W Dolinie Dolnego Bugu mimo protestów mieszkańców ma powstać ogromne wysypisko śmieci. Jak nieoficjalnie ustaliliśmy, sprawą cynicznie zamierzają grać politycy Platformy Obywatelskiej. Cynicznie, bo głównym antybohaterem rodzącego się skandalu jest przedsiębiorca, który sowite wynagrodzenie inkasował za wywóz nieczystości z… oczyszczalni Czajka. Działania w sprawie podjął już mazowiecki Urząd Wojewódzki. Mamy komentarz wojewody Tobiasza Bocheńskiego.
800 podpisów pod petycją, kilka tysięcy uczestników facebookowego forum „Tajemnicza inwestycja w gminie Dąbrówka” i jeden cel – zatrzymać powstające wysypisko śmieci i trwającą wycinkę lasów.
Mieszkańcy jednoczą się w społecznym sprzeciwie - jak czytamy - zaniepokojeni:
Przeciwko wycince padają konkretne argumenty. W petycji czytamy, że cięte są lasy, których „ekosystem jest elementem większej całości - Doliny Dolnego Bugu”. Teren wchodzi w skład obszaru Natura 2000.
Mieszkańcy alarmują, iż wycinka „spowoduje, że okolica zostanie zdegradowana krajobrazowo, turyści przestaną nas odwiedzać, okolica straci gospodarczo, a wartość nieruchomości na terenie gminy zostanie bardzo obniżona”.
Jak nieoficjalnie ustaliliśmy, równolegle do działań szeregu instytucji, w sprawę mocno chcą zaangażować się politycy PO. Na zaplanowanej przez mieszkańców demonstracji przed urzędem gminy w piątkowe popołudnie zamierzają się stawić parlamentarzyści. M.in. Jan Grabiec, rzecznik partii, poseł wybrany z okręgu 20. - a więc m.in. głosami mieszkańców powiatu wołomińskiego.
Dramat mieszkańców ma się jawić politykom opozycji jako wymarzony na rozpoczętą kampanię wyborczą. Warto im coś zawczasu przypomnieć.
„Mam wrażenie ze ten Mulik nie wykupił by tyle ziemi gdyby nie miał jakiegoś wstępnego światła zielonego na ta inwestycje” – to tylko jeden z wielu podobnych wpisów na grupie mieszkańców gminy.
Mowa o Adamie Muliku, prezesie PHU Adam Mulik. To biznesmen, którego firma ma być odpowiedzialna za wycinkę lasu - jak obawiają się mieszkańcy - podyktowaną próbą stworzenia na terenie gminy składowiska odpadów. To też przedsiębiorca, który dał się poznać już szerzej. A opinia publiczna w pełni zasadnie może go kojarzyć ze środowiskiem… Platformy Obywatelskiej.
W październiku 2019 roku, „Gazeta Polska” pisała:
„Kujawsko-pomorskie, lubelskie, mazowieckie, podkarpackie, świętokrzyskie, wielkopolskie – do tych sześciu województw od grudnia 2018 r. trafiają odpady z warszawskiej oczyszczalni ścieków „Czajka”. Transport tzw. osadów ściekowych (produkt uboczny procesu oczyszczania ścieków) związany jest z awarią rekuperatorów (wymienników ciepła) w spalarni należącej do oczyszczalni. Jak informuje stołeczne Miejskie Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji - średni miesięczny koszt wywozu odpadów pościekowych to aż 1,7 mln zł miesięcznie. A więc od awarii rekuperatorów za rozwożenie cuchnących (a być może i szkodliwych) osadów po całej Polsce podatnicy zapłacili grubo ponad 15 mln zł”.
W dokumencie „Kto i gdzie wywozi osady ściekowe z Oczyszczalni Ścieków Czajka?”, sporządzonym przez Miejskie Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji w m. st. Warszawa, w pierwszej pozycji czytamy o trzech umowach, na podstawie których PHU Adam Mulik realizował ww. wywozy. Osady trafiały do podpoznańskich Pniew.
O sprawie pisały wielkopolskie media. TVP3 Poznań cytowało wówczas posła PiS Marcina Porzucka:
„mieszkańcy regionu sygnalizowali już od dawna, że z tego miejsca unosi się smród. Nieopodal znajduje się jezioro Zajączkowskie, jedno z najczystszych w regionie. Zatrucie wód gruntowych byłoby katastrofą”.
O sytuacji w gminie Dąbrówka rozmawiamy z wojewodą mazowieckim Tobiaszem Bocheńskim.
- Półtora tygodnia temu byli tam inspektorzy Wojewódzkiego Inspektora Ochrony Środowiska. Ponieważ doszło tam do wycinki drzew, prawdopodobnie nielegalnej, poinformowane zostały służby: Regionalny Dyrektor Ochrony Środowiska oraz policja – zapewnia nas.
- Wiemy, że zaniepokojenie mieszkańców dotyczy kwestii możliwego stworzenia nielegalnego składowiska odpadów. Tereny nagromadzenia odpadów nie mogą być terenami leśnymi. Z punktu widzenia prawa to niemożliwe – słyszymy.
I dalej:
„dziś podjąłem decyzję, biorąc pod uwagę zaniepokojenie mieszkańców, o wysłaniu jutro Inspektorów Ochrony Środowiska na miejsce. Skontaktowaliśmy się ze służbami starosty, policji i ochrony środowiska. Będziemy bardzo ściśle monitorować tę sytuację. Nie dopuścimy do powstania nielegalnego składowiska”.
- Nie ma żadnych decyzji – ani gminnych, ani powiatowych – na składowanie odpadów w tym miejscu – konkluduje.