Wczoraj w Teatrze Wielkim w Warszawie odbyła się uroczysta prapremiera filmu Antoniego Krauzego pt. „Smoleńsk”. W piątek 9 września obraz opowiadający o tragedii z kwietnia 2010 roku trafi do kin w całej Polsce. W oczekiwaniu na premierę, zapraszamy do lektury wywiadu z Ewą Dałkowską, która w filmie wcieliła się w postać Marii Kaczyńskiej, żony prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego. Z aktorką rozmawiała Magdalena Jakoniuk.
Niezalezna.pl: Wiem, że poznała Pani Marię Kaczyńską osobiście. Jaka była pierwsza dama?
Ewa Dałkowska: Nie znałyśmy się blisko, spotykałyśmy się jedynie podczas oficjalnych uroczystości, ale W moim odczuciu była bardzo sympatycznym i dowcipnym człowiekiem, a przy tym –trzeźwo myślącym. Jednak tym, co ją najbardziej wyróżniało, były jej inteligencja i klasa. Maria Kaczyńska była inteligentką bez dwóch zdań- chodziła na koncerty muzyki klasycznej i do teatru. Wiedziała nawet kim jest Ewa Dałkowska, co wcale nie jest takie częste (śmiech). Tym bardziej wieść o kwietniowej katastrofie, w której zginęła para prezydencka mocno mną wstrząsnęła. Coś mi się przypomniało a propos tego, mogę pani opowiedzieć?
Oczywiście.
Mam znajomego kapłana, ks. Mariusza Cywkę, który któregoś dnia, już po katastrofie, powiedział nagle, że musi pojechać do Smoleńska, że czuje wewnętrzny przymus, by pojechać na miejsce tragedii i odprawić tam mszę świętą w intencji ofiar. Ja byłam wtedy dość mocno chora na biodro, lekarz zgodził się, bym pojechała do Smoleńska, pod warunkiem, że będę całą drogę leżeć. No więc pojechaliśmy – to był sierpień, pełnia lata. Ksiądz Mariusz odprawił mszę w polowych warunkach, to było niesamowite – stać w sierpniowym słońcu na ziemi, na której dokonała się taka straszna tragedia i modlić się za tych, którzy tam polegli. To było niezwykłe doświadczenie, chociaż cały czas byliśmy obserwowani przez wartujących Rosjan.
Wróćmy do pierwszej damy. Skąd czerpała Pani inspirację do roli Marii Kaczyńskiej?
Jest taka książka śp. Anny Poppek – polecam każdemu – pt. „Obrączki. Opowieść o rodzinie Marii i Lecha Kaczyńskich”, która opowiadając o życiu prywatnym pary prezydenckiej, pokazuje ją w nowy, dla wielu dotąd nieznany sposób. Jak próbowali na co dzień, pomimo zobowiązań wobec państwa, być zwykłą rodziną – co zresztą staraliśmy się pokazać również w filmie. Oprócz tego oglądałam wiele materiałów i dokumentów dotyczących śp. Marii Kaczyńskiej. Cała reszta była pracą zbiorową – konsultowałam się z charakteryzatorami, ale na pewno nie było moim celem, by stać się filmowa kopią pierwszej damy – prawdę osiąga się raczej rozumiejąc swoją postać, niż dążąc do odtworzenia jej fizjonomii. Dużo dała mi wspomniana już przez mnie książka Anny Popek – to stamtąd niejako nauczyłam się jak grać, by dobrze oddać charakter Marii Kaczyńskiej, która oprócz tego, że dość twardo stąpała po ziemi, to była niesamowicie ciepłą kobietą –co widać chociażby po jej podejściu do wnuków.
Wczoraj odbyła się uroczysta prapremiera „Smoleńska”, a w piątek film wejdzie na ekrany kin. Nie ma co ukrywać, że obraz od początku budził kontrowersje – niektórzy wystawili mu negatywną recenzję jeszcze przed rozpoczęciem zdjęć, a część środowiska filmowego bardzo ostro odcięła się od tej produkcji. Nie boi się Pani, że decydując się na grę w „Smoleńsku”, podpadła Pani kolegom z branży?
