Gościem redaktor Katarzyny Gójskiej w programie "W Punkt" na antenie Telewizji Republika była dr Ewa Iszoro, pracująca na jednym z madryckich uniwersytetów. Stwierdziła, że powiedzenie "życie jak w Madrycie" nie odzwierciedla aktualnej sytuacji w stolicy Hiszpanii. "Siedzimy w domach zamknięci, niektórzy ludzie przeżywają tragedie osobiste" - podkreśliła.
W programie "W Punkt" Telewizji Republika mogliśmy dowiedzieć się, jak obecnie wygląda sytuacja w Hiszpanii. Relacjonowała ją dr Ewa Iszoro, architekt, wykładowca Uniwersytetu Rey Juan Carlos w Madrycie.
- Dane ostatnie były takie, że ilość śmierci była niższa, natomiast dziś znów jest wyższa. Teraz jest duży problem, że te wszystkie cyfry nie są realne. Ja ich nie oglądam, bo nie tyle, że są fałszowane, ale opozycja domaga się, żeby to liczyć w inny sposób. Widać, że tendencja jest niższa, ale też z drugiej strony dużo ludzi się w ogóle nie przewozi do szpitali i umierają w tych miejscach, gdzie się znajdują
- zaznaczyła w rozmowie z redaktor Katarzyną Gójską.
Popularne powiedzenie mówi o "życiu, jak w Madrycie" - to jednak nie odpowiada temu, co obecnie dzieje się w tym mieście.
- Tym razem wszystko się zmieniło, życie już nie jest jak w Madrycie, siedzimy w domach zamknięci, niektórzy ludzie przeżywają tragedie osobiste. Jednak media tego nie pokazują, pokazuje się, że tendencja spada, się uspokaja. Mniej mówi się o tych tragediach związanych z chorobą, jak również tych ekonomicznych
- powiedziała dr Iszoro.
- Są takie dane, co wszystkich zadziwiają, bo mówiło się o tych kwarantannach dwutygodniowych, a jak popatrzymy na dwie panie minister, które były zakażone koronawirusem, miały powtórzony test po 15 dniach i znów miały wynik dodatni. Więc sprawa nie rozstrzyga się przez dwa tygodnie. Ta zarażalność jest dużo dłuższa, przynajmniej w niektórych przypadkach tak to wygląda
- dodała.
Według dr Iszoro, z powodu epidemii koronawirusa bardzo ucierpi hiszpańska turystyka, która w obecnym czasie przeważnie przeżywała rozkwit.
- Szczególnie święta wielkanocne są takim czasem, gdzie jest najwięcej turystów w Hiszpanii, są jak letnie wakacje. Jest to olbrzymi cios, jeżeli chodzi o turystykę. Nie wiadomo czy w lecie będzie możliwy powrót do normalności. Na to jeszcze nie wygląda
- zakończyła.