Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ »

Legendarny bramkarz Legii Jacek Kazimierski dla Niezalezna.pl: Drągowski zastąpi w kadrze Szczęsnego

Kto jest najlepszym polskim bramkarzem? Dlaczego w sztabie Paulo Sousy nie ma żadnego Polaka oraz dlaczego Artur Boruc nie bronił na mistrzostwach Europy w 2012 roku i kto może przeszkodzić Legii w zdobyciu mistrzostwa Polski? O tym i innych tematach rozmawialiśmy z legendarnym bramkarzem Legii Warszawa, dwukrotnym uczestnikiem mistrzostw świata (1982 i 1986 rok), a także ex – szkoleniowcem golkieperów w drużynie narodowej – Jackiem Kazimierskim.

Igor Smirnow/Gazeta Polska

Niezalezna.pl: Od 2010 roku do końca Euro 2012, był pan szkoleniowcem bramkarzy w kadrze Franciszka Smudy. Nie dziwi pana, że w sztabie nowego selekcjonera Paulo Sousy nie ma żadnego Polaka?

To chyba ewenement w skali europejskiej. Jest wiele reprezentacji, których trenerami są obcokrajowcy, ale w każdej z nich asystentem jest „krajowiec”. Nie wiem, może takie były ustalenia Sousy z Bońkiem? Może Portugalczyk się uparł, że chce mieć do pomocy wyłącznie swoich ludzi i co prezes PZPN miał zrobić? W normalnych warunkach przy kadrze powinno być przynajmniej dwóch kompetentnych polskich szkoleniowców.

Tak jak choćby za kadencji Leo Beenhakkera, któremu ówczesny szef PZPN -u Michał Listkiewicz polecił do współpracy Bogusława Kaczmarka, a potem Adama Nawałkę, Rafała Ulatowskiego, Dariusza Dziekanowskiego i Radosława Mroczkowskiego.

Jeżeli Sousa wziąłby do sztabu fachowca, który jest w polskiej piłce od lat, to taki człowiek z pewnością by mu pomógł w kontraktach i z władzami Związku i z drużyną. Dobrym kandydatem byłby na przykład Andrzej Juskowiak, który dzięki doświadczeniom z gry w Sportingu Lizbona zna specyfikę Portugalczyków i realia krajowego futbolu. Ale skoro selekcjoner sobie tego nie życzy, to cóż można zrobić? Nie wiem, może Sousa nie chce w sztabie Polaka, bo ma coś do ukrycia?

Kto jest najlepszym polskim bramkarzem?

Nie ma takiego pojęcia jak „najlepszy polski bramkarz”. Są bramkarze na bardzo wysokim poziomie. Każdy z nich może jednak tak wygrać, jak i zawalić mecz. Podobnie z najlepszym golkiperem na świecie. Ten tytuł ostatnio zdobył Alisson Becker. Oglądałem ostatnie mecze Liverpoolu i uważam, że Brazylijczyk spisał się w nich najwyżej przeciętnie. To on przegrał The Reds kilka spotkań. Jest top, pierwsza piątka polskich bramkarzy i tyle.

Za rządów Jerzego Brzęczka w reprezentacji nie było jasno ustalonej hierarchii bramkarzy. Raz w podstawowym składzie wychodził Wojciech Szczęsny, innym razem bronił Łukasz Fabiański. Czy dla zawodnika nie jest lepiej, gdy od początku wie, czy jest pierwszym, czy drugim wyborem trenera?

„Fabian”, Szczęsny czy Boruc nie zwracają na to uwagi. Oni są przyzwyczajeni do ciśnienia. Po prostu wychodzą na boisko i bronią. Między nimi są za małe różnice, by postawić zdecydowanie na jednego. By tak zrobić, trener musi mieć jaja. Powiedzmy Brzęczek wybrał Fabiańskiego, to co by mu Szczęsny powiedział? „Panie, następnym razem nie przyjeżdżam na zgrupowanie”. I już jest konflikt.

Kiedy pan był trenerem bramkarzem w kadrze, to między golkiperami dochodziło do zapalnych sytuacji?

Nie! Po meczu z Grecją w trakcie mistrzostw Europy w 2012 roku, jasno powiedziałem, że będzie bronił Przemek Tytoń. Wojtek pauzował za czerwoną kartkę, a Grzesiek Sandomierski się nie nadawał. Co prawda Sandomierski przed Euro miał w Jagiellonii sezon życia, ale uważałem, że na mistrzostwa jedzie po to żeby się uczyć, a nie bronić.