Nie. Robię to co chcę i nie mam zamiaru się w ogóle nad tym zastanawiać. Mało tego – jestem dumna, że mogłam wziąć udział w tak szlachetnym przedsięwzięciu, choć reakcje niektórych moich kolegów rzeczywiście mogą być przykre. W tym wszystkim pociesza to, że taki film ostatecznie – głównie dzięki zaangażowaniu i uporowi Antoniego Krauzego – powstał. Często spotykam ludzi, którzy dziękują mi, że przedsięwzięcie udało się doprowadzić do końca. To zasługa wielu osób, zwłaszcza tych, którzy wspierali fundację na rzecz filmu, której prezesem jest mój mąż, Tomasz Miernowski. Korzystając z okazji chciałabym też podkreślić, jak wspaniałą mieliśmy przy kręceniu „Smoleńska” ekipę i podziękować im za współpracę – czasem miałam wrażenie, że łączy nas wszystkich jakaś nić porozumienia. Wiem, że niektórzy zaangażowali się w powstawanie filmu na tyle, że zrezygnowali ze swoich dotychczasowych innych prac. Za to chciałabym im powiedzieć szczere dziękuję.
W rozmowie z moją redakcyjną koleżanką, Anną Krajkowską, Antoni Krauze powiedział niedawno, że „Smoleńsk” to ostatni film jego życia. Zna już go Pani trochę – na ile poważnie możemy potraktować tego typu deklaracje?
A skąd Antoni Krauze może wiedzieć, że to jego ostatni film? Tego się na ogół nie wie (śmiech). Nie wiedział, że będzie kręcić film o katastrofie smoleńskiej, tak samo jak nie wiedział, że stworzy „Czarny czwartek” – wtedy myślał, że będzie już kręcić wyłącznie filmy dokumentalne. Faktem jest, że Antoś jest potwornie zmęczony, przede wszystkim nieprzychylną atmosferą, która narosła wokół filmu. Ale znając jego, zostawiłabym małą furtkę na wypadek przyszłych produkcji, a jak będzie – przekonamy się z czasem.
Czy Pani zdaniem jest szansa na to, że „Smoleńsk” spowoduje przełom w myśleniu Polaków o tym, co zaszło 10 kwietnia 2010 roku?
Wiem, że Lech Łotocki ( w "Smoleńsku" odtwórca roli śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego - przyp.red.) i Antoni Krauze liczą na to. Moje prognozy są nieco bardziej pesymistyczne - wystarczy spojrzeć na konfilkt, jaki pojawił się wokół filmu... To nie napawa optymizmem.
Chciałaby Pani coś powiedzieć widzom, którzy przyjdą w piątek do kina?
Tak. Chciałabym powiedzieć, że mam nadzieję, że ten duch solidarności i chęci oddania należnej czci ofiarom katastrofy, przeniknie do widza i pozwoli nie tylko jeszcze raz wrócić myślami do feralnej kwietniowej soboty z 2010 roku, ale sprowokuje również do myślenia – m.in. o przyczynach katastrofy, o których nadal wiemy tak niewiele.
Medialny patronat nad filmem „Smoleńsk” objęła „Gazeta Polska”, „Gazeta Polska Codziennie” oraz portal Niezalezna.pl.
CZYTAJ WIĘCEJ:
„Smoleńsk” to mój ostatni film - mówi reżyser Antoni Krauze. Premiera w kinach 9 września
„Smoleńsk” - ten film warto obejrzeć. Dlaczego? RECENZJA
Uroczysta premiera filmu „Smoleńsk” – ZOBACZ ZDJĘCIA
Źródło: niezalezna.pl
#wywiad #Maria Kaczyńska #Smoleńsk film #aktorka #aktor #Ewa Dałkowska #film #Antoni Krauze #Smoleńsk
Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
MJ