Sprawdź gdzie kupisz Gazetę Polską oraz Gazetę Polską Codziennie Lista miejsc »

Sędzia Schab dla „GPC”: To było brutalne wejście z łomem. „Akcja była celowana personalnie”

To było brutalne wejście z łomem. Chodziło o pokaz siły, który miał walor polityczny – mówi „GPC” sędzia Piotr Schab, komentując wtargnięcie prokuratorów Bodnara do siedziby KRS, rozwalenie szaf pancernych i zabranie akt dyscyplinarnych kilku sędziów. Wprawdzie złoży zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa, ale „zupełnie inną kwestią jest realność rzetelnego wyjaśnienia okoliczności sprawy w układzie okoliczności, w którym działania określonej treści podjęła tzw. Prokuratura Krajowa”.

Zniszczone szafy pancerne w gmachu KRS
Zniszczone szafy pancerne w gmachu KRS
@DPawelczykW - x.com

Sędzia Piotr Schab, rzecznik dyscyplinarny sędziów sądów powszechnych, który w środę przebywał na urlopie (służby celowo wybrały taki dzień?!) i był zmuszony z daleka obserwować skandaliczne wydarzenia, nie ma wątpliwości, dlaczego prokuratora Piotra Myszkowca w asyście kilkudziesięciu policjantów wysłano do siedziby Krajowej Rady Sądownictwa.

– Mamy wielką presję tzw. środowisk sędziowskich reprezentowanych przez stowarzyszenia Iustitia i Themis, wielką presję na pilne rozstrzygnięcie problemu rzeczników dyscyplinarnych, a także Krajowej Rady Sądownictwa. Chodziło o pokaz siły, który miał walor polityczny. To rosnące zniecierpliwienie tych środowisk jest dostrzegalne, jest manifestowane publicznie. Myślę, że to była wiodąca przesłanka

– mówi „Codziennej” sędzia Schab.

Wadliwe dekrety rzeczników ad hoc

Sędzia Schab zwraca uwagę na kluczową w tej sprawie okoliczność, o której „Codzienna” informowała w czwartek, czyli dekrety ministra sprawiedliwości Adama Bodnara powołujące rzeczników dyscyplinarnych ad hoc. Chodzi m.in. o sędziów Włodzimierza Brazewicza i Grzegorza Kasickiego, którzy pod koniec marca złożyli zawiadomienie do prokuratury dotyczące m.in. niewydawania im akt. 

Na czym polega problem, który stał się praprzyczyną skandalicznych wydarzeń? Posługiwano się dekretami podpisanymi przez Bodnara elektronicznie, a powinien na nich widnieć oryginalny podpis. Dlatego zostały uznane za wadliwe formalnie.

– My musimy być bardzo pryncypialni, gdy chodzi o weryfikację formalną działań odnoszących się do naszych postępowań, pośrednio i bezpośrednio – zastrzega sędzia Schab i tłumaczy: – Gdy zwracaliśmy się do resortu o nadesłanie poprawnych formalnie dekretów, odmawiano nam, a w pewnym momencie wręcz przestano przesyłać owe dokumenty stanowiące przecież dla nas podstawę postanowień, gdy chodzi o konkretne postępowania dyscyplinarne. Poprzestano na tym, że rzecznicy ad hoc udzielali nam informacji, że przystępują do postępowania ze względu na decyzje ministerstwa. Nie dawano nam tych decyzji. My nie możemy nie mieć takich dokumentów, i to dokumentów poprawnych formalnie.

Nieścisłość w narracji prokuratury 

Z komunikatów prokuratury wynika, że środowa akcja była sprowokowana brakiem reakcji rzeczników na żądania wydania akt. I tu jest pewna, co najmniej, nieścisłość. Od wszczęcia wspomnianego śledztwa, czyli przez ponad trzy miesiące, prokuratura ani razu nie wystąpiła z takim żądaniem – to mówił w środę sędzia Michał Lasota, a w czwartek potwierdził sędzia Schab. On zresztą zwraca uwagę, że w innej sprawie inny prokurator wnioskował o dostęp do dokumentów postępowania dyscyplinarnego, dostał zgodę, zapoznał się z aktami w biurze rzecznika i obyło się bez żadnych problemów. Bez żenującego przedstawienia z pruciem szaf pancernych. 

