Film „Naszość – tylko dla nienormalnych” zgromadził tłumy w warszawskim Luna i poznańskim kinie Rialto i kaliskim Akceleratorze Kultury – w każdym z nich zabrakło miejsc dla chętnych. We wtorek 23 maja o 19.00 pokaz filmu odbędzie się w Centrum Iskra (dawne kino „Iskra”) w Pile przy ul. Kilińskiego 12.
Pokazy filmu przerywają salwy śmiechu i oklaski publiczności, bo tajemnicą jego sukcesu jest niesamowite surrealistyczne poczucie humoru twórców Naszości, którzy w latach 90. i wczesnych dwutysięcznych parodiowali postkomunistyczną III RP. Jak się okazuje, nie zdezaktualizowało się ono i film śmieszy także… dzisiejszych nastolatków.
Współczesną próbkę tego humoru mieliśmy na zdemolowanym poznańskim Starym Rynku. Jak opowiedział w „Wywiadzie z chuliganem” Marcin Liebner, studiował niegdyś na Akademii Ekonomicznej gospodarkę przestrzenną i faktycznie... chciał zostać urzędnikiem. Przeszedł rewelacyjnie dwa etapy konkursu, jednak dobra passa opuściła go w czasie ostatniej rozmowy kwalifikacyjnej:
Zapytany, co chciałbym osiągnąć w urzędzie, powiedziałem, że w przyszłości chciałbym zostać prezydentem Poznania. Bo to miasto potrzebuje wizji, a nie administrowania.
– wspomina.
Efekt był do przewidzenia: przerażeni urzędnicy odrzucili jego kandydaturę. Rozmowa dotyczy przyczyn katastrofy remontów urządzanych przez urzędników PO. Ale także upadku demokracji w wielkich miastach i podmiejskich willowych sypialniach, gdzie mieszkańcy wybierają oszustów wbrew interesom nie tylko Polski, ale też ich samych. Wynika to m. in. z exodusu z miast na przedmieścia, w wyniku czego ulega destrukcji miejska wspólnota, zastępowana studentami i ludźmi napływowymi. A z kolei nowi mieszkańcy przedmieść pozamykani w swoich ogródkach też wspólnoty nie tworzą zamienili „być” na mieć… Niezwykle ciekawa analiza tej sytuacji w rozmowie poniżej.