Obchody rocznic katastrofy smoleńskiej i innych tragicznych wydarzeń naszej historii są właśnie tym, czego najbardziej nam potrzeba. Obok wiary w Boga i nauki strzelania – powiedział w rozmowie z portalem Niezalezna.pl Andrzej Melak, prezes Komitetu Katyńskiego, brat zmarłego w katastrofie smoleńskiej Stefana Melaka.
Obchodzimy dziś 12. rocznicę katastrofy smoleńskiej. Czy jesteśmy bliżej prawdy o przyczynach tragedii?
Słyszałem, że jesteśmy już niemal pewni tego, co było przyczyną katastrofy, więc chyba też coraz bliżej prawdy.
Napad Rosji na Ukrainę pozwolił nagłośnić to, co było powtarzane troszkę po cichu. Teraz więc - wobec jawnego barbarzyństwa i despotyzmu Rosji na Ukrainie – możemy jasno postawić sprawę, powiedzieć, że nie można wykluczyć zamachu.
Już dawno wiedzieliśmy, że Rosja od prawie czterystu lat ma zawsze taki sam stosunek wobec wszystkich sąsiednich narodów. I że ma potrzebę zwyciężania oraz widzi konieczność wzięcia pod but także Polski. A przyszłe podboje wymagały – według rosyjskiego mniemania – unicestwienia tych, którzy byli siłą przewodnią wolnej Polski. To znaczy osób, które uczestniczyły w 2010 r. w narodowej delegacji do Smoleńska. Więc tę przeszkodę do podboju – zgodnie ze swoją doktryną i sposobami, jakie stosowali od wieków – po prostu usunęli.
Teraz można łatwiej w ten sposób myśleć i mówić?
Ludzie myślą tym, co oglądają i czytają. Gdyby byli bardziej autonomiczni w swoim rozumowaniu, to by wiedzieli, że żadne, nawet najpotężniejsze drzewo rosnące w Smoleńsku, nie mogło uszkodzić samolotu i być przyczyną jego katastrofy. Pojęliby też, że wszystkie poczynania Rosjan po katastrofie oraz spolegliwość zarówno Tuska, jak i Kopacz, były spotęgowane obawą przed Władimirem Putinem.
Jak więc pan traktuje dzisiejsze wzywanie przez Tuska do sankcji przeciw Rosji?
Nie mogę na to patrzeć. To jest obłuda. Przecież nikt inny, jak tylko on i jego minister spraw zagranicznych, zażądali odnowienia stosunków z Rosją na nowym poziomie. Oni też zaprosili służby rosyjskie do współpracy z Polakami. A Radosław Sikorski zaprosił Ławrowa, by ten był obecny na naradzie polskich ambasadorów z wszystkich państw na świecie i uczestniczył w tej naradzie. Ostatnio, gdy Tusk miał możliwość wpływania na europejską politykę, to nie czynił nic, by powstrzymywać Rosję.
Czy tragedia smoleńska skłoniła do budowy Polski patriotycznej, stawiającej mocno na suwerenność?
Ta patriotyczna Polska jest jeszcze bardzo mocno podzielona. Zmianę zawdzięczamy faktowi, że znaczna część społeczeństwa ma „gen pamięci historycznej”. To było przyczyną utrzymania linii patriotycznej i tego, że przetrzymaliśmy. Potrafiliśmy przełamać wyraźną politykę prorosyjską i proniemiecką rządów Donalda Tuska i Ewy Kopacz. Nasza świadomość historyczna to nasza największa siła.
Obchody rocznic katastrofy smoleńskiej i innych tragicznych wydarzeń naszej historii są właśnie tym, czego najbardziej nam potrzeba. Obok wiary w Boga i nauki strzelania.
Wiele osób uważa, że Polacy kultywują tylko przegrane powstania i inne katastrofy oraz propagują kult męczeństwa.
Kiedyś, na pewnym spotkaniu, przywódcy Zachodu współczuli Lechowi Kaczyńskiemu z powodu faktu, że Polska jest taką „cierpiętnicą” a my – Polacy - pamiętamy tylko te rocznice, które są naszą traumą. W odpowiedzi nasz prezydent powiedział: „Panowie! A kto zwyciężył pod Wiedniem? Kto pokonał Rosję w 1920 roku? Kto zorganizował Solidarność?”.
Potrafimy się więc zjednoczyć. W chwilach przełomowych potrafimy być bardzo zdecydowani. To jest nasza siła. Potrafimy z niczego zrobić coś, co zadziwia świat. Tak, jak teraz. Do Polski trafiło 2,5 mln uchodźców z Ukrainy. I nie ma obozów dla przesiedleńców, wszyscy są zaopatrzeni i zaopiekowani. A Unia Europejska w dalszym ciągu toczy z nami wojnę jak gdyby zgodnie z doktryną Putina: „czym gorzej w Polsce, tym lepiej dla Niemiec i Rosji”.
Dlaczego tak jest?
Nie dając Polsce pieniędzy na pomoc, nie organizując takich sankcji, które by uderzyły zdecydowanie w Rosję, Niemcy pokazują to, że w dalszym ciągu istnieje umowa z Rapallo oraz pakt Ribbentrop-Mołotow. Niemcy i Rosja po prostu chcą być hegemonami nad sąsiadującymi państwami. I rządzić od Władywostoku aż po Atlantyk. To doktryna funkcjonująca od czasów Fryderyka Wielkiego i Bismarcka. Jej konsekwencją były rozbiory Polski prowadzone właśnie przez Rosję i Prusy. Z tej doktryny wynikła również druga wojna światowa.