważało kolejne ataki za bardzo prawdopodobne” – poinformowała YouGov w raporcie z badań. Trzech na czterech Brytyjczyków uważa, że to muzułmańscy ekstremiści są największym zagrożeniem dla kraju.