Warszawski sąd zadecydował o przymusowym odebraniu niepełnosprawnego Martina Hertoga jego rodzicom i wydaniu dziecka władzom Królestwa Niderlandów, mimo że rodzina stara się w Polsce o azyl. Prokuratura jest temu przeciwna. "To wyrządzi mu niepowetowaną szkodę" – powiedziała prok. Aleksandra Skrzyniarz. Holenderskie władze zabrały dziecko rodzicom po... anonimie od sąsiadów.
O decyzji sądu, która została podjęta 22 grudnia 2020 roku, poinformowała rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Warszawie, prok. Aleksandra Skrzyniarz. Decyzję podjęto w oparciu o wniosek skierowany do stołecznego sądu przez organy Królestwa Niderlandów. Dziecko ma być wydane Holendrom niezwłocznie.
- Prokuratura nie zgadza się z decyzją sądu. Niezwłocznie po uzyskaniu pisemnego uzasadnienia wydanego orzeczenia wniesiony zostanie do sądu odwoławczego środek zaskarżenia, albowiem orzeczenie jako naruszające fundamentalną zasadę dobra dziecka prowadzi do wyrządzenia małoletniemu niepowetowanej szkody. Prokurator złożył nadto wniosek o wstrzymanie wykonania orzeczenia o niezwłocznym wydaniu dziecka
– powiedziała rzeczniczka Prokuratury.
Skrzyniarz podkreśliła, że przed Sądem Okręgowym w Warszawie "zainicjowane zostało postępowanie o ustalenie, że orzeczenia Sądu Królestwa Niderlandów dotyczące władzy rodzicielskiej Ekateriny Hertog i jej męża Conrada wobec 7-letniego syna Martina nie podlegają uznaniu na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej z uwagi na ich oczywistą sprzeczność z polskim porządkiem publicznym". Prokuratura Okręgowa w Warszawie przystąpiła do tego postępowania i wg oskarżyciela, "stanowi to podstawę do zawieszenia postępowania dotyczącego wydania małoletniego władzom Królestwa Niderlandów". Rodzina ubiega się o azyl w Polsce.
W sierpniu Prokuratura Okręgowa w Warszawie informowała, że sąd w Zeeland-West-Brabant Królestwa Niderlandów wydał Europejski Nakaz Aresztowania za obywatelką Federacji Rosyjskiej i jej mężem Holendrem. Małżeństwo jest ścigane w związku z podejrzeniem uprowadzenia własnego syna z ośrodka opieki, do którego doszło w czerwcu tego roku.
W lutym 2018 r. holenderska opieka społeczna otrzymała anonim od jednego z sąsiadów, który słyszał krzyki dziecka i zwrócił uwagę na niepokojące symptomy, świadczące w jego opinii, że w domu państwa Hertog źle się dzieje.
Dziecko zostało odebrane z rodzinnego domu i umieszczone nie w rodzinie zastępczej, ale w internacie. Rodzice od samego początku walczyli o dziecko wskazując, że ich syn ma bardzo ciężkie zaburzenia rozwojowe i powinien być bezwzględnie poddany terapii, nawet jeżeli jest odseparowany od swoich rodziców. "Podczas odwiedzin rodzice zaobserwowali u Martina cofnięcie w rozwoju, nie podlegał on również terapii w zakresie autyzmu" – przekazała warszawska Prokuratura Okręgowa.
Przez pierwsze 13 miesięcy rodzicom zabroniono jakiegokolwiek kontaktu z dzieckiem. Raz na dwa tygodnie otrzymywali wiadomość mailową z informacją, jak funkcjonuje Martin. Dopiero po trzynastu miesiącach rodzicom pozwolono widywać synka raz w miesiącu, przez około trzy godziny. 26 czerwca Conrad Hertog i jego żona Ekaterina zabrali 7-letniego Martina i przyjechali z Holandii do Polski.
Rodzice sami skontaktowali się z Prokuraturą i zostali przesłuchani. Śledczy uzyskali także opinię psychologiczną, w której "wskazano na istniejącą prawidłową więź matki i ojca z dzieckiem". Z opinii tej wynikało, że jakiekolwiek zmiany w sytuacji Martina mogą negatywnie wpłynąć na jego dalszy rozwój.