- Kluczowa jest wypowiedź premiera Tuska, że najbardziej niebezpieczne dla Polski jest, żeby nie pomyśleć, że to zrobili Rosjanie. Katastrofa smoleńska została sprowadzona do banału – powiedział w rozmowie z Katarzyną Gójską w specjalnym wydaniu programu „W punkt” na antenie Telewizji Republika historyk, prof. Wojciech Roszkowski. „Dlaczego opozycja nie święci tej uroczystości na swój sposób? Odcinają się od katastrofy smoleńskiej. Dlaczego, tak robią?” – pytał profesor.
Trwa specjalne wydanie Telewizji Republika. Dziś program poświęcony jest obchodom XIII rocznicy tragedii smoleńskiej.
W tym roku rocznica katastrofy smoleńskiej z 10 kwietnia 2010 r. przypadła w drugi dzień Świąt Wielkanocnych. Z tego powodu zdecydowano o przeniesieniu głównych obchodów na niedzielę 16 kwietnia.
Redaktor Gójska powiedziała, że "przed dzisiejszymi uroczystościami przypomniałam sobie wystąpienia ówczesnego premiera Donalda Tuska, które pojawiały się na przestrzeni lat". Tusk odpowiadał w pewnym sensie tym, którzy domagali się śledztwa w sprawie katastrofy smoleńskiej i przedstawiał tych, którzy starali się i domagali się uczciwego dochodzenia w tej sprawie jako ludzi zagrażających bezpieczeństwu państwa polskiego. „Nie znalazłam wypowiedzi premiera Donalda Tuska, w której premier Donald Tusk ukazywałby samą śmierć polskiej delegacji za coś, co Polsce zagrażało. Można powiedzieć, że z jego opowieści śmierć prezydenta, generałów, ministrów, szefów strategicznych i najważniejszych instytucji państwowych i parlamentarzystów wydaje się neutralna dla państwa, tak jakby nic się nie stało. Przykro, ale idziemy dalej” – powiedziała Katarzyna Gójska. Pytała profesora Roszkowskiego, jak patrzy na ten sposób opowieści, która była Polakom serwowana.
Kluczowa jest wypowiedź premiera Tuska, że najbardziej niebezpieczne dla Polski jest to, żeby nie pomyśleć, że to zrobili Rosjanie. To jest taka wypowiedź, którą czasami puszczamy mimo uszu, ale ona jest kwintesencją tego, o czym pani powiedziała. Katastrofa sama w sobie została przez ówczesną oficjalną narrację sprowadzana właściwie do pewnego banału, „oj niedobrze się stało”. Zwrócono uwagę przede wszystkim na śmierć prezydenta, to można powiedzieć - słusznie, bo głowa państwa, ale rzeczywiście jest konsekwencja do dzisiejszego dnia w tym, że po tej stronie obrońców premiera Tuska, czy tej opozycji dzisiejszej, jest konsekwentne stanowisko minimalizujące państwowy charakter tej katastrofy
Ocenił, że dziś patrząc na tę uroczystość zadać można pytanie, gdzie są przedstawiciele rodzin osób, które zginęły w tej katastrofie, a nie należących do obozu dzisiaj rządzącego? „Przecież tam zginęli senatorowie, posłowie z dzisiejszej opozycji. Czyżby rodziny tych osób nie święciły tej pamięci o swoich zmarłych, wówczas poległych? Bardzo dziwne".
To jest jak gdyby świadome wycofanie się pewnej części tej naszej politycznej elity z traktowania tego jako katastrofy narodowej. I zadaję sobie pytanie. Właściwie dlaczego nie ma ich tutaj? Dlaczego tylko obóz rządzący to świętuje? Oczywiście usłyszymy, że zawłaszczamy sobie czy obóz rządzący zawłaszcza sobie katastrofę. Tak jak z niepodległością, ze wszystkim innym, nikt tutaj nie zawłaszcza. Są oficjalne władze, ale jest również klasa polityczna. Jeżeli opozycja traktuje się jako opozycję wewnątrzpaństwową, to dlaczego na swój sposób nie święci tej rocznicy? Najwyraźniej to nie jest ich problem. Ja bym tutaj skierował pytanie, do tych osób, które odcinają się od przypominania o katastrofie. Dlaczego oni to robią?
Redaktor przywołała sceny sprzed 13 lat. Natychmiastowy wyjazd premiera Tuska i spotkanie się z premierem Putinem w świetle kamer, wspólne pocieszanie się, takie gesty wielkiej przyjaźni. „Polsce to nie było potrzebne, ale Rosji już było” – zauważyła Katarzyna Gójska.
Oczywiście sygnał, który płynął w świat z tych wydarzeń na miejscu katastrofy był dosyć w sumie jednoznaczny. To było pojednanie Polski i Rosji na grobach ofiar, które nie wiadomo skąd się wzięły. Natomiast jeżeli by spojrzeć na to z perspektywy dowództwa NATO, to jaki to był sygnał? Putin z Tuskiem ściskali się na pobojowisku, na którym leżały ciała sześciu dowódców armii NATO. I ten premier rządu polskiego nie pofatygował się, żeby w jakiś sposób poruszyć tę sprawę. Ja nie wiem w każdym razie o żadnym takim sygnale ówczesnego rządu polskiego, żeby dowództwo NATO w Brukseli było zaalarmowane, że stało się coś niedobrego. A przecież ci generałowie być może mieli przy sobie jakieś ważne dokumenty czy jakieś nośniki pamięci. Więc sygnał, który płynie z takiego obrazu, ma znaczenie oczywiście wieloznaczne. To jest dla ludu, no wszystko jest w porządku, porozumieli się, coś z tego wyniknie, nie powinniśmy się martwić. Ale na dobrą sprawę, dla kogoś myślącego w Polsce, natychmiast rysowało się pytanie: „no dobrze, ale co pan premier Tusk zrobi, żeby ustalić przyczyny tej katastrofy”? Ja pamiętam, chyba w TVN oglądałem to z żoną i ktoś na wizji powiedział, że „tego to pewnie nigdy nie wyjaśnimy, bo to trochę jak z Gibraltarem”. To znaczy dlaczego mamy tego nie wyjaśnić, jeżeli mamy takie dobre stosunki z Rosją, jeżeli tak dbamy o te stosunki, to znaczy te stosunki dobre mają zagłuszyć kłopotliwe pytania