Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Reklama
Polska

Polska może wygrać na histerii Demokratów. Nie będą mogli rozpocząć kolejnego resetu z Rosją

Demokraci usiłowali zrobić z Donalda Trumpa, przez ostatnie 4 lata, rosyjskiego agenta. I pompowali Rosję na wroga numer jeden USA. Chociaż de facto w tym momencie dużo niebezpieczniejszym przeciwnikiem USA są Chiny. Więc tutaj być może akurat okaże się z korzyścią dla Polski. Bo głupio im będzie nagle drugi raz tak jak Obama z Clinton robić reset w relacjach z Rosją po tym kiedy odsądzali ich od czci i wiary a Trumpa nazywali agentem Putina – przewiduje politykę zagraniczną przyszłej drużyny Białego Domu Iwo Bender, autor analizy ws. wyborów prezydenckich w USA, opublikowanej w najnowszym numerze „Gazety Polskiej”, który ukaże się we środę w kioskach.

oa

Publicysta był jednym z gości red. Katarzyny Gójskiej w programie „W Punkt” w Telewizji Republika.

Reklama

- Czy sytuacja z wyborami już jest rozstrzygnięta? – został zapytany Iwo Bender.

- Z punktu widzenia formalnego, Konstytucja USA mówi, że prezydentem zostaje się wtedy - a przypomnijmy, że ona była pisana w czasie, kiedy trzeba było transportować konno z odległych stanów do Waszyngtonu głosy elektorskie, stąd mamy czas do 6 stycznia - kiedy to na posiedzeniu Kongresu, przewodniczący Senatu, ma na oczach kongresmenów i senatorów przeliczyć głosy. I ten kandydat, który tych głosów uzyska więcej, zostaje oficjalnie ogłoszony prezydentem. Czyli do 6 stycznia tak naprawdę ma czas jeszcze drużyna Donalda Trumpa na stworzenie bardzo silnej argumentacji, której mogą użyć w momencie liczenia głosów. Wówczas kongresmeni i senatorowie mają możliwość zgłoszenia obiekcji, co do właściwego wyboru elektorów poszczególnych stanów. Więc teoretycznie możemy założyć, że taka możliwość istnieje. Że oto nagle wyciągają jakieś niesamowite niezbite dowody. I mówią – „proszę bardzo, w Pensylwanii na pewno były sfałszowane, w Michigan na pewno były sfałszowane. I znów teoretycznie, jest możliwe, że wówczas wyborem prezydenta zajmie się Kongres, a wyborem wiceprezydenta – Senat. I w tym wypadku Trump, jak królika z kapelusza wyciąga zwycięstwo dlatego, że tam jest szczególny sposób głosowania w Kongresie, który faworyzuje w tym momencie Republikanów

- mówił publicysta.

- Oczywiście prawdopodobieństwo tego jest niezwykle nikłe. Ale w teorii, tak się może wydarzyć, a znając Trumpa, podejrzewam, że on już szykuje się na taką próbę ostatniej szarży. Natomiast już zupełnie zamykając temat – nawet jeżeli Mike Pence przeliczy glosy i uzna wygraną w wyborach Joe Bidena, czy de iure czy de facto, Biden nie będzie sprawował władzy. Bo nie jest człowiekiem w pełni sił. I de facto, praktycznie od początku, a de iure, wtedy kiedy on prawdopodobnie ustąpi, bo sądzę że ustąpi ze względów zdrowotnych, to będziemy mieli i pierwszą panią prezydent, panią Kamalę Harris

- zaznaczył.

W opinii Iwo Bendera Polska nie będzie dla Kamali Harris „aż tak ważnym krajem, jak dla Trumpa”. - Z różnych względów. A jeżeli, to tylko jako przykład do bicia. Jako państwo, gdzie rządzą siły niepostępowe. Więc należy je wytykać palcami i współdziałać z elementami lewicowymi w Unii Europejskiej – uważa analityk.

Jak zaznaczył, sprawa Rosji w przyszłej polityce zagranicznej Demokratów „jest wielką zagadką”. Bo Demokraci usiłowali zrobić z Trumpa, przez ostatnie 4 lata, rosyjskiego agenta. I pompowali Rosję na wroga nr. 1 USA. Chociaż de facto dużo niebezpieczniejszym w tym momencie przeciwnik USA to są Chiny. Więc tutaj być może akurat okaże się z korzyścią dla Polski. Bo głupio im będzie nagle drugi raz tak jak Obama z Clinton robić reset w relacjach z Rosją po tym kiedy odsądzali ich od czci i wiary a Trumpa nazywali agentem Putina – przypomniał.

Również w opinii drugiego gościa red. Gójskiej, Macieja Rusińskiego, szefa Klubu „Gazety Polskiej” w Nowy Jorku, wybór nowego polityka na prezydenta USA został dokonany.


 

 

oa

Reklama