W sprawie Topyły interweniował resort sprawiedliwości. Ministerstwo wystąpiło o przeniesienie skompromitowanego sędziego do innej jednostki.
Jak wynika z naszych ustaleń inicjatywa Ministerstwa Sprawiedliwości była wczoraj rozpatrywana przez Kolegium Sądu Okręgowego w Płocku. Zdecydowano... nie uwzględniać propozycji, a tym samym pozostawić sędziego Topyłę na dotychczasowym stanowisku.
Portal niezalezna.pl dotarł do treści uchwały podjętej przez Kolegium Sądu Okręgowego w Płocku w dniu 20 września 2018 r.
„Kolegium Sądu Okręgowego postanawia nie składać wniosku do sądu dyscyplinarnego o wydanie orzeczenia o przeniesieniu sędziego Mirosława Topyły na inne miejsce służbowe” - czytamy w dokumencie.
Najbardziej kuriozalny jest jednak ten fragment uzasadnienia:
„Opinia o sędzim Mirosławie Topyle nie ma charakteru środowiskowego. Nie jest opinią społeczności miasta i gminy Żyrardowa, powiatu żyrardowskiego, okręgu sądowego, województwa, czy regionu. Funkcjonuje w kraju. Wizerunek sędziego, jego imię i nazwisko oraz zdarzenie, z którym się ona wiąże zostały rozpowszechnione w mediach publicznych i to wielokrotnie. W związku z tym opinię, która – w innym wypadku – mogłaby uzasadniać wystąpienie kolegium do sądu dyscyplinarnego, przez wzgląd na powagę stanowiska sędziego, sędzia Topyła ma nie w środowisku, a w kraju i podążać będzie ona za nim gdziekolwiek zostanie przeniesiony. Tym samym sprawowanie przez Mirosława Topyłę czynności jurysdykcyjnych w równym stopniu naraża – jego samego i sąd, jako organ władzy publicznej – na negatywne konsekwencje funkcjonującej o tym sędzim opinii w każdym sądzie. A rozwiązaniem, które – w takim wypadku – jest w stanie realnie zminimalizować skutki owej sytuacji pozostaje powierzenie sędziemu Mirosławowi Topyle wykonywania czynności jurysdykcyjnych, których publiczny (audytoryjny) charakter i takaż ekspozycja wizerunku sędziego są, w miarę możliwości, w największym stopniu ograniczone. ” - czytamy w dokumencie.
Czyli nie ma sensu go przenosić, bo jego historia jest znana w całym kraju i wszędzie będzie negatywnie odbierany!!!
Przypomnijmy krótko, od czego wszystko się zaczęło...
Wstępem do historii, która zszokowała Polaków, stały się wydarzenia z marca zeszłego roku na stacji paliw koło Sochaczewa. Na słynnym nagraniu z monitoringu widać kilka osób stojących przed kasą – kobieta położyła na ladzie 50 zł, na chwilę się odwróciła, a banknot schował do kieszeni obcy mężczyzna. Okazał się nim Mirosław Topyła, sędzia, karnista, w tamtym czasie wiceprezes Sądu Rejonowego w Żyrardowie.
Wybuchł skandal. Początkowo korporacja sędziowska podjęła stanowcze decyzje – prawnik został zawieszony, a w pierwszej instancji dyscyplinarnego postępowania nawet wyrzucony z zawodu.
Cyrk zaczął się, gdy akta powędrowały do Sądu Najwyższego (obrońca Topyły płakał), a wyrok z lutego wręcz zszokował środowisko prawnicze. Topyła nie tylko został uniewinniony od zarzutów przywłaszczenia cudzych pieniędzy. Szczególnie kuriozalne okazało się uzasadnienie tego wyroku.
- Obwiniony jest osobą […] charakteryzującą się dużym stopniem roztargnienia
– stwierdzono.
Od tamtych wydarzeń minęło już sporo czasu. Co obecnie porabia Topyła, który przez pewien czas przebywał na zwolnieniu lekarskim? Wrócił do pracy. Na stronie internetowej Sądu Rejonowego w Żyrardowie jego nazwisko można znaleźć w wykazie sędziów wydziału karnego. Prezes Iwona Grabowska, bezpośrednia przełożona Topyły, bo zarazem szefowa tego wydziału, nie chciała komentować wyroku Sądu Najwyższego.
Jeszcze w sierpniu „Codzienna” ustaliła, że Topyła dostał przelew z sądu, w którym pracuje – z wyrównaniem pensji obniżonej w czasie zawieszenia. Kilkadziesiąt tysięcy złotych!
„Na konto bankowe SSR Mirosława Topyły przelano kwotę 24 530, 64 zł (netto)” - przyznała dzisiaj prezes Sądu Rejonowego w Żyrardowie zapytana o "wyrównanie" wynagrodzenia dla słynnego już prawnika, który został uznany przez Sąd Najwyższy "roztargnionego" i dzięki temu uniknął kary za zdarzenie na stacji benzynowej.