Medialny atak na Jana Pawła II poruszył i być może obudził ze swoistego letargu wielu Polaków, co - jak mówi w wywiadzie dla Niezalezna.pl Dariusz Malejonek - okazało się „niezamierzonym przez organizatorów akcji przeciwko Papieżowi skutkiem”. - Oni nie zdawali sobie sprawy jak to poruszy ludzi. (...) Może jestem naiwny, ale mam nadzieję, że ten marsz będzie zaczynem kolejnego przebudzenia. Mam nadzieję, że tak poruszy ludzi, że nie będzie to jednorazowy marsz, bo to będzie za mało - ocenił w rozmowie z naszym portalem muzyk.
Przemysław Obłuski: W niedzielę, w osiemnastą rocznicę śmierci Jana Pawła II odbędzie się Narodowy Marsz Papieski. Jak wspominasz 2 kwietnia 2005 roku?
Dariusz „Maleo” Malejonek: To był czas niesamowitej refleksji, ale też jedności. Widziałem, że na ulicach panował nastrój takiej podniosłości, wszyscy ludzie byli dla siebie bliscy; czuliśmy się jedną rodziną – rodziną Jana Pawła II. I to było piękne, niesamowite, jakby czas stanął. Wszystkie inne rzeczy stały się wyblakłe, płaskie. Jego odejście było naznaczone wielkim cierpieniem, ale dało nam też nadzieję, że będzie dalej w tym oknie – już nie na Franciszkańskiej – tylko w niebie.
To prawda. Ja dowiedziałem się o śmierci Jana Pawła II słuchając radia w samochodzie. Byłem wtedy przy Teatrze Wielkim w Warszawie. Wkrótce po tym jak się zatrzymałem usłyszałem bijące dzwony i zobaczyłem smutnych ludzi. Niektórzy z nich się przytulali i płakali…
Było dużo wzruszenia, dużo łez, ale też była nadzieja, że jakoś damy radę, jako naród.
Jesteś z tego pokolenia, które określa się mianem „pokolenia JPII”. Może już nie tego najmłodszego (śmiech), ale jednak z tego pokolenia, które stanowi jego trzon. Jesteśmy w podobnym wieku i muszę przyznać, że dla mnie postać Jana Pawła II była – nie chciałbym tu nadużywać wielkich słów, jednak muszę to powiedzieć – ucieleśnieniem dobra, był autentycznym naśladowcą Chrystusa. Kim dla Ciebie był Jan Paweł II?
Ja jako człowiek, który nawrócił się w wieku dorosłym, miałem ten przywilej odkrycia Go jakby na nowo. Oczywiście, kiedy był po raz pierwszy w Polsce, jako papież, byłem wtedy na ulicach i widziałem ten podniosły nastrój, ale traktowałem to, jako wydarzenie społeczne, wydarzenie narodowe, natomiast nie miałem jeszcze tej duchowej osnowy. I dopiero po nawróceniu na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych zacząłem odkrywać Jana Pawła II. Stał się On dla mnie niesamowitym przewodnikiem. Przewodnikiem w moim życiu, w życiu artystycznym i w życiu małżeńskim. Zacząłem czytać jego książki, jak np. „Pamięć i tożsamość”, gdzie z niezwykłą precyzją pokazuje, jak doszliśmy do tych czasów, tych czasów postmodernistycznych, jak niektórzy mówili – posthistorycznych.
My mieliśmy Jana Pawła II, to pokolenie przed nami miało kardynała Wyszyńskiego, jeszcze wcześniej kardynała Sapiechę itd. To dawało nadzieję, że nie jesteśmy sami, że jest ktoś, kto nad nami czuwa. W czasie komuny mieliśmy świadomość, że jest ktoś, kto o nas dba, że jest taki światowy przywódca, który na Polskę patrzy cały czas i na pewno nie da nam zginąć. I tym kimś był Jan Paweł II.
Wspominałeś o tym, że zafascynowała Cię książka „Pamięć i tożsamość”, ale to przecież tylko jedna z wielu Jego publikacji adresowana do tzw. „zwykłych ludzi”. Niekoniecznie do ludzi wierzących.
Dzięki książce „Miłość i odpowiedzialność” zrozumiałem czym jest małżeństwo, że „dawać z siebie” jest najważniejsze. Że czystość małżeńska nie polega tylko na przestrzeganiu podstawowych reguł, ale jest czymś o wiele, wiele głębszym. To jest dawanie z siebie. Jeśli się traktuje kogoś instrumentalnie, to nawet jeśli się zachowuje pewne reguły chrześcijańskie, to nie jest to jeszcze czystość. Czystość jest wtedy, kiedy serce jest otwarte na drugiego człowieka i patrzy przede wszystkim na dobro tej drugiej strony, żony lub męża.
Ale dzisiejszy świat wydaje się wiele z tych wskazań Jana Pawła II kwestionować.
Szanowali Go nawet ateiści i przedstawiciele innych wyznań. To, że Polacy Go kochali było w gruncie rzeczy naturalne. Co sprawiało, że budził tak powszechny szacunek?
Myślę, że wielka empatia, wielki humanizm, pochylenie się nad drugim człowiekiem. Mówił, że człowiek jest drogą Kościoła, że żeby kochać Chrystusa, musisz najpierw pokochać drugiego człowieka. Jak mówił św. Jan: jak możesz kochać Boga, nie kochając swego brata? Ktoś inny powiedział, że można być tak zapatrzonym w Boga, że jednocześnie deptać po ludziach.
