Zamach antydemokratyczny. Ryszard Kalisz i postkomunistyczna hydra » CZYTAJ TERAZ »

„Ach, Ci Polacy…” Felieton Tomasza Łysiaka po uroczystościach w Monte Cassino

Miasteczko Cassino w połowie maja co roku staje się po trosze „polskie”. Tak było i teraz. Ceremonia 18 maja na cmentarzu polskim tuż przy benedyktyńskim opactwie to oczywiście kluczowy moment wydarzeń. Ale dzieje się o wiele więcej – upamiętnień, spotkań i wzruszeń jest zawsze mnóstwo. W tym roku była to m.in. Acquafondata (gdzie znajdował się tymczasowy polowy cmentarz, na którym chowano polskich żołnierzy), San Vittore del Lazio czy Piedimonte San Germano.

Monte Cassino
Monte Cassino
Fot. Marcin Pegaz/Gazeta Polska

Oczywiście, jest tu z jednej strony obieg tzw. oficjalny – wraz z ministrem Janem Józefem Kasprzykiem, Ambasador Anną Marią Anders, prezesem IPN Karolem Nawrockim. W tym roku byli ministrowie Joachim Brudziński i Jan Dziedziczak. W obchodach zawsze uczestniczy bardzo przychylny Polsce burmistrz Cassino Enzo Salera. 

Z drugiej strony są też inne inicjatywy, jak choćby bieg i trek na Monte Cassino, szlakiem  wojennym – Drogą Polskich Saperów. Różnego rodzaju organizacje, stowarzyszenia, fundacje polskie są tu obecne. Przyjeżdżają też na własną rękę, własnym sumptem, liczni Polacy – żeby po prostu być, odwiedzić ważne miejsca uświęcone krwią naszych bohaterów, pielęgnować pamięć o nich. 

Przed startem treku na Monte Cassino (wśród współorganizatorów wydarzenia, którego inicjatorem i dobrym duchem jest Bogusław Mamiński, jest także Polska Fundacja Narodowa) plac przed urzędem gminy w Cassino zapełnił się Polakami. Byli tu żołnierze i harcerze. Były też dzieci z Międzyzdrojów, trzymające najdłuższą w Polsce flagę biało-czerwoną. Wspólny marsz szlakiem bojowym 2. Korpusu, chociaż trudny fizycznie, to jednak daje piękne poczucie bycia razem, oddawania razem hołdu poległym bohaterom. Każdy z uczestników na numerze startowym miał wypisane nazwisko jednego z poległych żołnierzy, pochowanych na cmentarzu montekassyńskim. 

Jakże piękne są także wszystkie reakcje Włochów, mieszkańców Cassino. Ot, taksówkarz, który tłumaczy nam, jak babcia opowiadał mu o wspaniałych Polakach, przy których po koszmarze wojennym, nareszcie można się było poczuć bezpiecznie. 

Albo pan Marco, dystyngowany dżentelmen na emeryturze, były dyrektor fabryki Fiata, który przez przypadek stał tuż obok mnie, pod markizą osłaniają stoliki miejscowego baru. Padał deszcz i obaj schroniliśmy się przed nim, patrząc na grającą na placu polską orkiestrę wojskową. Znakomitą! Polskie melodie, a to wojskowe, a to znane nam dawne szlagiery, a to wreszcie swingowe, czy jazzowe przeboje, wreszcie covery włoskie. Wszystko z uśmiechem, lekkością, humorem, pogodą ducha. Cóż tam, że deszcz leje!

Słuchaliśmy muzyki i rozmawiali. Tłumaczyłem mu kontekst polskich piosenek –  „Hej, Strzelcy wraz”, „O mój rozmarynie…”, „Czerwone maki”. Marco powiedział w pewnej chwili o tym, jakim pięknym narodem są Polacy. Wskazał w kierunku wzgórz: „Tylu młodych Polaków oddało tu życie za naszą wolność. Dziękujemy Wam!”. A potem dodał, że nas Włochów i Polaków łączy wiele rzeczy, w tym to, że kochamy muzykę, lubimy tańczyć, jesteśmy zawsze uśmiechnięci i czerpiemy radość z każdej chwili życia. Jakbyśmy wiedzieli, jaką cenę trzeba płacić za wolność. 

Stałem tak w tym deszczu, pod markizą włoskiego baru, patrzyłem na plac wypełniony Włochami, którzy z sympatią i uśmiechem słuchają koncertu naszej orkiestry wojskowej, mając wypisane na twarzach „Ach, ci wspaniali Polacy” i czułem dumę. Najprostszą, najczystszą dumę. Dobrze być Polakiem w Cassino. 
 

 



Źródło: Niezalezna.pl

Tomasz Łysiak