To była zaplanowana akcja, bardzo dobrze przemyślana. Akcja, której celem miało być nie tylko wymordowanie określonej liczbę Polaków, ale też przestraszenie tych, którzy byli na ich ziemiach. To im się udało. Większość Polaków uciekła i z Wołynia, i z małopolski wschodniej - mówił w programie Katarzyny Gójskiej szef Kancelarii Premiera Michał Dworczyk odnosząc się do \"krwawej niedzieli\".
Prowadząca program "W punkt" na antenie Telewizji Republika poruszyła kwestię bezradności państwa polskiego w przypadku upamiętniania ofiar "krwawej niedzieli". Katarzyna Gójska zwróciła uwagę na fakt, że prezydent Andrzej Duda przyjechał do miejsca, gdzie przed laty mordowano polską ludność, a gdzie do dziś nie ma żadnego symbolu upamiętniającego ofiary. To symbol niemocy państwa? - pytała.
To symbol złych zmian na Ukrainie. Prace ekshumacyjne toczyły się od lat, choć była to kropla w morzu potrzeb, ale jednak coś się działo
- stwierdził Dworczyk, dodając jednocześnie, że "w pewnym momencie państwo ukraińskie zablokowało te możliwości". "Do wojny politycznej włączono groby, ekshumacje ofiar nie tylko II wojny światowej ale i roku 1920" - dodał.
"To nie jest do zaakceptowania. Każdemu należy się krzyż, grób" - mówił szef Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Zaznaczył zarazem, że jest to dziś "wielkie wyzwanie dla państwa polskiego" i "wielkie zaniedbanie".
Po 1989 niewiele działo się w tej sprawie, niestety w imię poprawności politycznej i budowania dobrych relacji
- powiedział, podkreślając,iż po 1991 roku, kiedy Ukraina uzyskała niepodległość, tej szansy nie wykorzystano, a obecne władze Ukrainy budują mit bohaterstwa OUN i UPA.
Dzisiaj stawiane są pomniki bohaterom, którzy mają na rękach krew Polaków. Na tę skalę 5,10 lat temu tego nie było
- punktował Dworczyk. Jak podkreślił, na Ukrainie instytucja państwa została włączona w to, żeby wprowadzić wypaczoną wiedzę o OUN i UPA do szkolnictwa. To bardzo poważna rzecz, ponieważ "dziś kształtują nas nowoczesne media, szkoła i państwo, w którym żyjemy".
Pytany z kolei o to, jakie są relacje międzypaństwowe pomiędzy Warszawą i Kijowem, stwierdził, że "jesteśmy sobie potrzebni". Polska Ukrainie "zwłaszcza w kwestii rosyjskiej agresji".
Ukraińcy, wykazywał, doceniają zaangażowanie i postawę Polski w tej sprawie. "Największą sympatią, co potwierdzają wszelkie badania, cieszą się Polacy" - poinformował.
Szanse mamy bardzo dużą ułożyć relacje polsko-ukraińskie, bo jesteśmy sobie potrzebni. Dzięki Ukrainie na naszej wschodniej granicy nie stoją wojska i czołgi rosyjskie
- dodał.
Zdaniem szefa Kancelarii Prezesa Rady Ministrów jednak na budowanie relacji potrzeba czasu.
8 lat rządów PO dawało nam wiele przykrych niespodzianek. Z jednej strony Radosław Sikorski, który próbował nastraszyć Ukrainę, z drugiej strony zrujnowanie relacji z przyjaznymi krajami. Hasłem była UE, w którą byli zapatrzeni. Taka była polityka PO, teraz to się zmienia. Pamiętajmy, że szkody jakie wyrządzili nie są do odbudowania w rok, czy dwa
- powiedział.