Był bardzo szanowany przez muzułmanów i starał się o porozumienie z prawosławiem, co było bardzo trudne, zważywszy, że „wierchuszka” rosyjskiej cerkwi ma niestety korzenie w KGB. Dzisiaj, podczas wojny na Ukrainie wyraźnie to widać. Papież jednak miał szacunek do wszystkich i spotykał się np. z Bartłomiejem I, patriarchą Konstantynopola.
Poza tym był „papieżem podróży”, papieżem misyjnym, papieżem pielgrzymem, odbył 120 pielgrzymek. Ja wiele poróżuję i nie boje się o Jego dobre imię na świecie, bo np. w Ameryce Południowej prawie w każdym domu jest Jego zdjęcie, zdjęcie św. Faustyny Kowalskiej, albo wizerunek Jezusa Miłosiernego, którego był przecież orędownikiem. Podobnie jest w Afryce. Można powiedzieć, że On jest naszym „towarem eksportowym”.
Fenomenem Jana Pawła II i jego misji był wyjątkowy kontakt z młodymi ludźmi. To on zainicjował Światowe Dni Młodzieży.
Ten wyjątkowy kontakt sprawiał, że Papież spędzał sen z powiek wszystkich ochroniarzy, bo oni nie wiedzieli, co będzie następnego dnia; czy On nie zmieni protokołu czy On nie pójdzie gdzieś w tłum czy nie zrobi czegoś spontanicznie.
To może teraz coś mniej optymistycznego. Wkrótce po odejściu Jana Pawła II jakieś skrajne i marginalne wówczas środowiska lewicowe przywdziały koszulki z napisem „Nie płakałem po papieżu”. Od dobrych kilku lat mamy jednak do czynienia z o wiele bardziej zorganizowaną ofensywą wymierzoną w Kościół, ale dotychczas wydawało się, że Jan Paweł II jest poza zasięgiem tych ataków. Okazuje się, że nie i kampania oszczerstw i insynuacji inspirowana przez pewną telewizję ruszyła pełną parą. Ktoś chce odebrać Polakom niekwestionowany dotychczas autorytet?
To, o czym mówisz nawiązuje do pewnych światowych agend, w których chodzi o zniewolenie człowieka. Papież był tym znakiem sprzeciwu, o czym wspominałem wcześniej. On opierał się tej nowoczesnej antropologii, gdzie człowiek jest w centrum i „może wszystko” bez względu na konsekwencje dla innych ludzi, szczególnie dla ludzi bezbronnych.
Dlatego chcą Go wyrugować z naszej pamięci, z naszego nauczania, bo to są rzeczy kardynalne, szczególnie dla młodych ludzi. Teraz na topie jest „ekspresyjny indywidualizm”, czyli to, że można być kim się chce, mężczyzną lub kobietą. Jan Paweł II był więc prorokiem naszych czasów, ale też naszą kotwicą.
Narodowy Marsz Papieski po części ma być odpowiedzią na ataki wymierzone w pamięć o tym wielkim Polaku. Czy tak?
Myślę, że ten marsz będzie o tym, o czym wcześniej mówiłem. Nie tylko o tym, żeby bronić Jego imienia, bo Jemu na pewno o to nie chodzi, bo także za życia był niszczony, krytykowany. Tu chodzi o przyszłość, o młodych.
Ci ówcześni młodzi, z czasów, kiedy On żył, dziś już nie są młodzi, a współcześni młodzi nie mają doświadczenia spotkania z Janem Pawłem II.
To jak myślisz, co możemy zrobić?
To jest pytanie. My mieliśmy Papieża niemal na wyciągnięcie ręki, mogliśmy uczestniczyć w spotkaniach z nim, mogliśmy Go słuchać, mieć jakąś refleksję itd. Dzisiaj młodzi ludzie są bombardowani przez przeróżne, często mocno zideologizowane treści na czele z tzw. samorealizacją albo chorym indywidualizmem, czyli w gruncie rzeczy egoizmem. Odnoszę wrażenie, że ten przekaz jest szczególnie niebezpieczny właśnie dla młodych ludzi.
No tak, ludzie z naszego pokolenia są uodpornieni na tego typu rzeczy a młodzi nie są. Jan Paweł II mówił często, że nie potrzeba kolejnych teologów – potrzeba świadków. Ojców, matek, które będą przekazywały istotne treści i przede wszystkim postawy życiowe. Jak się nie da przykładu w rodzinie, jak nie będzie jakiejś takiej katechezy domowej, nie będzie efektu. Potrzebni są świadkowie.
Tak trochę żartobliwie powiem, że ten marsz, to ma być takim ostatnim marszem Entów [Entowie - fikcyjne istoty przypominające drzewa z mitologii Śródziemia J.R.R. Tolkiena – red.], bo zapewne będą w nim uczestniczyć ludzie, którzy na co dzień się nie ruszają, nie chodzą na żadne demonstracje, być może mało interesują się sprawami społecznymi, ale to [medialny atak na Jana Pawła II-red.] ich dotknęło, to ich ruszyło. To jest ten niezamierzony przez organizatorów akcji przeciwko Papieżowi skutek. Oni nie zdawali sobie sprawy jak to poruszy ludzi i te „Enty”, które nigdy nie chodzą, teraz pójdą. Może jestem naiwny, ale mam nadzieję, że ten marsz będzie zaczynem kolejnego przebudzenia. Mam nadzieję, że tak poruszy ludzi, że nie będzie to jednorazowy marsz, bo to będzie za mało.