Julia Szeremeta wczoraj zdobyła pierwszy olimpijski medal polskiego boksu od 1992 roku, kiedy brąz w Barcelonie zdobył Wojciech Bartnik. W finale przegrała jednogłośnie na punkty z "zawodniczką" z Tajwanu Yu Ting Lin. Dziś specjalnie dla widzów Telewizji Republika podzieliła się swoimi emocjami. I - jak stwierdziła - kwestią jej "rywalki" z finału powinien zainteresować się Międzynarodowy Komitet Olimpijski.
"Emocje dopiero opadają, jeszcze nie doszło do mnie na 100 procent, co ja tutaj zrobiłam, ale powoli z czasem będzie to docierać" - powiedziała Julia Szeremeta w rozmowie z Telewizją Republika.
- Coś pięknego, przyjechałam tu, żeby się zapisać do historii i to uczyniłam - dodała.
Reporter Republiki Adrian Borecki zapytał o emocje, jakie towarzyszyły Julii przez cały turniej. Jak stwierdziła, podchodziła na luzie do walk i nie miała żadnej presji. Nie mogło zabraknąć także pytania o finał z "zawodniczką" z Tajwanu, którą rok temu zdyskwalifikowano na Mistrzostwach Świata w związku z kontrowersjami dotyczącymi płci.
- Nie chcę się wypowiadać na ten temat. Ciężki temat, na razie nie będę się wypowiadać - powiedziała Julia, ale dodała, że... MKOL powinien przyjrzeć się tej sprawie: - Powinien na pewno, jeżeli została zdyskwalifikowana w IBA, to MKOL powinien zainteresować się tą sytuacją.
Nie jest tajemnicą, że Julia Szeremeta była również kandydatką Konfederacji w wyborach i padło też pytanie o politykę. Ale tu odpowiedź była jednoznaczna. "Tak naprawdę mnie polityka nie interesuje, zostałam lekko w to wplątana, odcinam się od tego" - stwierdziła nasza medalistka. Bo najważniejszy jest sport!
Pytana o plany na przyszłość, stwierdziła, że na igrzyska w Los Angeles ma jeden cel: - Złoto musi wrócić do Polski!