Opozycja wmawia Polakom, że obecnie mamy duże braki paliwa. O to, jak sytuacja wygląda w rzeczywistości, zapytaliśmy prezesa Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych Michała Kuczmierowskiego. - To histeria i próba wywołania paniki przed wyborami po to, żeby uderzyć w rząd, wykazując że jest jakiś problem (...) Jesteśmy zdecydowanie bezpieczni i mogę jasno potwierdzić, że nie grozi nam żaden kryzys - mówi w rozmowie z portalem Niezalezna.pl. W ocenie szefa RARS zużycie paliwa, które w tej chwili obserwujemy, jest na poziomie ponad dwukrotnie wyższym niż normalnie. - Pomimo obciążenia systemu - jest on wydolny - dodaje.
W czwartek rzecznik rządu Piotr Muller wykazywał, że deficyty na pojedynczych stacjach były na bieżąco uzupełniane i dodał, iż zdarzyły się pojedyncze sytuacje, gdy paliwo nie było dostępne, ale wynikało to głównie z komunikatów pojawiających się w mediach o tym, że paliwa może zabraknąć. O to, jak sytuacja wygląda w rzeczywistości, zapytaliśmy prezesa Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych Michała Kuczmierowskiego.
- Wszystko wskazuje na to, że jest to histeria i próba wywołania paniki przed wyborami po to, żeby uderzyć w rząd, wykazując że jest jakiś problem. Tymczasem jako agencja monitorujemy na bieżąco sytuację na rynku paliw. Po pierwsze: dbamy o to, żeby były odpowiednie zapasy paliw, które są opisane nie tylko w ustawach, ale również w przepisach europejskich. Minimum, do którego utrzymywania zobowiązane są poszczególne kraje, wynosi 90 dni. U nas spełniamy te wszystkie wymogi i mamy paliwa na pewno na ponad trzy miesiące działania całego rynku. Jesteśmy zdecydowanie bezpieczni i mogę jasno potwierdzić, że nie grozi nam żaden kryzys
- mówi.
Jak wykazuje Kuczmierowski, problem, który pojawia się sporadycznie na poszczególnych stacjach, wynika z faktu, że ceny, jak na sytuację rynkową, są bardzo niskie. Ale nie tylko. Winna temu jest również panika, iż paliwa zwyczajnie zabraknie, co z kolei generuje bardzo duży popyt.
- Przez to, że wspomniana panika i narracja o potencjalnych brakach jest rozbudowywana, ludzie tankują na zapas i w niektórych miejscach sporadycznie mogą pojawić się niedobory wynikające z tego, że zatankowane zostało więcej niż normalnie - podkreśla, przypominając, że na różnych stacjach sytuacja wygląda inaczej.
- Tam gdzie stacje są blisko ośrodków rolniczych, gdzie przyjeżdża rolnik z kilkoma beczkami, gdzie pojawia się wiele pojazdów z pokaźnymi zbiornikami, gdzie na trasach tranzytowych tankują ciężarówki, czy w dużych miastach, gdzie ruch jest również duży a ludzie posiadają kilka samochodów - tam problemy występują
- wylicza nasz rozmówca.
- Są też dwa rodzaje narracji: jedni mówią, że paliwo po wyborach zdrożeje, więc przezorni tankują na zapas i druga narracja - że na pewno paliwa zabraknie, przez co Polacy odczuwają potrzebę uzupełnienia zapasów. W systemie mamy paliwa pod dostatkiem, nie ma ryzyka, natomiast obecna sytuacja przypomina początek pandemii Covid-19. Wówczas zadziałał podobny mechanizm - wykupiono m.in. makaron, czy ryż i, choć pandemia nie dotyczyła w żaden sposób ryżu i makaronu, okazało się, że sklepy świecą pustkami. Jedyni, którzy wówczas zarabiali, to dystrybutorzy i producenci
- przypomniał Kuczmierowski w rozmowie z portalem Niezalezna.pl.
- Niektórzy mówią, że Orlen traci. Moim zdaniem, co pewnie zobaczymy niedługo w wynikach spółki, Orlen zyskuje, bo nawet przy tej zmniejszonej marzy, którą pobiera, zarabia na skali, w jakiej sprzedaje paliwo. Wypada pogratulować, jeżeli opozycja chciała doprowadzić do wywołania problemu - bo jest dokładnie odwrotnie, prawdopodobnie przysporzyła wręcz dodatkowych zysków Orlenowi - stwierdza.
W ocenie szefa RARS zużycie, które w tej chwili obserwujemy, jest na poziomie ponad dwukrotnie wyższym niż normalnie. - Pomimo obciążenia systemu generalnie jest on wydolny, zaś potencjalne braki pojawiają się bardzo rzadko, co pokazuje, że system działa, jest sprawny. Ze swojej strony mogę zapewnić, że paliwa nie zabraknie - dodaje.