– My nie ukrywamy akt. One wszystkie tu są, a w zasadzie były (do środy – przyp. red.), w siedzibie Krajowej Rady Sądownictwa prawidłowo przechowywane – tłumaczy rzecznik dyscyplinarny. – Nikt ich nie ukrywał. To jest nieprawda, która ma na celu wprowadzenie w błąd opinii publicznej – dodaje. Chyba że dwóch prokuratorów i kilkudziesięciu policjantów odegrało rolę posłańców rzeczników ad hoc.

To był atak na KRS

Sędzia Schab odniósł się również do innej tezy prokuratury. Chociażby w rozmowie z portalem Niezależna.pl prokurator Anna Adamiak, rzecznik prokuratora generalnego, przekonywała: „Chcę podkreślić, te czynności nie mają żadnego związku z działalnością KRS, jak również nie dotyczą pomieszczeń zajmowanych przez Krajową Radę Sądownictwa”.

– Wystarczy wejrzeć w ustawę Prawo o ustroju sądów powszechnych, aby dostrzec, jaki organ konstytucyjny odpowiada za obsługę techniczną, biurową rzecznika dyscyplinarnego i jego zastępców. To Krajowa Rada Sądownictwa – stwierdził Schab. – Pod względem organizacyjnym i technicznym jesteśmy, powiedziałbym, podporządkowani KRS i jej kierownictwu. Dlatego każda taka akcja była po prostu wtargnięciem do Krajowej Rady Sądownictwa. 

 Chcę podkreślić, bo to jest bardzo ważne, że siłowa akcja resortu, bezprzykładnego działania dotąd – i to jest najdelikatniejsze określenie, na jakie mogę się w tej chwili zdobyć – celowana była personalnie

– dodaje sędzia Schab.

– Uznano za celowe rozwiązanie spraw tych postępowań, bo nie ulega żadnej wątpliwości, że przejęcie akt zmierzało będzie do zamknięcia spraw – komentuje.

Będzie śledztwo, ale kto je poprowadzi?

Sędzia Schab potwierdził „GPC”, że złoży zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. Dotyczyło ono będzie przede wszystkim nadużycia uprawnień, ale również przestępstw przeciwko dokumentacji.

– Wyprowadzono dokumenty, chodzi o formę działania, a także jego skutki, którymi dany organ nie ma prawa wyłącznie rozporządzać. To nie jest tak, że najpierw ktoś kradnie akta, proszę wybaczyć ten kolokwializm, a potem weryfikuje, co jest w tych aktach. To tak nie działa – tłumaczy Schab.

Pojawia się też inny problem. W obecnej sytuacji prokuratura Bodnara miałaby badać zasadność działań… prokuratury Bodnara. Mało tego, podczas środowego najścia na KRS główne role odgrywali prokuratorzy z Wydziału Spraw Wewnętrznych Prokuratury Krajowej, a zawiadomienie najprawdopodobniej finalnie trafiłoby właśnie do tego wydziału. 

Sędzia Schab komentuje stanowczo: „Zawiadomienie o przestępstwie złożyć trzeba. To jest nasz prawny obowiązek jako funkcjonariuszy publicznych. Zupełnie inną kwestią jest realność rzetelnego wyjaśnienia okoliczności sprawy w układzie okoliczności, w którym działania określonej treści podjęła tzw. Prokuratura Krajowa”.

O czyje akta chodziło?

Podczas najścia na KRS prokurator Piotr Myszkowiec posługiwał się postanowieniami, w których zażądał od rzeczników dyscyplinarnych wydania akt postępowań dotyczących konkretnych sędziów. Zostali oni wymienieni z nazwiska. Chodziło chociażby o Waldemara Żurka i Piotra Gąciarka.

– Czyli mamy do czynienia z akcją, powiedziałbym, ukierunkowaną personalnie. Niezależnie zupełnie od tego, czy, a jeśli tak, to pod jakimi zarzutami państwo sędziowie stanęli – tłumaczył sędzia Schab. Na uwagę, że to przedstawiciele środowisk obecnie blisko współpracujących z ministrem Bodnarem, stwierdził: „Dokładnie tak. Nie ulega to wątpliwości. Mamy do czynienia z luminarzami stowarzyszeń sędziowskich, które w tej chwili walnie uczestniczą w tzw. przywracaniu praworządności w sposób sformalizowany, to znaczy pełniąc wysokie urzędy ministerialne i wywierając presję środowiskową, dość skuteczną. Chodzi o oddziaływanie na władzę”. 

Czytaj więcej w weekendowym wydaniu "Gazety Polskiej Codziennie"

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

Grzegorz Broński