We wrześniu sąd zdecydował się na umorzenie postępowania wobec Marty Lemmpart, która został pozwana przez Jacka Międlara za nazwanie go "faszystą". Uzasadnienie - "znikoma szkodliwość społeczna czynu”. Jednocześnie jednak stwierdzając, że Lempart użyła określeń pomawiających. Przed kilkoma dniami sąd wyższej instancji orzekł, że kosztami postępowania zostanie obciążony Skarb Państwa, a nie Lempart.
Portal TVP Info zapytał sąd, dlaczego ten podjął taką decyzje.
- Sytuacje wyjątkowe to takie, w których obciążenie kosztami oskarżonego, mimo formalnych do tego podstaw, byłoby niesprawiedliwe. Zasadniczym kryterium decydującym o tym, czy zachodzi tak określona sytuacja jest przyczyna powstania kosztów procesu
- napisano w odpowiedzi.
- W tej sytuacji należało wziąć pod uwagę argumentację obrońcy i przyjęcie, że oskarżona działała z pozytywnych pobudek, co znalazło zresztą swoje odzwierciedlenie w prawomocnym już wyroku Sądu I instancji, uznającym, iż społeczna szkodliwość czynu Marty L. była znikoma. Dokonując bowiem analizy zachowania oskarżonej, Sąd Rejonowy wziął pod uwagę, że motywacją jej działania nie było działanie w prywatnym własnym interesie, ale przesłanką do podjęcia przez nią zarzucanego jej czynu było wyrażenie głosu krytyki, jak również sprzeciwu wobec antysemityzmu, nazizmu i neonazizmu. Działalność oskarżyciela i jego poszczególne wypowiedzi mogły spowodować taką jej reakcję, również w odpowiedzi na przekazy medialne. Zważyć także należy, że w swoich sądach oskarżona nie była odosobniona i działała z chęci ochrony wyznawanych przez siebie, i nie tylko, wartości
- dodano.
Ciekawe, ilu Polaków może liczyć na taką wyrozumiałość sądów?