Ostatnie zatrzymania Centralnego Biura Antykorupcyjnego odbiły się szerokim echem nie tylko w polskich mediach. Osobą mecenasa Romana Giertycha zainteresowała się redakcja dziennika "New York Times". W obszernym tekście, opisującym kulisy zatrzymania adwokata, próżno jednak szukać zarzutów, które usłyszał Giertych.
Roman Giertych został zatrzymany w czwartek z związku z wyprowadzeniem i przywłaszczeniem łącznie ok. 92 mln zł z giełdowej spółki deweloperskiej Polnord. Oprócz niego zatrzymano 11 osób, w tym biznesmena Ryszarda K. Po tym, jak stracił przytomność w czasie przeszukania jego domu przez funkcjonariuszy CBA, Giertych przebywa w szpitalu i tam właśnie w piątek usłyszał zarzuty. Zdaniem jego obrońcy nie doszło do tego w sposób "skuteczny", ponieważ w chwili ich odczytywania jego klient był nieprzytomny.
Sprawa zatrzymania adwokata zainteresowało się kolegium trzeciego co do wysokości nakładu w USA dzienników - New York Times. Na stronie internetowej gazety pojawił się artykuł poświęcony mec. Giertychowi. Obok Marca Santory, współautorką publikacji jest Monika Pronczuk - dziennikarka portalu oko.press.
Obszerny tekst nie tłumaczy okoliczności, jakie towarzyszyły zatrzymaniu adwokata; to stało się jedynie przyczynkiem do wystawienia swoistej laurki byłemu politykowi.
„Roman Giertych, zaangażowany w przeszłości w procesy sporej wagi przeciw członkom partii rządzącej, został skuty w kajdanki; jego dom został przeszukany”
- czytamy w pierwszym zdaniu.
Autorzy przypominają, że Giertych reprezentował „prominentne postacie dzisiejszej opozycji - m.in. Donalda Tuska”. Adwokat przedstawiony zostaje jako jeden z głównych krytyków obozu Zjednoczonej Prawicy. Nie brak w tym miejscu „recenzji” reformy sądownictwa, rozpoczętej w 2015 roku, oraz przedstawienia opinii Unii Europejskiej w tej sprawie. Autorzy sugerują ponadto, że zatrzymanie mecenasa miało przykryć rekordowe w ostatnich dniach w Polsce przyrosty dodatnich wyników na SARS-CoV-2. W publikacji zawarto cytaty m.in. mec. Jacka Duboisa, Adama Bodnara czy żony Romana Giertycha - Barbary Giertych.
Wyczytać można ponadto o zasłabnięciu mecenasa, niejasnych okolicznościach utraty świadomości i dramatycznych chwilach podczas transportowania go do szpitala.
Zdołaliśmy jednak dotrzeć do relacji Anny Sikory, pacjentki szpitala w Otwocku, która obserwowała mec. Giertycha zaraz po tym, jak ten został przetransportowany tam karetką.
- Siedział sobie pan Giertych i inny pan, w maseczkach, korzystali z telefonu. Nie było tu żadnej paniki, żadnego dramatu
- powiedziała w rozmowie z naszym portalem.
[polecam:https://m.niezalezna.pl/358140-co-sie-dzialo-z-giertychem-w-szpitalu-mamy-relacje-naocznego-swiadka-siedzial-na-krzeselku-i-bawil-sie-telefonem]
„Partia rządząca stała się słynna z przedstawień, podczas których skuwa w kajdanki niewinnych” - czytamy dalej w tekście cytowanego Radosława Sikorskiego. Nie zawarto jednak relacji naocznych świadków zatrzymania mec. Giertycha, którzy podtrzymują, że „funkcjonariusze w cywilu założyli kajdanki dopiero w samochodzie”. - Cała akcja odbyła się błyskawicznie i bez udziału mediów - dowiedziała się tego samego dnia Polska Agencja Prasowa.
W wydanym w piątek komunikacie Prokuratura Regionalna w Poznaniu podała, że Ryszard K. i Roman Giertych oraz inne osoby zostały zatrzymane 15 października związku ze śledztwem prowadzonym od 28 lutego 2017 r. Postępowanie prowadzono po zawiadomieniu złożonym przez obecne władze spółki Polnord S.A. Dotyczyło ono nabycia przez Polnord S.A. "bezwartościowych wierzytelności spółki Prokom Investments S.A. w kwocie niemal 73 mln zł".
Według śledczych rolę pośredników w operacji przekazania środków z Polnordu do Prokomu w zamian za nic nie wartą wierzytelność, odegrały spółki fasadowe. "Spółki te pozwoliły sztucznie zawyżyć cenę, którą musiał zapłacić Polnord, a przy okazji umożliwiły Romanowi G. uzyskanie - na podstawie zawartych dla pozoru umów o świadczenie usług adwokackich - gigantycznego zarobku w kwocie 2,4 mln złotych na nieracjonalnej z ekonomicznego punktu widzenia transakcji" - opisano w komunikacie.
Innym wątkiem prowadzonego postępowania była sprawa wyprowadzenia z Polnordu kwoty ok. 20 mln zł poprzez zakup przez tę spółkę "po drastycznie zawyżonej kwocie" działki w miejscowości Dopiewiec (pow. poznański, woj. wielkopolskie).
Zatrzymanym przedstawiono zarzuty dotyczące przywłaszczenia środków spółki Polnord oraz wyrządzenia spółce szkody majątkowej w wielkich rozmiarach, a także prania brudnych pieniędzy. Grozi im za to do 10 lat więzienia.
Poza Ryszardem K. i Romanem Giertychem zarzuty usłyszeli także założyciele spółek fasadowych - jak podaje prokuratura - bliscy współpracownicy adwokata - Sebastian J. i Piotr Ś., dawni członkowie władz Polnordu – Bartosz P., Andrzej P., Michał Ś., Piotr W., Wojciech C i Tomasz Sz. oraz dwóch członków ówczesnego zarządu Prokom Investments S.A.