Z Hondurasu wyruszyła w stronę granicy USA kolejna karawana imigrantów. Liczą, że po zdobyciu władzy przez Joe Bidena zostaną przez nią przepuszczeni.
Jak na razie do USA próbowały się przedostać dwie duże karawany, w 2017 i 2018 roku. Zbierając kolejnych po drodze, imigranci z Ameryki Środkowej liczyli, że dzięki swojej liczebności łatwiej sforsują amerykańską granicę. Większość z nich pochodziła z Hondurasu, jednego z najbiedniejszych i najniebezpieczniejszych państw na świecie. Za organizacją obu karawan stała tajemnicza organizacja Pueblo Sin Fronteras (hiszp. Wioska bez Granic, PSF).
W odpowiedzi na fale imigrantów Donald Trump w czasie swojego urzędowania podjął zdecydowane działania aby zabezpieczyć granicę. Naciskał między innymi na państwa tranzytowe, głównie na Meksyk, aby nie puszczali przebywszy dalej. Wysłał również dodatkowych żołnierzy Gwardii Narodowej aby pomogli w pilnowaniu rubieży. W październiku ub.r. w mediach społecznościowych pojawiły się zachęty do sformowania kolejnej karawany. Te, które wyszły, zostały jednak w większości złapane przez gwatemalskich żołnierzy a ich uczestnicy zostali odesłani do Hondurasu.
Wygląda jednak na to, że zwolennikom nielegalnej imigracji udało się w końcu postawić na swoim. Jak donosi agencja AP w piątek grup około tysiąca imigrantów z Hondurasu przekroczyła granicę z Gwatemalą, za nimi posuwają się kolejne, większe grupy. Pełna liczebność nowej karawany nie jest na razie znana, tym bardziej, że po drodze dołączają do niej kolejne osoby, ale najczęściej mówi się, że może liczyć nawet 5 tysięcy imigrantów. Według dziennikarzy imigranci liczą, że na granicy spotka ich cieplejsze przyjęcie niż w czasach Trumpa.
PSF wydała oświadczenie w imieniu uczestników tej karawany, w którym wyrazili nadzieję, że administracja Bidena nie będzie robić im kłopotów. „Rozumiemy ważność tego, że nadchodzący rząd USA pokazał silne poświęcenie imigrantom i szukającym azylu, co daje okazję aby rządy Meksyku i Ameryki Środkowej stworzyły przepisy o zarządzaniu migracją, które szanują i promują prawa człowieka populacji w ruchu” – napisali – „Będziemy się domagać aby administracja Bidena dotrzymała słowa”.
PSF chodzi o zapowiedzi Bidena z czasów kampanii wyborczej. Obiecał on między innymi, że odwróci wiele zarządzeń Trumpa mających na celu uszczelnienie granicy. Jednym z nich jest chociażby Protokół Ochrony Migrantów przez który nielegalni imigranci musieli czekać w Meksyku aż amerykańskie służby imigracyjne rozpatrzą ich wnioski o azyl. Obiecał również wprowadzenie łatwiejszej drogi do uzyskania obywatelstwa i moratorium na deportację nielegalnych imigrantów złapanych w USA.
Organizacja zwróciła również uwagę na to, że Biden obiecał unieważnienie porozumień zawartych przez Donalda Trumpa z tzw. północnym trójkątem, jak nazywa się Gwatemalę, Honduras i El Salwador. Ich celem był zatrzymanie potencjalnych imigrantów wewnątrz tych państw w zamian za pomoc gospodarczą. Ich zdaniem te umowy były niehumanitarne i rząd Bidena powinien je zastąpić jak najszybciej nowymi, które nie będą aż tak utrudniać nielegalnego dostania się do USA. Chcą również unieważnienia wprowadzonego przez CDC (Amerykańskie Centrum Kontroli i Zapobiegania Chorób) rozkazu umożliwiającego łatwiejszą ekstradycję z powodu ryzyka pandemicznego.
Ludzie Bidena podkreślają jednak, że reformy które zamierzają wprowadzić nie oznaczają, że granica zostanie od razu otwarta. „Migranci i poszukujący azylu nie powinni wierzyć tym, którzy zapewniają ich, że granica już pierwszego dnia będzie w pełni otwarta. To nie prawda” – powiedziała hiszpańskojęzycznej agencji EFE Susan Rice, przyszła doradca Bidena ds. krajowych. Powiedziała, że proces ułatwiania migracji zacznie się od razu, ale sam proces potrwa minimum kilka miesięcy, także z powodu koronawirusa.
Donald Trump już jakiś czas temu ostrzegał, że odwrócenie jego polityki spowoduje masowy napływ nielegalnych imigrantów do USA, wśród których mogą znaleźć się przestępcy i terroryści. Na razie nie wiadomo, czy tej karawanie uda się dostać do granicy – zarówno Gwatemala jak i Meksyk już zapowiedziały, że spróbują ją zatrzymać – ale p.o. szefa straży granicznej (CBP) Mark Morgan nie patrzy na przyszłość optymistycznie i obwinia o sytuację retorykę, jaką Biden stosował podczas kampanii wyborczej.
„To nadciąga. To już się zaczęło, tak jak obiecywaliśmy i się spodziewaliśmy, że się stanie przez tę retorykę nowych władz”
– powiedział mediom.