Sprawdź gdzie kupisz Gazetę Polską oraz Gazetę Polską Codziennie Lista miejsc »

Politolog dla Niezalezna.pl: W co gra Putin? Rosji chodzi o „wykończenie” Ukrainy

Najważniejszym celem Rosji, jeżeli chodzi o Ukrainę, jest to, aby stała się ona częścią wielkiego imperium rosyjskiego – stwierdza politolog profesor Roman Bäcker. Nasz rozmówca dodaje, że ponieważ celu tego nie da się teraz osiągnąć, obecne działania Rosjan mają doprowadzić do takiego osłabienia Ukrainy, aby nie mogła ona szkodzić Kremlowi.

kremlin.ru

W tygodniku „Der Spiegel” znajdujemy informację o tym, że na Półwyspie Krymskim Rosjanie zbudowali dwa tymczasowe obozy wojskowe: jeden bardzo duży, drugi mniejszy. Jest to już kolejny dowód na gromadzenie się wokół Ukrainy rosyjskich wojsk. Jest tam już podobno sto pięćdziesiąt tysięcy żołnierzy. Co to wszystko znaczy? To zapowiedź wojny?

Gdyby Rosjanie rzeczywiście chcieli zaatakować Ukrainę, to ulokowaliby swoje wojska wzdłuż wszystkich stron granic z Ukrainą. Rosjanie mają swoją bazę w Nadniestrzu. Mogą w każdej chwili przerzucić wojska na Białoruś, zająć północną część granicy z Ukrainą.

Natomiast gdy obozy wojskowe zaczyna się budować na Krymie, a nie na Białorusi, to tym samym widać, że nie ma przygotowań do agresji lądowej na Ukrainę.

Ukraina – jeżeli zostałyby spełnione wszystkie warunki – może być oczywiście podbita i to prawdopodobnie mniej więcej w dwa tygodnie. Być może trwałoby to trochę dłużej. I to bez większego oporu. Po prostu Rosja otoczyła Ukrainę ze wszystkich możliwych stron. Jednakże wojny nie zaczyna się od bardzo głośnego gromadzenia wojsk i to w miejscach, które nie nadają się do przekroczenia granicy. Jak się bowiem popatrzy na mapę Półwyspu Krymskiego, to widać wyraźnie, że nie nadaje się on do wyprowadzenia szerokiego ataku lądowego. Ukraina może się bronić na przesmykach stosunkowo nielicznymi siłami lądowymi. Tym samym jeżeli Rosjanie gromadzą wojska na Krymie i nie gromadzą ich gdzie indziej, na przykład nie szykują się od strony Białorusi, to znaczy, że nie chodzi im o podbicie militarne Ukrainy. Ja im się zresztą nie dziwię. O ile rosyjscy wojskowi mają na pewno precyzyjne plany militarnego opanowania Ukrainy, to politycy muszą stawiać sobie jeszcze pytanie: co dalej? Odpowiedź jest prosta – Ukraińcy zaczynają wojnę partyzancką z Rosją – nie do wygrania przez Kreml, ale za to angażującą ogromne siły militarne.

Pytanie: o co zatem Rosji chodzi? Odpowiedź jest dosyć prosta: chodzi o jeszcze większe zmęczenie Ukrainy. I chodzi o to, żeby Ukraina była samotna i czuła się tak „wykończona”, by w końcu musiała ulec Rosji.

Zajęcie Donbasu i Krymu miało – oczywiście - uniemożliwić Ukrainie wejście do struktur zachodnich. Wiadomo było, że NATO nie rozszerzy się na te państwa, które są w ostrym konflikcie granicznym z państwami sąsiednimi. Chodziło też o to, aby zniszczyć Ukrainę pod względem gospodarczym, psychicznym; żeby uniemożliwić myślenie o tym, że jest to państwo niepodległe, które może prowadzić inną politykę, niż chce się na Kremlu. Tym samym mówienie o tym, że Rosjanie są gotowi do wojny, jest jedynie propagandową zagrywką. W tym momencie natomiast pytanie o to, w co grają Rosjanie, naprężając swoje relacje dyplomatyczne ze Stanami Zjednoczonymi, jest pytaniem niesłychanie ciekawym. Bo obecnie cele rosyjskiej polityki zagranicznej - dotyczące relacji ze Stanami i z całą Unią Europejską, w tym z bardzo prorosyjskimi dotąd Czechami - są w dużej mierze dość tajemnicze.

A na czym miałoby polegać wspomniane przez Pana „uleganie” Ukrainy. Co Ukraina musiałaby zrobić, aby zadowolić Rosję?

Ukraina ma się całkowicie podporządkować Rosji po to, żeby mogła stać się częścią wielkiego imperium rosyjskiego. Tak jak w tej chwili zrobiła to Białoruś. To jest cel najważniejszy Rosji. Oczywiście wszyscy wiedzą, że ze względu na samoświadomość narodową Ukraińców - niesłychanie wzrastającą po roku 2014 – jest to niemożliwe. Tym samym, jeżeli nie da się osiągnąć pierwszego celu, drugim pomniejszym celem jest takie osłabienie Ukrainy, żeby nie była ona w stanie sprzeciwić się Rosji.

Pozwalając – na przykład - na zagarnięcie swojego terytorium?

Nie. Tradycyjnie polityka rosyjska wobec terytorium, które ma być podbite, jest następująca: podporządkowuje się je militarnie lub w jakikolwiek inny sposób, i staje się ono właściwie częścią Imperium zarządzaną przez Kreml. Albo wpędza się swoich wrogów w takie kłopoty wewnętrzne i w takie konflikty z sąsiadami, by nie byli oni w stanie sprzeciwić się Kremlowi. I jeżeli chodzi o Ukrainę, mamy właśnie do czynienia z tym drugim przypadkiem. Ukraina jest w takiej samej sytuacji, jak Gruzja. I w Gruzji, i na Ukrainie mamy do czynienia z udawanym buntem regionu. I Ukraina musi się tym zająć. I tym samym nie może zająć się troską o dobrobyt ludności oraz prowadzenie takiej polityki, która spowodowałaby wejście do struktur zachodnich. Rosja zatem obecnie realizuje ów drugi cel. A więc chodzi o doprowadzenie do takiego osłabienia swojego wroga, żeby nie mógł on szkodzić Kremlowi.

 



Źródło: niezalezna.pl

Eryk Łażewski