Zdaniem Tomasza Sakiewicza "w tej debacie nie było miejsca na nokaut, bo główni kandydaci musieli przebijać się wśród – delikatnie mówiąc – egzotycznych kandydatów".
Zrobiono show przypominający raczej dyskotekę i bardzo trudno w takiej sytuacji być liderem na parkiecie. Widać było, że obaj główni kandydaci byli dobrze przygotowani, Patryk Jaki był bardziej konkretny – gdyby policzyć argumenty i propozycje, to było ich co najmniej dwukrotnie więcej niż u Trzaskowskiego. Trzaskowski liczył bardziej na efekt, wrażenie. Nie wiadomo, czy to w ogóle da się wyłowić w tym ogólnym zamieszaniu. To, co widzieliśmy, raczej nie ułatwiło wyboru warszawiakom – dodał.
W ocenie redaktora naczelnego "Gazety Polskiej" i "Gazety Polskiej Codziennie" Trzaskowski nie uwolni się od PO, nawet jeśli złoży rezygnację z członkostwa.
Patryk Jaki jest specyficznym politykiem – jest samodzielny. Dokonywał różnych zwrotów w życiu, ale trudno powiedzieć, że jego kariera nie była samodzielna. Trzaskowski jest tylko inną twarzą Gronkiewicz-Waltz, jest emanacją wszystkich układów, które rządziły w Warszawie. To jest zderzenie się – powiedzmy – prawicowego polityka z układem warszawskim, który rządził przez 12 lat – ocenił.
Tomasz Sakiewicz zauważył, że "bardzo trudne było przekonanie do siebie niezdecydowanych wyborców".
Moim zdaniem sztaby wyborcze powinny umawiać się na oddzielne debaty głównych kandydatów, nawet jeżeli musi być tak, że wszyscy muszą występować w jednej, nawet ci, którzy mają poparcie na poziomie 0 proc.; jednak powinna zaistnieć debata realna, w której ścierają się najpoważniejsi kandydaci – zauważył.