Policjanci usuwali osoby, które usiadły w poprzek Krakowskiego Przedmieścia w Warszawie, gdzie miał przejść Marsz Pamięci. Wcześniej w archikatedrze św. Jana odprawiono comiesięczną mszę św. Funkcjonariusze pojedynczo podnosili blokujących – grupę tzw. Obywateli RP – z ulicy, w okolicach kościoła św. Anny i przenosili poza kordon. Przez megafony wzywano też do opuszczenia miejsca przemarszu i zapowiedziano użycie środków przymusu bezpośredniego. Obywatele RP skandowali, że mają prawo protestować.


fot. Filip Błażejowski
Wśród blokujących trasę Marszu Pamięci był również Władysław Frasyniuk. Interweniujący policjanci znieśli go, jak i innych, z ulicy.
No i rozpętała się histeria. Na Twitterze posypały się wpisy, że Frasyniuk zatrzymany. Takiej okazji nie mógł oczywiście przegapić Ryszard Petru. Lider Nowoczesnej wezwał: „Uwolnić Frasyniuka!”. Jednak nikogo uwalniać nie było trzeba…
Jak było naprawdę, wyjaśniła stołeczna policja.
– powiedział w rozmowie z portalem Niezalezna.pl Mariusz Mrozek, rzecznik prasowy warszawskiej policji.Podczas sobotnich manifestacji funkcjonariusze nie zatrzymali (w sensie procesowym – red.) ani jednej osoby, nikogo nie dowieziono też do jednostek policji. Wszyscy blokujący legalny marsz zostali wylegitymowani na miejscu. Wobec osób, które naruszyły przepisy, będą kierowane wnioski do sądu
Sprawę dowcipnie skomentował też dziennikarz Cezary Gmyz. „Podobno na Krakowskim Przedmieściu nosili Frasyniuka na rękach” – napisał.
I na zakończenie wpis z Twittera stołecznej policji, jeszcze przed ostatecznym wynikiem meczu Polska-Rumunia…