800 podpisów pod petycją, kilka tysięcy uczestników facebookowego forum „Tajemnicza inwestycja w gminie Dąbrówka” i jeden cel – zatrzymać powstające wysypisko śmieci i trwającą wycinkę lasów.
Mieszkańcy jednoczą się w społecznym sprzeciwie - jak czytamy - zaniepokojeni:
- - wycinką drzew na tak rozległym obszarze (i to w okresie lęgowym ptaków, kiedy jest to zakazane). Obecnie jest to ok 24 hektary, ale kolejne działki są kupowane,
- - niszczeniem dróg leśnych, na których pojawiły się koleiny, niekiedy sięgające głębokości pół metra (wg. obowiązujących przepisów obowiązuje zakaz poruszania się pojazdów powyżej 8 ton),
- - dotychczasową działalnością gospodarczą inwestora Adama Mulika, który prowadzi działalność związaną z odpadami komunalnymi (o nim kilka zdań w dalszej części tekstu – przyp. aut.).
Przeciwko wycince padają konkretne argumenty. W petycji czytamy, że cięte są lasy, których „ekosystem jest elementem większej całości - Doliny Dolnego Bugu”. Teren wchodzi w skład obszaru Natura 2000.
Mieszkańcy alarmują, iż wycinka „spowoduje, że okolica zostanie zdegradowana krajobrazowo, turyści przestaną nas odwiedzać, okolica straci gospodarczo, a wartość nieruchomości na terenie gminy zostanie bardzo obniżona”.
Polityczne złote jajo dla Platformy Obywatelskiej?
Jak nieoficjalnie ustaliliśmy, równolegle do działań szeregu instytucji, w sprawę mocno chcą zaangażować się politycy PO. Na zaplanowanej przez mieszkańców demonstracji przed urzędem gminy w piątkowe popołudnie zamierzają się stawić parlamentarzyści. M.in. Jan Grabiec, rzecznik partii, poseł wybrany z okręgu 20. - a więc m.in. głosami mieszkańców powiatu wołomińskiego.
Dramat mieszkańców ma się jawić politykom opozycji jako wymarzony na rozpoczętą kampanię wyborczą. Warto im coś zawczasu przypomnieć.
Zarobił fortunę na ściekach z Czajki
„Mam wrażenie ze ten Mulik nie wykupił by tyle ziemi gdyby nie miał jakiegoś wstępnego światła zielonego na ta inwestycje” – to tylko jeden z wielu podobnych wpisów na grupie mieszkańców gminy.
Mowa o Adamie Muliku, prezesie PHU Adam Mulik. To biznesmen, którego firma ma być odpowiedzialna za wycinkę lasu - jak obawiają się mieszkańcy - podyktowaną próbą stworzenia na terenie gminy składowiska odpadów. To też przedsiębiorca, który dał się poznać już szerzej. A opinia publiczna w pełni zasadnie może go kojarzyć ze środowiskiem… Platformy Obywatelskiej.
W październiku 2019 roku, „Gazeta Polska” pisała:
„Kujawsko-pomorskie, lubelskie, mazowieckie, podkarpackie, świętokrzyskie, wielkopolskie – do tych sześciu województw od grudnia 2018 r. trafiają odpady z warszawskiej oczyszczalni ścieków „Czajka”. Transport tzw. osadów ściekowych (produkt uboczny procesu oczyszczania ścieków) związany jest z awarią rekuperatorów (wymienników ciepła) w spalarni należącej do oczyszczalni. Jak informuje stołeczne Miejskie Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji - średni miesięczny koszt wywozu odpadów pościekowych to aż 1,7 mln zł miesięcznie. A więc od awarii rekuperatorów za rozwożenie cuchnących (a być może i szkodliwych) osadów po całej Polsce podatnicy zapłacili grubo ponad 15 mln zł”.
W dokumencie „Kto i gdzie wywozi osady ściekowe z Oczyszczalni Ścieków Czajka?”, sporządzonym przez Miejskie Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji w m. st. Warszawa, w pierwszej pozycji czytamy o trzech umowach, na podstawie których PHU Adam Mulik realizował ww. wywozy. Osady trafiały do podpoznańskich Pniew.

O sprawie pisały wielkopolskie media. TVP3 Poznań cytowało wówczas posła PiS Marcina Porzucka:
„mieszkańcy regionu sygnalizowali już od dawna, że z tego miejsca unosi się smród. Nieopodal znajduje się jezioro Zajączkowskie, jedno z najczystszych w regionie. Zatrucie wód gruntowych byłoby katastrofą”.
Reaguje Mazowiecki Urząd Wojewódzki
O sytuacji w gminie Dąbrówka rozmawiamy z wojewodą mazowieckim Tobiaszem Bocheńskim.
- Półtora tygodnia temu byli tam inspektorzy Wojewódzkiego Inspektora Ochrony Środowiska. Ponieważ doszło tam do wycinki drzew, prawdopodobnie nielegalnej, poinformowane zostały służby: Regionalny Dyrektor Ochrony Środowiska oraz policja – zapewnia nas.
- Wiemy, że zaniepokojenie mieszkańców dotyczy kwestii możliwego stworzenia nielegalnego składowiska odpadów. Tereny nagromadzenia odpadów nie mogą być terenami leśnymi. Z punktu widzenia prawa to niemożliwe – słyszymy.
I dalej:
„dziś podjąłem decyzję, biorąc pod uwagę zaniepokojenie mieszkańców, o wysłaniu jutro Inspektorów Ochrony Środowiska na miejsce. Skontaktowaliśmy się ze służbami starosty, policji i ochrony środowiska. Będziemy bardzo ściśle monitorować tę sytuację. Nie dopuścimy do powstania nielegalnego składowiska”.
- Nie ma żadnych decyzji – ani gminnych, ani powiatowych – na składowanie odpadów w tym miejscu – konkluduje.