Rzecznik Sądu Najwyższego Michał Laskowski jest autorem książki "Uchybienie godności urzędu sędziego jako podstawa odpowiedzialności dyscyplinarnej". Pisze w niej między innymi o tym, że sędzia absolutnie nie powinien komentować spraw, które budzą kontrowersje. Tymczasem Laskowski sam w wywiadzie dla TOK FM robi to, co według książki jego autorstwa powinno skutkować odpowiedzialnością dyscyplinarną.
"Zaznaczyć trzeba, że sędziowie przed wydaniem orzeczenia nie powinni komentować jakichkolwiek okoliczności związanych ze sprawami, które zawisły w sądzie lub wszystko wskazuje na to, że wkrótce do tego dojdzie. Generalnie zaś sędziowie powinni unikać wypowiadania się w sprawach, które budzą kontrowersje. Za wykluczone uznać należy wypowiedzi, których celem jest uzyskanie popularności lub pochwały wydanego orzeczenia"
- pisał w swojej książce rzecznik Sądu Najwyższego sędzia Michał Laskowski.
O zasadach, których łamanie - jak sam zaznaczył w książce - powinno skutkować odpowiedzialnością dyscyplinarną, sam najwyraźniej zapomniał. W środę w radiu TOK FM komentował bowiem sprawę, która wzbudza kontrowersje i nie została jeszcze rozstrzygnięta. Chodzi o protesty wyborcze złożone przez Prawo i Sprawiedliwość.
Piotr Kraśko, który prowadził program, pytał, czy podstawą do złożenia protestu może być sytuacja taka jak w Koszalinie, gdzie Stanisław Gawłowski z KO wygrał z kandydatem PiS 320 głosami.
- Dotychczasowa, wieloletnia linia orzecznictwa SN jest taka, że to musi być coś niezwykłego, żeby ingerować w przebieg wyborów, na przykład nakazywać powtórzenie wyborów, czy powtórzenie liczenia głosów. To musi być coś niezwykłego, co powoduje, że nie ma innej drogi. To musi być ostateczność
- mówił Laskowski
- Protesty PiS na pierwszy rzut oka są mało konkretne. To jest takie stwierdzenie: było sporo głosów nieważnych, chociaż to sporo, to też przesada, bo to była taka średnia polska. Więc nie jest to też jakiś szczególny argument. Nie ma tutaj też żadnej niezwykłości
- komentował rzecznik i sędzia Sądu Najwyższego.