Jeżeli zastanawiacie się, w jaki sposób "totalni" zaczęli kadencję w samorządach, to macie dobry przykład. Radni sejmiku województwa łódzkiego z Koalicji Obywatelskiej i PSL najpierw nie wzięli udział w głosowaniu nad wyborem marszałka, a teraz... krzyczą, że Grzegorz Schreiber z PiS został marszałkiem niezgodnie z prawem. Chyba ktoś tu nie potrafi przegrywać...
Jak tłumaczył na spotkaniu z mediami były przewodniczący sejmiku, a obecnie szef klubu radnych PSL Marek Mazur, zgodnie ze statutem województwa łódzkiego i regulaminem, wybór marszałka powinien być poparty podjęciem uchwały o wyborze marszałka. - Takiej uchwały przy wyborze marszałka radni nie otrzymali. To jest uchybieniem regulaminu sejmiku województwa łódzkiego, jak i również statutu - powiedział.
Przekonywał, że wybór marszałka... był niezgodny z prawem i dlatego radni PSL składają do wojewody łódzkiego - jako organu nadzorczego - wniosek o zbadanie pod względem prawnym tej sytuacji. Zaapelowali, aby ponownie wybrać marszałka już zgodnie z prawem.
Radni PSL zapowiedzieli, że jeśli wojewoda nie będzie interweniował, to odwołają się do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego. Urząd wojewódzki nie komentował sprawy.
Wyboru nowych władz regionu dokonano w ubiegły czwartek podczas pierwszej sesji sejmiku. Do 33-osobowego samorządu woj. łódzkiego PiS wprowadził 17 radnych, KO - 12, a PSL - 4. Taki wynik wyborów oznaczał możliwość samodzielnych rządów PiS i zmianę na kluczowych stanowiskach w sejmiku oraz zarządzie woj. łódzkiego, które w ostatnich latach zajmowali przedstawiciele rządzącej regionem koalicji PO-PSL.
Marszałkiem województwa łódzkiego został - rekomendowany wcześniej przez Komitet Polityczny PiS - poseł tego ugrupowania i sekretarz stanu w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów Grzegorz Schreiber. Jego kontrkandydatką miała być Joanna Skrzydlewska (PO), zgłoszona wspólnie przez opozycyjne kluby KO i PSL. Przed głosowaniem radna wycofała jednak swoją kandydaturę.
W głosowaniu Schreibera poparło 17 radnych PiS. Nie wzięli w nim udziału radni KO i PSL, którzy zarzucali prowadzącym obrady łamanie demokratycznych zasad, w tym przede wszystkim zrezygnowanie z wystąpień kandydatów i brak możliwości zadawania im pytań.