Nie było szans, żeby do kadry na polsko – ukraiński turniej wrócił Artur Boruc, którego trener Smuda wyrzucił z reprezentacji po tym, jak bramkarz i Michał Żewłakow pili wino na pokładzie samolotu wracającego z drużyną z towarzyskich meczów w USA?

Żadnych. Próbowałem to odkręcić, ale Franek się uparł i nie było z nim na ten temat rozmowy. Zadzwoniłem wtedy do Artura i mówiłem mu, żeby się nie wychylał. A on na to: - „Trenerze, teraz to już mi nie zależy”. I zaczął wylewać swoje żale. Podobnie jak Dudek, kiedy Janas nie wziął go na mistrzostwa świata do Niemiec w 2006 roku.

Zgodzi się pan, że największym wrogiem Paulo Sousy jest czas? 25 marca rozpoczynamy eliminacje mistrzostw świata wyjazdowym z Węgrami. Zaraz potem starcie z Anglią na Wembley. Selekcjoner nie będzie miał nawet kiedy poznać zawodników.

Największym wrogiem Portugalczyka są umiejętności naszych piłkarzy. Jeden słabszy piłkarz w otoczeniu dobrych graczy potrafi się podciągnąć, doszusować do ich poziomu. Jak na przykład Krychowiak, który nie jest wybitnym piłkarzem. Ale co by było, gdyby drużyna była złożona z dziesięciu Krychowiaków? Klops totalny.

Z drugiej strony mamy w drużynie najlepszego piłkarza świata Roberta Lewandowskiego.

„Lewy” to zupełnie inna półka. Gdyby w 2012 roku był takim piłkarzem, jak teraz, dawał gwarancję dwóch, trzech goli w meczu, to jestem pewien, że Polska w Euro zaszłaby naprawdę daleko. Ale wówczas Robert się męczył. Liczono przez ile minut nie trafił do siatki, wypominano nieskuteczność... Gdyby był w takiej formie jak dziś, to byłaby zupełnie inna bajka.

Gdyby miał pan polecić jakiegoś bramkarza do kadry, to byłby to...

Bartek Drągowski. Bardzo mi się podobał w czasach, gdy bronił w Jagiellonii. Miał niesamowitą smykałkę do gry. We Fiorentinie też sobie poradził. Refleks, szybkość reakcji, technika. Jego atutem jest fakt, że ma dopiero 24 lata. Kiedy bramkarz wyjedzie do Anglii, Niemiec czy Włoch, to tam bardzo wiele zyskuje już podczas samych treningów. Bo w tych ligach na dziesięć strzałów na bramkę, dziewięć jest celnych, a u nas jeden. Siedząc w Polsce taki chłopak nie ma gdzie się czegokolwiek nauczyć. Kiedy obserwowałem „Lewego”, jak jeszcze z Dortmundu przyjeżdżał na kadrę, to z każdym kolejnym zgrupowaniem robił kolosalny postęp. Był coraz lepszy. Podobnie jest z Bartkiem.

Drągowski może być w przyszłości bramkarzem numer jeden w reprezentacji?

Oczywiście, że tak! Ma ku temu wszelkie predyspozycje. Jako młody chłopak dopiero stawiający pierwsze kroki w Ekstraklasie, robił na mnie większe wrażenie, niż Wojtek Szczęsny na pierwszym treningu w kadrze. Był jakiś taki sztywny. Nie było po nim widać, że to jakiś super talent. Jak choćby Donnarumma, który mając siedemnaście lat już był pewniakiem w Milanie.

Przejdźmy do Ekstraklasy. Legia obroni mistrzostwo Polski?

Nie mają z kim przegrać. Konkurenci grają dwa mecze dobrze, a sześć źle. A legioniści dwa spotkania mają niezłe i kolejne dwa fatalne. Ale to i tak wystarczy do wygrania ligi.

Ostatnio jakoś cicho o panu. Co teraz porabia Jacek Kazimierski?

Nie mam ciśnienia na ekran. Ćwiczę sobie dla przyjemności z młodymi ludźmi. Czekam na fajnego chłopaka, którego można by było wytrenować i wypromować. Otworzyć mu drzwi do kariery.

 



Źródło: niezalezna.pl

Rozmawiał Piotr Dobrowolski