– Instytucje państwa pracują niezwykle dynamicznie. W myśl zasady wszystkie ręce na pokład. Wyjątek jest jeden. To senat. Tak było w przypadku uchwalania tarczy antykryzysowej, tak samo jest teraz, gdy marszałek senatu i senacka większość złośliwie przetrzymuje ustawę o wyborach korespondencyjnych – powiedział w programie Tomasza Sakiewicza „Dziennikarski Poker” Błażej Spychalski, rzecznik prezydenta RP.
Według decyzji marszałek sejmu wybory prezydenckie powinny odbyć się 10 maja. Ale w związku z senacką obstrukcją ten termin stanął pod znakiem zapytania.
Przyczyna takiego stanu rzeczy jest jedna. Gdyby senat działał szybciej, nie mielibyśmy takich problemów. Tymczasem jest to jedyna instytucja w państwie, która w tak trudnych czasach działa opieszale.
– przyznał Spychalski na antenie Telewizji Republika.
Wygląda na to, że jednym z powodów opieszałości senatorów są fatalne notowania ich polityków. W sondażu Ipsos dla oko.press Andrzej Duda cieszył się zaufaniem blisko 2/3 pytanych Polaków. Z kolei głos na Małgorzatę Kidawę-Błońską chciało oddać zaledwie 2 procent badanych.
Do sondaży należy podchodzić z pewną rezerwą, ale widać, że Koalicja Obywatelska chce zrobić wszystko, aby wybory nie odbyły się w konstytucyjnym terminie, tylko w takim który będzie dla nich wygodny. Czy tak powinna funkcjonować demokracja? Opozycja proponuje nam rozwiązania, które kojarzą się z republiką bananową. Ich nadrzędne motto można zawrzeć w stwierdzeniu, że im gorzej będzie się działo w Polsce, tym lepiej dla nich.
- mówił rzecznik prezydenta Dudy.
W krucjatę przeciwko stabilności władzy włączają się też media z zagranicznym kapitałem. W poniedziałek portal Onet próbował wymusić dymisję prezydenta. Zbiegło się to z wyjątkowo ważnym wydarzeniem – ogłoszeniem podpisania umowy na realizację Baltic Pipe.
Często dzieje się tak, że media zamiast relacjonować, to kreują rzeczywistość. Tak było w tym przypadku. A realizacja Baltic Pipe to wielka sprawa. Dzięki gazowej rurze będziemy mogli uniezależnić się od Rosji.
- mówił Spychalski.
To duża zasługa prezydenta. Negocjacje z Norwegami i Duńczykami trwały od końca 2015 roku. Rozmowy nabrały tempa dopiero wtedy, gdy włączył się w nie prezydent.
Wynikało to z doświadczenia z poprzednich lat. Przecież umowy na budowę Baltic Pipe były gotowe już na początku XXI wieku. Storpedował tę inwestycję rząd Leszka Millera. Gdyby nie jego decyzja, norweski gaz płynąłby do Polski już od dobrych kilkunastu lat. Na szczęście, dzięki zaangażowaniu prezydenta udało się przełamać rezerwę partnerów z Danii i Norwegii. Niedługo będziemy już całkowicie wolni od rosyjskich dostaw i szantażu. A to wpisuje się także w niezwykle istotny dla Andrzeja Dudy projekt Trójmorza. Baltic Pipe będzie mogło zapewnić bezpieczeństwo energetyczne całemu regionowi.
- zauważył rzecznik prezydenta.
Rzecznik prezydenta docenił także rolę Lecha Kaczyńskiego, którego upór sprawił, że w Świnoujściu stoi nowoczesny gazoport.
To niezwykle ważny element naszego bezpieczeństwa energetycznego. W przyszłości planujemy także uruchomić pływający gazoport w Gdańsku. To jeszcze zwiększy naszą rolę jako pośrednika w sprzedaży gazu, a Polakom zapewni bezpieczeństwo.
– dodał Spychalski.
Co ważne, nawet gdyby w Polsce zmienił się rząd, to powtórki z czasów Leszka Milera nie będzie. – Polska spółka ma już podpisaną umowę z wykonawcą. Podobnie jak w przypadku budowy gazoprtu. To już się wydarzy. Baltic Pipe będzie gotowe – podkreślił Spychalski.
Rzecznik prezydenta odniósł się także do sytuacji w Sądzie Najwyższym. Decyzją Andrzeja Dudy p.o. Prezesa Sądu Najwyższego został Kamil Zaradkiewicz.
Prezydent musiał tak postąpić. Wynikało to z faktu, że Małgorzata Gersdorf nie była w stanie zwołać zgromadzenia ogólnego sędziów, które wskazałoby prezydentowi pięciu kandydatów na prezesa sądu najwyższego. Andrzej Duda skorzystał ze swojego prawa i wskazał Kamila Zaradkiewicza jako osobę, która w pilnym trybie przeprowadzi tę procedurę.
– wyjaśnił Błażej Spychalski.
Zaradkiewicz stał się ostatnio obiektem brutalnych ataków ze strony Gazety Wyborczej. Być może wynikało to z faktu, że jedną z jego pierwszych decyzji było usunięcie portretów byłych prezesów sądu związanych z okresem komunistycznym.
Jest to teoria dość silnie oparta na faktach. Mogę tylko przyklasnąć decyzjom sędziego Zaradkiewicza. Z kolei publikacje takie jak w "Gazecie Wyborczej" nie powinny mieć miejsca. Mogę tylko zaapelować do przedstawicieli mediów o wstrzemięźliwość i unikanie tego typu publikacji.
– powiedział na zakończenie Spychalski.