Temat deglomeracji powraca i będzie jednym z ważniejszych podczas kampanii Zjednoczonej Prawicy przed wyborami parlamentarnymi. Do największych atutów, jakie niesie za proces deglomeracji, minister przedsiębiorczości i technologii, Jadwiga Emilewicz, zalicza m.in. obniżenie kosztów pracy publicznej oraz stworzenie warunków do pozostania dobrze wykształconych, ambitnych ludzi w miastach średniej wielkości. Głównym beneficjentem w pierwszej kolejności mają być bowiem miasta, które w 1999 r. utraciły status miast wojewódzkich.
- Deglomeracja będzie jednym z głównych tematów naszej jesiennej kampanii wyborczej. Będziemy o niej mówić w dwóch taktach. Po pierwsze – aby realizować ambitne polityki publiczne nie da się dzisiaj tego zrobić w sposób skuteczny bez współpracy rządu z samorządem. Każda reforma, chociażby taka jak reforma edukacji, program termomodernizacji dla najuboższych, nie będzie wdrożona nigdy dobrze i skutecznie bez współpracy rządu i samorządów
– mówi portalowi Niezalezna.pl minister przedsiębiorczości i technologii, Jadwiga Emilewicz.
- Drugi filar – zdając sobie sprawę z tego, co zawarliśmy w Strategii na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju,w tzw. planie Morawieckiego, dbamy o rozwój zrównoważony, o to, aby wszystkie miasta i miasteczka w Polsce korzystały z sukcesów gospodarczych momentu rozwojowego naszego kraju
– dodaje szefowa resortu, podkreślając, że jednym z paneli podczas trzeciego dnia konwencji Zjednoczonej Prawicy w Katowicach będzie panel Miasto Plus, podczas którego biorący w nim udział prezydenci miast takich jak Chełm, Stalowa Wola czy Katowice będą mówić o najważniejszych zadaniach, które stoją przed polityką miejską w ciągu najbliższych lat.
Jak podkreśla minister Emilewicz, jednym z elementów realizacji strategii jest przenoszenie funkcji centralnych do miast innych niż Warszawa. Wskazuje, że takie działanie ma dwojakie uzasadnienie.
-Po pierwsze, dziś wiele funkcji centralnych nie wymaga kontaktu bezpośredniego obywatela z urzędnikiem. Zatem infrastruktura cyfrowa jest podstawową infrastrukturą, jaka musi istnieć, aby te funkcje mogły zostać przeniesione z Warszawy. Po drugie – dzisiaj pozyskiwanie dobrych fachowców w Warszawie jest coraz trudniejsze
– mówi Jadwiga Emilewicz.
- Z kolei miasta, które ja nazywam czasem „miastami drugiej prędkości”, które utraciły status miast wojewódzkich w wyniku reformy administracyjnej z 1998 r., spełniają wszystkie niezbędne kryteria. Mają infrastrukturę komunikacyjną, mają infrastrukturę cyfrową, mają uczelnie wyższe, a przy tym wykwalifikowane kadry i wciąż nieco niższe koszty pozyskania dobrych fachowców
– zaznacza w rozmowie z Niezalezna.pl minister przedsiębiorczości i technologii.
W opinii minister, przeniesienie instytucji generuje wielorakie skutki.
- Po pierwsze poprawia efektywność pracy publicznej, po drugie obniża jej koszty i po trzecie - tworzy warunki do pozostania w tych miastach dobrze wykształconych, ambitnych ludzi, którzy nie muszą już wyjeżdżać z Tarnowa, Chełma, Stalowej Woli, Inowrocławia do Warszawy, ponieważ mają atrakcyjną ofertę na miejscu
- tłumaczy Jadwiga Emilewicz, podkreślając, że głównym problemem z jakim mierzą się byłe miasta wojewódzkie, jest depopulacja.
- Często w nich jest baza produkcyjna, są firmy, a zatem są miejsca pracy, ale czegoś tam brakuje. Sprawia to, że młodzi ostatecznie decydują się na ich opuszczenie
– dodaje minister.
Szefowa resortu przedsiębiorczości i technologii podkreśla, że głównym beneficjentem programu deglomeracji będzie 31 miast, które utraciły status miast wojewódzkich.
- Przygotowaliśmy w resorcie raport o deglomeracji. Pokazujemy, jak wygląda ona w innych państwach, także o innych ustrojach, np. w Niemczech, Finlandii czy Estonii. Pokazujemy różne jurysdykcje i zarazem funkcjonalność tych rozwiązań. Wreszcie przedstawiamy wstępną analizę kilkudziesięciu instytucji, które zdaniem ekspertów mogłyby zostać z powodzeniem przeniesione do miast innych niż Warszawa
- mówi minister Emilewicz.
- My zaczęliśmy od nas samych. Gdy powołaliśmy Fundację Platforma Przemysłu Przyszłości, instytucję publiczną powołaną na mocy specjalnej ustawy, która ma służyć transformacji polskiego przemysłu w stronę rewolucji przemysłowej 4.0, od razu założyliśmy, że ona z całą pewnością nie musi mieć siedziby w Warszawie. Zrobiliśmy analizę wielu miejscowości i uznaliśmy, że Radom spełnia te kryteria, które założyliśmy i tam może być siedziba tej instytucji
– dodaje Jadwiga Emilewicz wskazując, że PPP będzie miała swoje centra kompetencji w wielu innych miastach w Polsce.
Szefowa MPiT przypomina również o powstaniu w Kielcach głównego kampusu Głównego Urzędu Miar, jednego z najnowocześniejszych laboratoriów, które będzie pracowało z przemysłem.
- Mamy Główny Urząd Geodezji i Kartografii, jeden z kluczowych urzędów jeśli chodzi o planowanie przestrzenne. Tak się składa, że najlepsi geodeci i kartografowie w Polsce są kształceni w Olsztynie. Z drugiej strony urząd w Warszawie ma w ciągu ostatnich 4 lat kłopoty ze zrekrutowaniem dobrych fachowców. Pytanie, czy to nie jest dobra okazja, aby - obniżając koszty i uposażając w dobrze wykształconych ludzi - ten urząd nie mógł się znaleźć w Olsztynie
– tłumaczy Emilewicz.
Minister podkreśla jednak, że przypadek każdego urzędu musi zostać poddany szczegółowej analizie.