"Toruńska Kocia Straż". Dramat w siedzibie fundacji
TTOPZ próbowało tam wejść od poniedziałku. Uratowano dziewięć psów i 13 kotów. Działania służb na miejscu zakończyły się. Technik policyjny odnalazł w budynku 37 martwych zwierząt - 36 małych (koty i być może szczeniaki), a także psa. Zostały one zabrane z miejsca zdarzenia i trafią do specjalistycznych badań.
Policja nie udzieliła wczoraj asysty prezesowi Toruńskiego Towarzystwa Ochrony Praw Zwierząt Piotrowi Korpalowi, który przyjechał, by odebrać zwierzęta od Fundacji. W pawilonie ze szczelnie zasłoniętymi z każdej strony oknami TTOPZ interweniowało po sygnałach od mieszkańców i dziennikarzy.
Violetta Hermann-Krupińska, powiatowy lekarz weterynarii, po przybyciu na miejsce została wpuszczona do środka. Przekonywała dziennikarzy, że zwracała już w styczniu uwagę na nieodpowiednie warunki, jakie mają w tym miejscu zwierzęta. Mówiła jednak, że to miejsce tymczasowe, a kobieta prowadząca fundację ma się przenieść do większego budynku z ogrodem na wsi. Nie umiała jednak wskazać lokalizacji i nie miała pewności, czy to prawdziwa informacja. "Po oględzinach ogólnych, zewnętrznych stwierdziłam, że nie ma zwierząt chorych. Mają jedzenie, mają wodę. Przyznaję - wentylacja w budynku praktycznie nie działa, ale w moim przekonaniu nie ma bezpośredniego zagrożenia życia zwierząt" - oceniła.
Dowodząca akcją policjantka nie reagowała na przedstawiane przez Korpala prawne argumenty. Odmówiła asysty w odebraniu zwierząt, a policjanci fizycznie bronili wejścia do budynku przez wiele godzin. Policjantka wskazała, że dla niej wiążące są opinie lekarza weterynarii. O godzinie pierwszej zakończyła interwencję i funkcjonariusze odjechali. Zwierzęta i właścicielka zostali w zamkniętym budynku.
Zwłoki zwierząt, brud i fetor
Dziś okazało się, że prawda jest inna. Do budynku - mimo zabarykadowania się w środku szefowej fundacji - dzięki otworzeniu siłą drzwi przez strażaków weszli funkcjonariusze policji. Dostał się tam także Piotr Korpal. To on poinformował po wyjściu z budynku, że na miejscu znaleziono 37 zwłok zwierząt. W środku był ogromny bałagan, brud, pleśń na ścianach i bardzo duży fetor.
"Bałagan tam jest nie do opisania. Klatki ze zwierzętami stały wszędzie. Wokół były sterty śmieci. Udało nam się zabrać do schroniska 13 kotów i dziewięć psów" - powiedział Korpal. To on dziś rano złożył wniosek do prezydenta Torunia o wydanie decyzji o odebraniu czasowym zwierząt. Prezydent wydał takie postanowienie natychmiast.
Na zdjęciach z wewnątrz widać m.in. zwłoki zwierząt zapakowane w kartony, które przesiąkają. Najprawdopodobniej zwłoki zwierząt są także w lodówce. Na miejsce przybył policyjny technik, który prowadzi czynności. Po ich zakończeniu będzie wiadomo, ile nieżywych zwierząt było przetrzymywanych i od jak dawna w tym budynku. Prokuratura zadecyduje o ewentualnych zarzutach w tej sprawie.
Szefowa toruńskiego schroniska nie chciała rozmawiać z mediami. Powiedziała, że o stanie przejętych zwierząt wypowie się w środę po ich dokładnym zbadaniu. Prezes fundacji przez wiele godzin w bardzo dużych emocjach, krzycząc odmawiała dobrowolnego oddania zwierząt.