Kacper Płażyński, w imieniu gdańskich radnych Prawa i Sprawiedliwości, tuż po wyborczej wygranej Aleksandry Dulkiewicz, zadał jej pięć pytań. Pierwsze z tych pytań brzmiało:
"Czy nowe władze Gdańska zerwą z patologią polegającą na tym, że członkowie rodzin wysoko postawionych urzędników czerpią korzyści z piastowania stanowisk w przedsiębiorstwach podległych miastu Gdańsk bądź z prowadzenia interesów z miastem i zależnymi od niego spółkami?"
Płażyński pytał również o to, czy nowe władze Gdańska "zerwą z zasadą pozwalającą na to, by we władzach spółek z dominującym udziałem miasta Gdańska zasiadały osoby, na których ciążą zarzuty karne popełnienia poważnych przestępstw?", a także o to, czy "prezydent Gdańska zrezygnuje z zasiadania w radach nadzorczych podległych miastu i czy zabroni urzędnikom w randze zastępcy prezydenta zasiadania w tych radach?".
Kolejne pytania dotyczyły zerwania z "nietransparentnym, całkowicie przestarzałym sposobem prowadzenia relacji z biznesem, w szczególności z deweloperami" oraz tego, czy zatrzymany zostanie proces "upolityczniania gdańskiego samorządu, objawiający się m.in. finansowaniem ze środków publicznych przedsięwzięć o wyraźnie politycznym, dzielącym społeczeństwo charakterze".
Dziś już wiemy, w jaki sposób Aleksandra Dulkiewicz ma zamiar odpowiedzieć - a w zasadzie nie odpowiedzieć - na te pytania. Na antenie TOK FM prezydent-elekt Gdańska postanowiła wymigać się od odpowiedzi, a pytania nazwała... "hucpą polityczną".
"Umówmy się, że to nie są pytania dotyczące konkretnych, merytorycznych, ważnych dla gdańszczanek i gdańszczan tematów, są prowokacją i hucpą polityczną. Ja współpracować mogę z każdym. Rozumiem też, co to jest PR, co oznacza konferencja prasowa. Myślę, że radny Kacper Płażyński dosyć dobrze odrobił lekcję w czasie kampanii samorządowej, właśnie jeśli chodzi o PR – i tak to odbieram"
- powiedziała.
Jeżeli tak będą wyglądać odpowiedzi pani prezydent na każde pytania od radnych, ciężko będzie o "współpracę z każdym".