Selekcjoner reprezentacji Polski koszykarzy, Igor Milicić, wybrał szeroki skład reprezentacji Polski na najbliższe spotkania kwalifikacyjne do mistrzostw świata z Izraelem i Niemcami. W kadrze znalazło się aż ośmiu debiutantów. „Wierzę w potencjał młodych polskich graczy” - powiedział
Minęły ponad trzy tygodnie od objęcia przez pana funkcji trenera reprezentacji Polski koszykarzy. Co udało się już zrobić, biorąc pod uwagę napięty kalendarz meczów w ekstraklasie oraz występy pana zespołu klubowego Arged BM Slam Stali w Lidze Mistrzów FIBA?
Igor Milicic: Faktycznie mój grafik jest ostatnio napięty, ale pracę dla kadry rozpoczęliśmy z dyrektorem sportowym Łukaszem Koszarkiem od razu po ogłoszeniu nominacji na konferencji prasowej. Rozmawiałem już ze wszystkimi koszykarzami, którzy w ostatnich latach byli w reprezentacji. Zależało mi, aby to ode mnie, a nie z mediów, dowiedzieli się o planach kadry. Wybraliśmy wspólnie z Łukaszem sztab szkoleniowy. Z reprezentacją pracować będą profesjonaliści. Jestem spokojny, jeśli chodzi o każdy element funkcjonowania drużyny narodowej, bo wiem, że wszyscy to perfekcjoniści.
Podzielił się pan zadaniami z Łukaszem Koszarkiem, ciągle aktywnym zawodnikiem Legii Warszawa i byłą gwiazdą biało-czerwonych, osobą, która w reprezentacji rozpoczyna nową przygodę…
I.M.: Rozmawiam z Łukaszem o reprezentacji Polski prawie codziennie. Chcę czerpać z jego doświadczenia, bo to on przez kilkanaście lat przyjeżdżał na każde zgrupowanie kadry i wie doskonale, co jest ważne. Czym innym jest funkcjonowanie w klubie, czym innym w reprezentacji. Wiedza Łukasza jest niezwykle cenna dla mnie. Nie dzielimy się zadaniami.
Ma pan już za sobą wiele rozmów z zawodnikami, w tym z A.J. Slaugterem czy byłym kapitanem Adamem Waczyńskim, którzy nie znaleźli się w szerokiej kadrze powołanej kilka dni temu na listopadowe eliminacje mistrzostw świata.
I.M.: To nie były trudne rozmowy. Bardzo szanuje wszystkich zawodników, którzy przez lata przyjeżdżali na zgrupowania reprezentacji. Poświęcają swój czas, który teoretycznie mogliby spędzić z rodziną. Dlatego zależało mi, aby z każdym zawodnikiem porozmawiać indywidualnie. Chciałem wysłuchać, jakie jest ich nastawienie, co myślą na temat kadry Polski. A decyzje podjąłem takie, a nie inne.
W składzie brakuje też innego Amerykanina Geoffrey’a Groselle’a, który stara się o polskie obywatelstwo, złożył już wszystkie dokumenty i czeka na decyzję prezydenta.
I.M.: Wiem, że polska federacja pilotuje temat nadania obywatelstwa Groselle’owi. Trudno obecnie powiedzieć, czy do czasu eliminacji (koniec listopada - red.) otrzyma polski paszport. Nie chcę gdybać na temat jego powołania. Jeśli otrzymam oficjalną informację, że jest polskim obywatelem, wówczas podejmiemy decyzję, co do jego powołania.
W szerokiej kadrze są bracia Ponitkowie, którzy razem nie występowali już dawno w reprezentacji. Mateusz jako zawodnik euroligowego Zenita Sankt Petersburg nie ma specjalnej przerwy na reprezentację, bo rozgrywki Euroligi mają swój kalendarz niezależny od FIBA. Jego Zenit gra 25 listopada, a potem 3 grudnia. Czy jego udział jest możliwy, skoro 25 listopada Polska gra w Izraelu, a trzy dni później w Lublinie z Niemcami?
I.M.: Wiem, że związek czuwa nad tą sprawą bardzo profesjonalnie. Pracownicy federacji są w stałym kontakcie z Mateuszem i jego klubem. To nie pierwsza taka sytuacja, więc jestem spokojny. Mateusz nieraz pokazał swoją determinację, aby pojawić się na zgrupowaniu reprezentacji. Oczywiście nie wszystko jest w jego rękach, ale wierzę, że rosyjski klub nie będzie robić przeszkód.
A co z Marcelem Ponitką występującym w Parmie Perm. Bracia zagrają razem?
I.M.: Za kilka tygodni ogłosimy ścisłą kadrę, zawodników, którzy pojawią się na pierwszym zgrupowaniu w Warszawie. Do tego czasu nie chciałbym poprzez media zdradzać kto przyjedzie. Wiemy, jakim koszykarzem jest Marcel i co może dać reprezentacji.
Czy czuje pan presję związaną z tym, że jest pan również trenerem mistrza kraju i pewne pana decyzje, powołania mogą być ocenianie przez pryzmat promowania klubu. W innych federacjach np. siatkówki działacze mówią otwarcie, że nie chcą by trener kadry pracował w polskim klubie, bo to ich zdaniem może wpływać na atmosferę wokół powołań?
I.M.: Nie zastanawiałem się w ogóle nad tym. Zresztą, w składzie reprezentacji, którą podałem w poniedziałek, nie ma żadnego zawodnika z mojego klubu. Pracuję w polskiej lidze od wielu lat, znam możliwości wszystkich koszykarzy, potencjalnych kadrowiczów. Taka wiedza może tylko pomóc, nie zaszkodzić.
Czy realne jest, by na jedno z "okienek" eliminacji mistrzostw świata przyjechali studenci z USA - Jeremy Sochan i pana syn Igor?
I.M.: Bardzo byśmy chcieli, stąd ich obecność w szerokiej kadrze. Próbuję przez głównych trenerów uniwersytetów Baylor i UVA dostać zgodę na ich przyjazd. Wiem jednak, że właśnie rozpoczynają sezon w lidze akademickiej i może to być trudne do zrealizowania w listopadzie.
Na konferencji prasowej mówił pan o perspektywie kilku lat pracy z odmłodzoną kadrą i przyszłych sukcesach, ale każdego szkoleniowca federacja rozlicza z tego, co jest "tu i teraz". Na ile eliminacje mistrzostw świata są więc dla pana ważne? We wrześniu mamy Eurobasket i musi pan mieć już zespół, a nie jego zalążek.
I.M.: Przede wszystkim wierzę w potencjał młodych polskich koszykarzy. Wiem, że przed nami długa i ciężka droga, aby sprostać oczekiwaniom kibiców. Gdybym nie był przekonany, że z młodymi można osiągać dobre wyniki, to nie przyjąłbym oferty federacji. Podchodzę inaczej do eliminacji i do Eurobasketu, głównej imprezy w następnym roku.
Kwalifikacje będą ogromną szansą, aby pokazać, że nie bez powodu zostali powołani. Wierzę, że wspólnie z całym sztabem możemy stworzyć zespół, który swoją postawą i zaangażowaniem to udowodni. "Okienka" FIBA nie trwają zbyt długo i jest jasne, że przed pierwszym meczem z Izraelem będziemy mieć zaledwie kilka treningów. Podkreślę jeszcze raz: wierzę w potencjał powołanych koszykarzy.