Tomasz M. i Jarosław W. z Łodzi stanęli przed Sądem Okręgowym w Kaliszu, oskarżeni o kierowanie zorganizowaną grupą przestępczą w celu przejęcia majątku Przedsiębiorstwa Ulic i Mostów przy ul. Częstochowskiej w Kaliszu. Za złotówkę przejęli majątek oszacowany na ponad 5 mln zł.
Sprawę odroczono do 7 stycznia 2019 r. ze względu na niestawienie się niektórych oskarżonych. Oskarżonych jest łącznie osiem osób, wszyscy są mieszkańcami Łodzi.
Główne zarzuty Prokuratura Rejonowa w Kaliszu skierowała pod adresem Tomasza M. i Jarosława W., którzy mieli kierować zorganizowaną grupą przestępczą.
- Ta grupa przestępcza w sposób niezgodny z prawem przejęła majątek Przedsiębiorstwa Ulic i Mostów przy ul. Częstochowskiej w Kaliszu – powiedział prokurator Maciej Antczak.
Do zdarzenia doszło między lipcem 2014 r. a lutym 2015 r.
Latem 2014 r. kaliskie Przedsiębiorstwo Ulic i Mostów znalazło się w bardzo trudnej sytuacji majątkowej. Zarząd spółki zaczął szukać możliwości dokapitalizowania spółki lub przejęcia jej przez podmioty, które wyprowadzą spółkę na prostą.
Pokrzywdzeni znaleźli oskarżonych i reprezentowaną przez nich spółkę z ogłoszenia prasowego o treści "kupię zadłużoną spółkę".
- Pobyt oskarżonych na terenie spółki w Kaliszu w celu rzekomego jej ratowania wynosił zaledwie trzy miesiące. W tym czasie nie da się spółki wyprowadzić z kłopotów – poinformował prokurator.
Jak się później okazało, wszystkie działania oskarżonych były nastawione na wyciągnięcie pieniędzy z kaliskiej firmy. W tym celu m.in. założyli oddzielny rachunek bankowy, na który kazano przelewać wszystkie wierzytelności. Następnie sobie wypłacili pieniądze, a fikcyjnie przekazano je osobie obywatelstwa rosyjskiego, która faktycznie istnieje, ale nie potwierdza, żeby kiedykolwiek otrzymała jakieś pieniądze od oskarżonych.
Ostatecznie oskarżeni doprowadzili spółkę do takiej sytuacji, że kupili jej udziały za złotówkę.
Na tej podstawie przejęli w gotówce około 400 tys. złotych, a w środkach trwałych, według wyceny biegłego, kwota wyniosła ponad 5 mln zł.
Oskarżonym grozi do 10 lat więzienia.
- Ale najważniejszym efektem karnym takiej sprawy nie jest fakt, ile te osoby odbędą kary w więzieniu, tylko chodzi o to, żeby próbować doprowadzić do naprawienia szkody, żeby majątek wrócił do oszukanych udziałowców – wyjaśnił prokurator Maciej Antczak.
Dodał, że oskarżeni podjęli działania w celu porozumienia się ze wszystkimi pokrzywdzonymi występującymi w sprawie, "co w przyszłości będzie miało wpływ na wysokość kary" – dodał.