W rok po zdobyciu mistrzostwa Europy juniorek 17-letnia szachistka Patrycja Waszczuk została zdyskwalifikowana za korzystanie z dopingu elektronicznego. Jedna z koleżanek przyłapała ją na korzystaniu z telefonu komórkowego w toalecie - w przerwie pojedynku. Waszczuk złożyła odwołanie od dyskwalifikacji. W sobotę zarząd PZSzach ma się wypowiedzieć, czy to nagonka, czy oszustwo.
W ostatnich tygodniach nawet popularne platformy międzynarodowe Chess.com i Chess24.com zajęły się sprawą Patrycji Waszczuk. Komisja Wyróżnień i Dyscypliny Polskiego Związku Szachowego ukarała zawodniczkę dwuletnią dyskwalifikacją za korzystanie z dopingu elektronicznego podczas rozegranego w sierpniu międzynarodowego turnieju open w Ustroniu.
O nastolatce z Międzyrzeca Podlaskiego, złotej medalistce ME juniorek U-16 i mistrzyni kraju do lat 18, zrobiło się głośno na początku sierpnia podczas mistrzostw Polski seniorek w Ostrowie Wielkopolskim. W pierwszej rundzie pokonała czarnymi czterokrotną złotą medalistkę Jolantę Zawadzką, w szóstej tym samym kolorem zremisowała z arcymistrzynią Moniką Soćko, a w siódmej wygrała białymi z niepokonaną do tego momentu liderką turnieju Klaudią Kulon.
Polish Player Suspected Of Cheating Gets 2-Year Ban
— ChesscomNews (@ChesscomNews) November 1, 2020
The Polish Chess Federation has banned 17-year-old Patrycja Waszczuk for two years for allegedly using a phone during play. The father of Waszczuk has appealed the decision. Story:https://t.co/sgRQnFmTlG
Podejrzenia uczestniczek turnieju wzbudziła… częstym wstawaniem od stolika i wychodzeniem do toalety. Zdarzało się to nawet kilkanaście razy w trakcie trwającej cztery-pięć godzin partii. Rodziło to domniemanie, że korzysta wówczas z niedozwolonych podpowiedzi przy użyciu środków elektronicznych. Komisja sędziowska MP, mimo kontroli przeprowadzanych wykrywaczami metalu i sygnału, także osobistej, nie znalazła dowodu, żeby Waszczuk korzystała nielegalnie z elektroniki.
Kilka dni później w Ustroniu szachistki wzięły sprawy w swoje ręce. W trakcie czwartej rundy Katarzyna Dwilewicz, gdy zauważyła, że Waszczuk wychodzi do toalety, poszła jej śladem i weszła po chwili do sąsiedniej kabiny. W wywiadzie dla chess24 powiedziała, że stojąc na sedesie i zaglądając z góry spostrzegła, że szachistka ma w ręku telefon komórkowy z wyświetlonym diagramem pozycji szachowej. Samo wniesienie telefonu komórkowego do toalety w trakcie rozgrywania partii jest traktowane przez szachowe komisje dyscyplinarne jako poważne oszustwo.
Dwilewicz powiadomiła sędziego, który wszczął odpowiednie procedury. Stało się to podstawą do zweryfikowania remisowej partii Waszczuk w czwartej rundzie jako przegranej, wykluczenia zawodniczki z turnieju i zawiadomienia szachowej centrali. Komisja Wyróżnień i Dyscypliny PZSzach w przeprowadzonym postępowaniu dyscyplinarnym w oparciu o zeznania świadków ustaliła i 6 października ogłosiła w komunikacie m.in., że zawodniczka okłamała sędziów odnośnie posiadanych urządzeń telefonicznych, używała telefonu w toalecie, przyznała, że posiada drugi telefon.
PZSzach konsultował się też w sprawie Waszczuk u eksperta Międzynarodowej Federacji Szachowej (FIDE) profesora Kennetha Regana z uniwersytetu Buffalo, który wykorzystując program opracowany na podstawie dziesiątek tysięcy partii zajmuje się analizą przesłanych gier z zaznaczonymi momentami odejścia zawodnika od szachownicy. Na jej podstawie ocenia, czy wykonywał on ruchy komputera czy grał jak człowiek. Analizie poddano partie 17-latki z kilku turniejów, nie tylko z MP czy Ustronia.
Ojciec zawodniczki, Mariusz Waszczuk złożył odwołanie od decyzji KWiD PZSzach, a całą sprawę uważa za nagonkę zazdrosnych rywalek na córkę, której nic nie udowodniono.
Sprawą ma się teraz zająć zarząd PZSzach, którego posiedzenie online wyznaczono na sobotę.