- Szacujemy, że w Polsce dodatkowe koszty transformacji związane z wprowadzeniem tzw. zielonego ładu w Europie wyniosą ponad 500 mld euro. Mamy też region śląski, gdzie w sektorze okołowydobywczym pracuje 200 tys. osób. Odtworzenie każdego z tych miejsc pracy będzie kosztować 250 tys. euro - mówi europoseł PiS Grzegorz Tobiszowski w rozmowie z Mariuszem Andrzejem Urbanke.
Mariusz A. Urbanke: Unijna komisarz ds. spójności i reform Elisa Ferreira zadeklarowała, że Komisja Europejska nie zapomina o takich regionach jak Śląsk, dlatego dostaną one najwięcej z Funduszu Sprawiedliwej Transformacji. Pojawiły się jednak głosy, że środki na transformację w Europie są zbyt małe. Jaka jest Pańska opinia w tej kwestii?
Grzegorz Tobiszowski, eurodeputowany Prawa i Sprawiedliwości: Polska ma otrzymać ponad 2,5 mld euro z opiewającego na 7,5 mld euro Funduszu Sprawiedliwej Transformacji. I to jest niewątpliwy sukces naszej dyplomacji oraz osobiście premiera Mateusza Morawieckiego. Jego zdecydowanie oraz skuteczność zadbała o interes zarówno Polski jak i Śląska. Uważam jednak, że zapowiadane przez Komisje Europejską 100 mld euro na transformacje energetyczną w Europie, to zdecydowanie za mało w morzu potrzeb. W Polsce szacujemy, że dodatkowe koszty transformacji wyniosą ponad 500 mld euro. Mamy też region śląski, gdzie w sektorze okołowydobywczym pracuje 200 tys. osób. Odtworzenie każdego z tych miejsc pracy będzie kosztować 250 tys. euro, jeśli trzeba będzie likwidować miejsca pracy w górnictwie i przemysłach energochłonnych z powodu tzw. zielonej rewolucji w Europie. Uważam też, że wdrażanie zielonej transformacji nie powinno być gwałtowne, drastyczne; bo szkody społeczne spowodowane takimi procesami są nieodwracalne. Widzimy to doskonale na przykładzie takich śląskich miast, jak Świętochłowice czy Bytom, gdzie zamknięcie kopalń i hut w latach 90. ubiegłego wieku wywołało zapaść gospodarczą i społeczną, z której gminy te nie mogą podnieść się do dziś. Dlatego też propozycja KE, dotycząca wspierania regionów w przeciwdziałaniu społeczno-gospodarczym skutkom transformacji klimatycznej jest dla Polski taka ważna. Z tego względu nie mogą to być krótkotrwałe programy i hasła, które obecnie słyszymy, ale długoterminowe projekty, które dadzą nowe dobrze płatne miejsca pracy i perspektywy na przyszłość.
Słowo „nowe” bardzo często pojawia się w unijnych debatach – mamy nowy ład ekonomiczny, nowy zielony ład i tym podobne nowinki. Do złudzenia przypomina to Nowy Ład prezydenta Franklina Delano Roosevelta, który w ten sposób chciał przeciwdziałać skutkom wielkiego kryzysu lat 1929–1933. Czy Europa też jest w takim kryzysie?
Trudno mówić o tak głębokim kryzysie, ale niewątpliwie Europa obecnie przegrywa wyścig gospodarczy nie tylko z USA, ale przede wszystkim Azją. Jedną z przyczyn jest właśnie polityka klimatyczna UE. Kapitał nie zna granic. Kiedy więc wielkie koncerny napotykają na bariery w postaci konieczności posiadania coraz droższych pozwoleń na emisję dwutlenku węgla oraz inne biurokratyczne pomysły Brukseli, po prostu zamykają zakłady i przenoszą produkcję do Indii, Chin lub Ameryki Południowej – wszędzie tam, gdzie podobnych przeszkód nie ma. Jeszcze jako wiceminister energii byłem wielokrotnie gościem w krajach azjatyckich. Tam energetyka węglowa błyskawicznie się rozwija, bo kraje te szybko się rozwijają i jest to najszybszy sposób zapewnienia bezpieczeństwa energetycznego. Australia dostarcza do Azji Południowo-Wschodniej ogromne ilości węgla, wielkim producentem są też Chiny i Rosja. Dlatego też w roku 2019 emisja dwutlenku węgla wciąż rosła, pomimo spadku zużycia węgla w USA i Europie. Rosną też apetyty na ropę i gaz, co oznacza, że świat wciąż jest daleki od osiągnięcia znaczącej redukcji emisji gazów cieplarnianych, czego domaga się UE.
