Prokuratura okręgowa zainteresowała się tym, czy na terenie budowy kompleksu handlowego nie dochodzi właśnie do niszczenia cennego zabytku. Kanał Raduni, powstały jeszcze w czasach krzyżackich, ma być przykryty betonową płytą, na której powstanie atrapa cieku wodnego. To wygodne dla operatora centrum handlowego.
Trzy tygodnie temu wybuchł skandal, gdy Forum Rozwoju Aglomeracji Trójmiejskiej, społeczne przedsięwzięcie gromadzące architektów i urbanistów, wydało ostre oświadczenie dotyczące tego, co się dzieje na budowie:
„Mimo iż dotychczasowy projekt tego nie dopuszczał, a służby konserwatorskie sprzeciwiały się lata temu nawet przykryciu go dachem wewnątrz galerii, obecny projekt zakłada przykrycie Kanału Raduni betonowymi płytami i puszczenie nad nimi sztucznej, kilkucentymetrowej fontanny na kafelkach”.
Kwestię legalności tego rozwiązania postanowiła sprawdzić gdańska prokuratura okręgowa. – Prowadzimy postępowanie sprawdzające w sprawie przykrycia Kanału Raduni – informuje Dodatek Pomorski "Gazety Polskiej Codziennie" prokurator Grażyna Wawryniuk. – Sprawa została zarejestrowana na podstawie wywiadu prasowego, którego udzielił były wojewódzki konserwator zabytków Marian Kwapiński – wyjaśnia.
O co chodzi? Formalnie kompleks to dwa osobne budynki rozdzielone zabytkowym Kanałem Raduni zbudowanym w średniowieczu dla zasilania miasta w wodę napędzającą młyny. Dzięki przykryciu szklanym dachem tej przestrzeni centrum uzyska dodatkową powierzchnię użytkową.
Specjaliści zauważyli, że kanał niosący zanieczyszczoną wodę może pod zadaszeniem po prostu śmierdzieć. Decyzji ws. takiego rozwiązania nie chciał też wydać Marian Kwapiński, ówczesny wojewódzki konserwator zabytków.
W wywiadzie podtrzymał swoje argumenty i legalność przebudowy zabytku. Jego następca scedował decyzję na konserwatora miejskiego.
– Dariusz Chmielewski, poprzedni wojewódzki konserwator zabytków, wydał opinię, na podstawie której miejski konserwator podjął decyzję pozwalającą na takie rozwiązanie na terenie inwestycji
– mówił „Dodatkowi Pomorskiemu” Marcin Tymiński, rzecznik PWKZ. Inwestor, firma Multi Development Poland, postawił wtedy na swoim. Gdy wybuchł skandal, okazało się, że od początku miał w planie wpuszczenie kanału pod ziemię.
Kiedy sprawa wyszła na jaw, wiceprezydent Gdańska Wiesław Bielawski pytany, czemu miasto ani inwestor nie informowali o planie przykrycia zabytkowego kanału jego atrapą, odpowiedział, że... „nikt nie pytał”.
Więcej w dzisiejszym Dodatku Pomorskim "Gazety Polskiej Codziennie".