Opinie na temat wpływu emisji gazów cieplarnianych na ocieplenie klimatu są podzielone. Komitet Nauk Geologicznych Polskiej Akademii Nauk twierdzi, że dane nie potwierdzają prostej zależności pomiędzy ilością CO2 w atmosferze, a wzrostem temperatury. Stanowisko w tej sprawie podpisało ponad 30 wybitnych naukowców z największych polskich uczelni i jednostek badawczych, którzy podkreślają, że w dziejach naszej planety były okresy, w których temperatura spadała, mimo że stężenie CO2 było wielokrotnie wyższe niż obecnie.
Takie opracowania pojawiają się też w Brukseli, nauka nie jest bowiem w stanie jednoznacznie potwierdzić tezy, zgodnie z którą zmiany klimatyczne przebiegają współcześnie znacznie szybciej niż miało to miejsce w innych okresach w dziejach Ziemi. Tymczasem obecnie europejska polityka klimatyczno-energetyczna skupia się w zasadzie wyłącznie na prostej redukcji emisji, kosztem likwidacji przemysłu i obniżenia poziomu życia obywateli. Polska od dawna wskazuje, że to błędna droga. Dużo lepszym rozwiązaniem niż odchodzenie drastyczne od surowca węgla kamiennego i przemysłu hutniczego jest np. wychwytywanie CO2 i usuwania go z atmosfery w takiej ilości, w jakiej jest emitowany do atmosfery wskutek działalności człowieka. Powinniśmy zintensyfikować badania nad metodami emisji CO2 do atmosfery, aby zachować z jednej strony równowagę nad przyrodą i rozwojem gospodarczym. Takie metody są już na świecie znane i stosowane!
Niestety, KE przyjęła inną filozofię i uparcie się jej trzyma. Duży wpływ mają na to nie tylko instytucje finansowe, które w zielonej rewolucji widzą szansę na nowe inwestycje, tym samym na zwiększenie swoich zysków, ale i coraz silniejsze w Parlamencie Europejskim ruchy zielonych. Proszę zauważyć, że podobna terminologia nowego ładu, nowego porządku już się historii Europy pojawiła. Dla niektórych krajów – jak Rosja – skończyło się to tragicznie. Polska też ucierpiała będąc przez lata pod wpływami ZSRR, gdzie próbowano stworzyć nie tylko „nową socjalistyczną ekonomię” ale i nowego człowieka.
Powinniśmy oczekiwać, że w ramach projektu zielonego ładu, o którym tyle się mówi, powinny zostać wyznaczone cele i kierunki w Europie, ale także powinny zostać zdefiniowane inwestycje, które trzeba poczynić w przemyśle europejskim i w poszczególnych krajach, by nie naruszyć bezpieczeństwa energetycznego Europy oraz krajów członkowskich.
Czy te dążenia Polski są Brukseli zauważane i przyjmowane ze zrozumieniem?
Sądzę, że nasze wysiłki przynoszą w tym zakresie coraz większe efekty. Polska jest pierwszym krajem członkowskim Unii Europejskiej, w którym komisarz Elisa Ferreira oficjalnie zaprezentowała założenia Funduszu Sprawiedliwej Transformacji (Just Transition Fund) podczas otwartego spotkania z zainteresowanymi środowiskami. Dla nas na Śląsku zielona transformacja to nie jest czymś zupełnie nowym. Śląsk przeszedł już wielką restrukturyzację hutnictwa, górnictwa i innych branż. Skutki społeczne – o czym wspomniałem – były często dramatyczne. Ale region pokazał, że potrafi radzić sobie nawet z najtrudniejszymi wyzwaniami. Mam nadzieję, że tym razem nasza społeczności, nasze środowiska w regionie, udźwigną wyzwania związania z projektem zielonego ładu. Wszyscy mamy świadomość, jak ważnym wyzwaniem jest troska o klimat i środowisko, ale musimy zachować równowagę między rozwojem gospodarczym, przemysłem i troską o klimat. Dlatego, aby być skutecznym w trosce o klimat, potrzebujemy sprecyzowania kluczowych inwestycji, czasu oraz potrzebnych środków, aby nie wyhamować gospodarki i przemysłu. Frans Timmermans wiceprzewodniczący KE zdaje sobie z tego doskonale sprawę, bo gdy przedstawiał założenia zielonej rewolucji, przyznał, że perspektywa neutralnej klimatycznie i czystszej Europy jest kusząca na poziomie ogólnym, ale droga do tego stanu może dla wielu być dziś przerażająca. Tu się całkowicie z nim zgadzam.